09-06-2016, 06:26
Mikrusku,
Opowiedziałam Ci o tym z mojego punktu widzenia.
Twoja sytuacja może być kompletnie inna, bo wywołana zupełnie innymi czynnikami. Ja tylko zawczasu mówię co i jak i nauczona swoim doświadczeniem proszę tylko, abyś uważała.
Po tym zdarzeniu nauczyłam się raz, a dobrze, że przeciwieństwem strachu przed takimi rzeczami jest miłość do Boga i wszystkiego co stworzył.
Bo widzisz...
Ze złych rzeczy powinniśmy wyciągać wnioski i uczyć się z nich. Skoro się przytrafiły - miały się przytrafić, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Musisz tylko zacząć analizować (najlepiej sama ze sobą) o co mogło chodzić.
Ja też jestem tchórzem. Koszmarnym. Mam nerwicę i jestem dość paranoiczną duszą. Ale dzięki temu wałkuję, by czuć coraz częściej właśnie miłość w serduchu, bo ona rozwija też między innymi poczucie bezpieczeństwa i poczucie bycia kochanym. Przynajmniej w moim przypadku. I tego właśnie miałam się nauczyć, tak coś czuję.
Trochę pokrętnie napisałam, ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Opowiedziałam Ci o tym z mojego punktu widzenia.
Twoja sytuacja może być kompletnie inna, bo wywołana zupełnie innymi czynnikami. Ja tylko zawczasu mówię co i jak i nauczona swoim doświadczeniem proszę tylko, abyś uważała.
Po tym zdarzeniu nauczyłam się raz, a dobrze, że przeciwieństwem strachu przed takimi rzeczami jest miłość do Boga i wszystkiego co stworzył.
Bo widzisz...
Ze złych rzeczy powinniśmy wyciągać wnioski i uczyć się z nich. Skoro się przytrafiły - miały się przytrafić, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Musisz tylko zacząć analizować (najlepiej sama ze sobą) o co mogło chodzić.
Ja też jestem tchórzem. Koszmarnym. Mam nerwicę i jestem dość paranoiczną duszą. Ale dzięki temu wałkuję, by czuć coraz częściej właśnie miłość w serduchu, bo ona rozwija też między innymi poczucie bezpieczeństwa i poczucie bycia kochanym. Przynajmniej w moim przypadku. I tego właśnie miałam się nauczyć, tak coś czuję.
Trochę pokrętnie napisałam, ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz.