07-10-2016, 03:12
Dzięki za tak szczegółową analizę mojego problemu Fajnie, że jest tu tyle pomocnych duszyczek
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Ta kobieta, która wywarła największy wpływ na moje ówczesne wcielenie, wręcz rozpływała się w swoim macierzyństwie. Tarocistka oscylowała na XVII wiek, kobietę w bardzo szczęśliwym, zalegalizowanym związku pod ochroną swojego mężczyzny, który dawał jej spełnienie, miłość i bezpieczeństwo. Także wychodzi z tego, że rodziła dzieci z własnej, nieprzymuszonej woli i bardzo dobrze w tej roli się czuła. Wręcz to była taka jej jedyna rola na tamto życie Dlatego wypadły karty mówiące, o zarabianiu pieniędzy i dbaniu teraz o materię. W tym akurat się czuję jak ryba w wodzie, więc to jestem w stanie przerobić. To co mnie zaciekawiło, a w zasadzie powiązałam fakty... Przy tym przyszłym partnerze, też zostały użyte słowa: ochrona, bezpieczeństwo drugiej osoby. Dodam, że to nie były pytania na tej samej sesji wróżenia, a tarocistka na pewno mnie nie kojarzyła, a tym bardziej nie pamiętała mojej wcześniejszej wróżby. I teraz miałam taki chwilowy przebłysk jakiś, że może ten przyszły partner jakoś przypomni mi ten rodzaj energii, który już odczuwałam we wcześniejszym życiu i może tym samym pobudzi te koło fortuny, o którym Jednorożec LeCaro wspominała, o te magiczne 180 stopni. Coś jest w ogóle na rzeczy z tym bezpieczeństwem, bo od zawsze odczuwam jakiś jego brak. Taki trochę wręcz nienaturalny i absurdalny, wręcz dzieciny. Myślałam, że to przejdzie z wiekiem, ale dalej będąc już dorosłą kobietą i mieszkając sama, zapalam sobie na noc małą lampeczkę, bo się boje ciemności he he Chyba, że wszystkie kobiety tak mają po prostu w swojej kruchej naturze
Wychodzi na to, że chcąc zachować swoje życie w takiej formie jak teraz (a nie ukrywam jest mi w nim dobrze i nie bardzo chciałabym coś zmieniać), musiałabym nie poznawać tego przyszłego Don Juana W następnym roku będę musiała się przeprowadzić, może nawet do innego miasta, więc zapytałam kart czy to coś zmieni w poznaniu tego przyszłego i okazało się, że nie. Pokazuję się nadal przy moich okolicznościach przebywania gdziekolwiek. Wychodzi z tego, że nie ucieknę przed przeznaczeniem, nawet gdybym wybyła na Kaukaz i tak mnie odnajdzie To trochę przerażające dla mnie.
Im dłużej sobie o tej wróżbie myślę, tym bardziej doceniam i cieszę się tą swoją samotnością teraz. Już nie chce nawet tej miłości, jeśli ma być to okupione takim wywrotem mojego życia do góry nogami. Liczyłam na zwykłe partnerstwo i przyjaźń, a nie na pełną rodzinę, biały płotek i Matkę Polkę w czystej postaci Nie chce tu oczywiście nikogo urazić kto ma dzieci, ale wątpię by moje nastawienie się zmieniło. Tu już nawet nie chodzi o egoizm, ale świadomość pełnienia roli matki do końca życia i tej odpowiedzialności z tym związanej jest przerażająca. Jak się czasem zasłucham czy zaczytam to potrafię ziemniaki spalić na obiad, a gdzie tu teraz płaczące dziecko, które potrzebuje mojej opieki właściwie paliatywnie... "Baby blues" jak nic Nie te cechy osobowości do macierzyństwa. Naprawdę podziwiam kobiety, które świadomie się decydują na coś tak hardcorowego. Może w innym wcieleniu, w tym to chyba raczej nie dam rady.
Jeszcze taka myśl mi przyszła.. Czy może mój cel duszy na to wcielanie, a jest nim reewaluacja ma jakiś związek.
A tak już abstrahując od mojego problemu, to w wieku 35+ raczej ciężko już urodzić dziecko, a jak już to może urodzić się chore itp. I wtedy pojawienie się energii macierzyństwa i chęci posiadania potomstwa jest trochę nie w zgodzie z naturą kobiety i jej płodnością.
Le Stelle napisał(a):Być może - to jakaś jedna z mnogości licznych hipotez - w swojej karmicznej przeszłości doświadczyłaś silnego zdominowania jako np. młoda żona niechcianego mężczyzny, rodziłaś dzieci, których wewnętrznie nie akceptowałaś, ponieważ rodziły się z Twojego nieszczęścia, marzyłaś o wolności, uwolnieniu się od brzemienia obowiązków, jakim zwykle od wieków podlegała kobieta.
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Ta kobieta, która wywarła największy wpływ na moje ówczesne wcielenie, wręcz rozpływała się w swoim macierzyństwie. Tarocistka oscylowała na XVII wiek, kobietę w bardzo szczęśliwym, zalegalizowanym związku pod ochroną swojego mężczyzny, który dawał jej spełnienie, miłość i bezpieczeństwo. Także wychodzi z tego, że rodziła dzieci z własnej, nieprzymuszonej woli i bardzo dobrze w tej roli się czuła. Wręcz to była taka jej jedyna rola na tamto życie Dlatego wypadły karty mówiące, o zarabianiu pieniędzy i dbaniu teraz o materię. W tym akurat się czuję jak ryba w wodzie, więc to jestem w stanie przerobić. To co mnie zaciekawiło, a w zasadzie powiązałam fakty... Przy tym przyszłym partnerze, też zostały użyte słowa: ochrona, bezpieczeństwo drugiej osoby. Dodam, że to nie były pytania na tej samej sesji wróżenia, a tarocistka na pewno mnie nie kojarzyła, a tym bardziej nie pamiętała mojej wcześniejszej wróżby. I teraz miałam taki chwilowy przebłysk jakiś, że może ten przyszły partner jakoś przypomni mi ten rodzaj energii, który już odczuwałam we wcześniejszym życiu i może tym samym pobudzi te koło fortuny, o którym Jednorożec LeCaro wspominała, o te magiczne 180 stopni. Coś jest w ogóle na rzeczy z tym bezpieczeństwem, bo od zawsze odczuwam jakiś jego brak. Taki trochę wręcz nienaturalny i absurdalny, wręcz dzieciny. Myślałam, że to przejdzie z wiekiem, ale dalej będąc już dorosłą kobietą i mieszkając sama, zapalam sobie na noc małą lampeczkę, bo się boje ciemności he he Chyba, że wszystkie kobiety tak mają po prostu w swojej kruchej naturze
Wychodzi na to, że chcąc zachować swoje życie w takiej formie jak teraz (a nie ukrywam jest mi w nim dobrze i nie bardzo chciałabym coś zmieniać), musiałabym nie poznawać tego przyszłego Don Juana W następnym roku będę musiała się przeprowadzić, może nawet do innego miasta, więc zapytałam kart czy to coś zmieni w poznaniu tego przyszłego i okazało się, że nie. Pokazuję się nadal przy moich okolicznościach przebywania gdziekolwiek. Wychodzi z tego, że nie ucieknę przed przeznaczeniem, nawet gdybym wybyła na Kaukaz i tak mnie odnajdzie To trochę przerażające dla mnie.
Im dłużej sobie o tej wróżbie myślę, tym bardziej doceniam i cieszę się tą swoją samotnością teraz. Już nie chce nawet tej miłości, jeśli ma być to okupione takim wywrotem mojego życia do góry nogami. Liczyłam na zwykłe partnerstwo i przyjaźń, a nie na pełną rodzinę, biały płotek i Matkę Polkę w czystej postaci Nie chce tu oczywiście nikogo urazić kto ma dzieci, ale wątpię by moje nastawienie się zmieniło. Tu już nawet nie chodzi o egoizm, ale świadomość pełnienia roli matki do końca życia i tej odpowiedzialności z tym związanej jest przerażająca. Jak się czasem zasłucham czy zaczytam to potrafię ziemniaki spalić na obiad, a gdzie tu teraz płaczące dziecko, które potrzebuje mojej opieki właściwie paliatywnie... "Baby blues" jak nic Nie te cechy osobowości do macierzyństwa. Naprawdę podziwiam kobiety, które świadomie się decydują na coś tak hardcorowego. Może w innym wcieleniu, w tym to chyba raczej nie dam rady.
Jeszcze taka myśl mi przyszła.. Czy może mój cel duszy na to wcielanie, a jest nim reewaluacja ma jakiś związek.
A tak już abstrahując od mojego problemu, to w wieku 35+ raczej ciężko już urodzić dziecko, a jak już to może urodzić się chore itp. I wtedy pojawienie się energii macierzyństwa i chęci posiadania potomstwa jest trochę nie w zgodzie z naturą kobiety i jej płodnością.