22-10-2016, 19:50
Tak, ten pociąg (czy niezdrowa fascynacja) do przeciwieństw... Jestem zdecydowanie zbieraczem, chociaż na szczęście nie patologicznym W kuchni mam maaasę poobtłukiwanych kubów, wyszczerbionych, bez ucha, spodków bez filiżanek, filiżanek bez spodków, zdekompletowanych sztućców, talerzy, denka od pudełek bez pokrywek, pokrywki bez denek, przygrywki do garnków z wybrakowanymi uchwytami, popękane garnki, przeterminowane: proszki do pieczenia, aromaty, zupy instant, tabletki (staram się to wyrzucać co jakiś czas, ale i tak jakoś tym rzeczom udaje się zapełniać moje półki); przeterminowane kosmetyki w łazience, szminki, które pamiętają moje dzieciństwo... Dwa lata temu z bólem serca wyrzuciłam niezużyty flakon perfum, które jako dziewczynka "podwędziłam" mamie. Mam poupychane w szafach stare ubrania, pościele i stare ręczniki, które jeszcze szyła moja babcia w latach 70. (!). Trzymam nawet podręczniki ze szkoły z lat 90...
Mam bardzo dużo 4-ek w swoim portrecie i tym się czasem zasłaniam (4-ka to wibracja gromadzenia, takie pudełko numerologiczne). Chociaż w ostatnim czasie przeżywam faktycznie potrzebę uwolnienia się od wielu z tych przedmiotów, stopniowo wymieniam pewne rzeczy na nowe (4-ka to też patologia oszczędności - ciężko jest mi "zaszaleć" i po prostu kupić coś ładnego i praktycznego, bo przecież już coś takiego mam, co z tego, że nie takie ładne). Oczywiście we wszystkim trzeba umieć odnaleźć swój złoty środek, ja pracuję nad uporządkowaniem i ogarnięciem - nie przychodzi mi to naturalnie, ale nie opowiadam się za brudem, w żadnym wypadku
Joasiu, czasem jak czytam Twoje posty, kiedy wspominasz o swoim poukładanym rytmie przeróżnych codziennych czynności przypomina mi się taki fragment z "Dziennika Bridget Jones", po prostu widzę za każdym razem ten cytat: "Kocham Magdę i Jeremy'ego. Gdy czasem u nich nocuję, podziwiam wykrochmaloną pościel i baterię słoików z różnymi gatunkami makaronu i wyobrażam sobie, że są moimi rodzicami."
Jak czasem Cię czytam, jestem bardzo blisko takich wyobrażeń
Mam bardzo dużo 4-ek w swoim portrecie i tym się czasem zasłaniam (4-ka to wibracja gromadzenia, takie pudełko numerologiczne). Chociaż w ostatnim czasie przeżywam faktycznie potrzebę uwolnienia się od wielu z tych przedmiotów, stopniowo wymieniam pewne rzeczy na nowe (4-ka to też patologia oszczędności - ciężko jest mi "zaszaleć" i po prostu kupić coś ładnego i praktycznego, bo przecież już coś takiego mam, co z tego, że nie takie ładne). Oczywiście we wszystkim trzeba umieć odnaleźć swój złoty środek, ja pracuję nad uporządkowaniem i ogarnięciem - nie przychodzi mi to naturalnie, ale nie opowiadam się za brudem, w żadnym wypadku
Joasiu, czasem jak czytam Twoje posty, kiedy wspominasz o swoim poukładanym rytmie przeróżnych codziennych czynności przypomina mi się taki fragment z "Dziennika Bridget Jones", po prostu widzę za każdym razem ten cytat: "Kocham Magdę i Jeremy'ego. Gdy czasem u nich nocuję, podziwiam wykrochmaloną pościel i baterię słoików z różnymi gatunkami makaronu i wyobrażam sobie, że są moimi rodzicami."
Jak czasem Cię czytam, jestem bardzo blisko takich wyobrażeń