03-07-2017, 22:30
A ja również ostatnio obejrzałam rasowy melodramat, który bardzo mi się podobał - zapas chusteczek do osuszania łez obowiązkowy!
"Zanim się pojawiłeś" ("me before you") z 2016 roku.
Tytuł w zasadzie nie da się dobrze przetłumaczyć... bo w języku angielskim nie wiadomo czy "you" znaczy "pojawiłaś" czy "pojawiłeś"... a to jest dosyć istotne - ponieważ zarówno główny bohater zmienia podejście do życia głównej bohaterki, jak i ona zmienia jego życie... więc - działa to w obydwie strony.
W skrócie: Lou, śmiesznie ubierająca się niebogata kelnerka o zabawnej mimice twarzy, niepoprawna optymistka marząca o karierze projektantki mody - zostaje zatrudniona jako opiekunka (czy też może "rozweselaczka" - bo innych konkretnych zadań nie ma) przystojnego i bogatego młodego arystokraty, Willa. Will, który do niedawna był korzystającym ze wszelkich uroków życia, zaręczonym z piękną dziewczyną młodym mężczyzną, świetnie zarabiającym i bezrefleksyjnym dziedzicem majątku - po wypadku motocyklowym stał się zależnym całkowicie od innych, cierpiącym i zgorzkniałym, przykutym do wózka inwalidzkiego pesymistą i odludkiem, który już podjął decyzję o eutanazji. Zderzenie dwóch tak odmiennych światów sprawia, że jedno od drugiego czegos się uczy, i w pewnym sensie zmienia swoje podejście do życia.
Godny polecenia rasowy wyciskacz łez, z nastrojowymi angielskimi plenerami (na czele z widokiem na ruiny zamku) i przyjemnymi dla oka odtwórcami głównych ról: Emilią Clarke (znaną głównie z roli blondwłosej Daenerys w "Grze o tron" - tutaj z ciemnymi włosami i bardzo ruchliwymi brwiami ) oraz Samem Claflinem. Film nie ma skomplikowanego scenariusza, mimo to daje do myślenia...
Zwiastun filmu:
"Zanim się pojawiłeś" ("me before you") z 2016 roku.
Tytuł w zasadzie nie da się dobrze przetłumaczyć... bo w języku angielskim nie wiadomo czy "you" znaczy "pojawiłaś" czy "pojawiłeś"... a to jest dosyć istotne - ponieważ zarówno główny bohater zmienia podejście do życia głównej bohaterki, jak i ona zmienia jego życie... więc - działa to w obydwie strony.
W skrócie: Lou, śmiesznie ubierająca się niebogata kelnerka o zabawnej mimice twarzy, niepoprawna optymistka marząca o karierze projektantki mody - zostaje zatrudniona jako opiekunka (czy też może "rozweselaczka" - bo innych konkretnych zadań nie ma) przystojnego i bogatego młodego arystokraty, Willa. Will, który do niedawna był korzystającym ze wszelkich uroków życia, zaręczonym z piękną dziewczyną młodym mężczyzną, świetnie zarabiającym i bezrefleksyjnym dziedzicem majątku - po wypadku motocyklowym stał się zależnym całkowicie od innych, cierpiącym i zgorzkniałym, przykutym do wózka inwalidzkiego pesymistą i odludkiem, który już podjął decyzję o eutanazji. Zderzenie dwóch tak odmiennych światów sprawia, że jedno od drugiego czegos się uczy, i w pewnym sensie zmienia swoje podejście do życia.
Godny polecenia rasowy wyciskacz łez, z nastrojowymi angielskimi plenerami (na czele z widokiem na ruiny zamku) i przyjemnymi dla oka odtwórcami głównych ról: Emilią Clarke (znaną głównie z roli blondwłosej Daenerys w "Grze o tron" - tutaj z ciemnymi włosami i bardzo ruchliwymi brwiami ) oraz Samem Claflinem. Film nie ma skomplikowanego scenariusza, mimo to daje do myślenia...
Zwiastun filmu: