06-12-2011, 23:03
Mikołaj – święty czy nieświęty
Podanie o życiu Mikołaja głosi, że przyszedł on na świat w Patarze, ok. 270 r., jako jedyne dziecko, uproszone gorącymi modlitwami rodziców.
Wyróżniał się pobożnością i hojnością – kiedy matka i ojciec zmarli, stał się bogaczem, jednak nie zachował dziedzictwa dla siebie.
Dzielił się majątkiem ze skrzywdzonymi i potrzebującymi, a w czasie zarazy, która nawiedziła miasto, pielęgnował chorych i dostarczał im żywność.
Został obrany biskupem miasta Mira (lub Myra) w prowincji Licja Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego (dzisiejsza Turcja).
Poniekąd predestynowało go do tego samo imię: Nikolaos zawiera rdzenie „nike” (zwycięstwo) i „laos” (lud). Imię „Mikołaj” mogło więc znaczyć „prowadź lud do zwycięstwa” lub „zwycięski wśród ludu”.
Wsławił się nie tylko odwagą i szlachetnością, ale również licznymi cudami. Istnieje wiele opowieści na ten temat i nieraz sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń.
Szczodrość litościwego biskupa wobec mieszkańców Patary, a zwłaszcza ubogich dzieci, stała się źródłem świątecznego obyczaju w krajach anglosaskich, zgodnie z którym „Mikołaj” zostawia dzieciom prezenty w ozdobnych skarpetach lub specjalnie przygotowanych butach (zwykle zawieszonych przy kominku).
Wieść niesie, iż pewien cierpiący nędzę człowiek, nie mogąc wyżywić swych trzech córek ani tym bardziej zapewnić im posagu, postanowił sprzedać je do zamtuza.
Święty z kolei zamierzał ocalić dziewczęta przed hańbą i, zakradłszy się nocą, wrzucił przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do suszących się przy kominku trzewików i pończoch…
Stąd też wizerunki św. Mikołaja z trzema mieszkami.
Emblematem świętego w sztuce stały się trzy złote kule.
Niektórzy znawcy tematu uważają, że obrazy te przyczyniły się do powstania legendy o wskrzeszeniu chłopców zamordowanych i zakonserwowanych przez karczmarza – mieszki lub kule miałyby być brane za głowy dzieci.
Sam święty w swej bożonarodzeniowej wersji przedstawiany jest jako starzec z okazałą brodą, często w infule i z pastorałem, z workiem prezentów i pękiem rózeg w ręce (przeznaczonych dla niegrzecznych dzieci).
Mimo brody znacząco różni się od pękatego osobnika w czerwonym wdzianku przeciskającego się przez komin.
Zastanawiające i fascynujące jest to, że w owych podaniach powtarza się liczba „trzy” – liczba Trójcy Świętej oraz boskich trójc z innych religii (egipskiej – Ozyrys, Izyda, Horus;
babilońskiej – Ea, Marduk, Gibil; hinduistycznej – Brahma-stwórca, Wisznu-życie, Siwa-śmierć; greckiej – Zeus z potrójną błyskawicą, Hades z trzygłowym psem Cerberem, Posejdon z trójzębem).
Oznacza ona również światło, słońce i ogień.
Dzięki łączeniu w sobie cech pierwszych dwóch liczb trójka symbolizuje ducha i rozum, świadomość, harmonię, równowagę oraz rozwój i wzrost.
Związki z ową liczbą mają takie zestawienia symboliczno-metaforyczne, jak: teza, antyteza, synteza; początek, środek i koniec; niebo, ziemia i piekło; wiara, nadzieja i miłość.
Nic dziwnego zatem, że uchodzi ona w wielu kulturach za liczbę magiczną, to zaś sugeruje związek świętego nie tylko z chrześcijańskimi tradycjami.
Interesujące jest także, w jaki sposób młodzian z Patary otrzymał mitrę biskupią.
Otóż po powrocie z Jerozolimy Mikołaj zamknął się w klasztorze, by pędzić kontemplacyjny żywot ku chwale Bożej, jednakże sam Bóg miał wobec niego inne plany i osobiście odezwawszy się do mnicha, nakazał mu udać się do Miry.
Boska intryga opierała się na tym, iż w mieście obchodzono żałobę po śmierci biskupa Miry, w dodatku kapłani nie byli w stanie dojść do porozumienia w kwestii następcy.
W trakcie błagalnych modłów Bóg zwrócił się do najstarszego z biskupów, mówiąc, że ten, kto nazajutrz pierwszy wejdzie do kościoła, będzie najlepszym kandydatem.
Tymczasem Mikołaj całą noc spędził na modlitwie u drzwi rzeczonego kościoła i siłą rzeczy był pierwszym, który przekroczył próg…
Dzięki boskiej interwencji nie poświęcił się życiu monastycznemu, lecz nawracaniu i pomocy potrzebującym, zatem legenda ta ma bardzo społecznikowski wydźwięk.
Biskup Miry, choć wrzucał przez okno prezenty, nie był jednak osobą na wskroś łagodną, miał swoje „nieświęte” oblicze.
Ponoć pokazał się jako człek krewki podczas soboru w Nicei (sobór, podczas którego między innymi ustalono pierwsze kanony, czyli kościelne akty prawne;
uznano, że w skład Biblii wchodzą jedynie cztery ewangelie; ogłoszono Symbol Wiary, czyli współistotność Ojca i Syna;
a wszystko to przyczyniło się później do masakry gnostyków). Miał wówczas spoliczkować heretyka Ariusza, którego nauki stanowią wykładnię arianizmu.
Uważa się, że Mikołaj z Miry zmarł 6 grudnia w IV wieku (w 345 lub 352 r.).
Ciało biskupa podobno pochowano w Mirze, gdzie spoczywało do 1087 r., aż do najazdu Arabów.
Dnia 9 maja 1087 r. szczątki – uznane za ciało świętego Mikołaja, a tym samym za cenną relikwię – przewieziono do włoskiego miasta Bari.
Grobowiec świętego znalazł się w bazylice wystawionej ku jego czci i został uroczyście poświęcony 29 września 1089 r. przez papieża bł. Urbana II.
Mikołaj uznany był za świętego przez Kościół Rzymskokatolicki i Kościół Grekokatolicki.
Jako Święty Mikołaj Cudotwórca należy on do najbardziej szanowanych i popularnych prawosławnych świętych.
Warto wiedzieć, że funkcjonuje on jako patron bardzo różnych, nieraz kontrowersyjnych person i profesji, między innymi: dzieci, rybaków, żeglarzy, podróżnych, uczonych i studentów, ale także gorzelników, piwowarów, sędziów, więźniów, no i wreszcie złodziei i morderców…
Cerkiew prawosławna wspomina św. Mikołaja 6 grudnia i 9 maja, natomiast Kościół katolicki dokonuje wspomnienia liturgicznego jedynie 6 grudnia (pierwotnie tego dnia Mikołaj podrzucać miał podarki bądź rózgę dla ostrzeżenia, stąd wzięły się dzisiejsze mikołajki, podczas których rodzice chowają dzieciom prezenty pod poduszkę).
Chociaż o powrót świętego Mikołaja w miejsce skomercjalizowanego Santa Clausa w czerwonej czapce walczą takie portale jak np. <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.stnicholascenter.org">http://www.stnicholascenter.org</a><!-- m -->, promujący hasło J. Rosenthala i C. Myers: „Santa Claus is not bad. Saint Nicholas is just better” (Santa Claus nie jest zły, święty Mikołaj jest po prostu lepszy) oraz nasz rodzimy <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.wiara.pl">http://www.wiara.pl</a><!-- m -->, który zasłynął banerem: „Uwaga na oszusta! Szukaj... prawdziwego świętego Mikołaja”, jego istnienie de facto zostało podane w wątpliwość.
Owszem, pierwszą biografię Mikołaja napisano w IX w. Jednak bardziej upowszechniła się ta spisana przez Szymona Metaphrastesa w X w.
Niestety, na opisane tam wydarzenia brak jakichkolwiek dowodów.
Z racji braku historycznych dokumentów, które mówiłyby cokolwiek o życiu św. Mikołaja, tym samym brak wiarygodnych danych potwierdzających fakt jego istnienia.
Dlatego też, choć już w czasach Justyniana (VI w.) w Konstantynopolu znajdowała się bazylika zbudowana ku czci św. Mikołaja, a od IX w. na Wschodzie oraz od XI w. na Zachodzie był on jednym z najpopularniejszych świętych (w Polsce pod jego wezwaniem znajduje się 327 kościołów), w 1969 r. papież Paweł VI nakazał usunięcie święta świętego Mikołaja z oficjalnego kalendarza rzymskokatolickiego.
W tradycji bizantyjskiej swoistym odpowiednikiem Świętego Mikołaja jest święty Bazyli, który obdarowuje prezentami dzieci w dniu 1 stycznia.
Święty z nieświętym dworem
W krajach Europy Zachodniej popularne są postacie „świątecznych dziadków” stanowiące pewną wariację na temat Świętego Mikołaja – Père Noël we Francji, Julemand w Norwegii, Babo Natale we Włoszech.
Największe święto, wykraczające poza rodzinne pielesze i imprezy przedświąteczne w Polsce organizowane przez różne firmy, na których dzieci robią sobie zdjęcia ze świętym Mikołajem, odbywa się w Holandii, Belgii i na terenach dawnych kolonii holenderskich, a jego bohaterem jest Sinterklaas.
Oczywiście, jest to nikt inny jak nasz dobry stary znajomy – biskup z Miry – ale co ciekawe, kładzie się o wiele większy nacisk na atrybuty, czyli nad wyraz strojne biskupie szaty, stułę na ramionach, rękawiczki, duży, biskupi, złoty sygnet z rubinem oraz zdobny pastorał, no i nie przybywa on sam.
Towarzyszy mu wierny, choć wyjątkowo psotny i nieco złośliwy czarnoskóry pomocnik, który zwie się Zwarte Piet (Czarny Piotruś).
To on nosi worek Świętego Mikołaja i to on, a nie jego pryncypał, wchodzi przez komin, by podrzucić prezenty.
Sinterklaas nie pojawia się w Wigilię Bożego Narodzenia, nie podrzuca prezentów przez okna i nie kładzie paczek pod choinką. Przybywa z południa, nie z północy, a konkretnie z Hiszpanii.
Przypływa statkiem parowym (nie wiadomo dlaczego akurat parowym, gdyż w średniowieczu był to żaglowiec) zawsze w pierwszą sobotę po Dniu Świętego Marcina, który wypada 8 listopada.
Dzieci wierzą, że każdego roku statek przybija w inne miejsce – jest to o tyle ważne, że z tej okazji urządza się zabawę w owej miejscowości.
Dlaczego z Hiszpanii?
W XVI w., pomimo toczącej się wojny pomiędzy obydwoma państwami, holenderska flota handlowa przywoziła z Hiszpanii luksusowe towary.
Holendrzy byli przekonani, że wszystko, co dobre z południa, pochodzi tak naprawdę z Hiszpanii.
Święty darczyńca z całą pewnością również.
Nie powinno dziwić, że Holendrzy celebrują przybycie katolickiego świętego – do XVI w. Holandia była krajem katolickim, później tę religię zastąpił kalwinizm.
Święto Sinterklaas (mające początek w XV w. w Utrechcie, kiedy to biedacy 5 grudnia zostawiali swe buty przed kościołem Świętego Mikołaja, a zamożni obywatele wrzucali im tam datki, po czym 6 grudnia następował podział ofiarowanego dobra) przetrwało pomimo sprzeciwów kalwińskich duchownych, dostrzegających w nim mnóstwo elementów herezji.
Interesującym może wydać się fakt, że to właśnie dystyngowany, szykowny i szacowny Sinterklaas pośrednio przyczynił się do powstania wizerunku coca-colowego, by nie rzec „redneckowego” Santa Clausa.
Sinterklaas siłą rzeczy przybył do USA wraz z Holendrami i wszelkimi innymi ich tradycjami.
Do New York Historical Society, któremu patronował św. Mikołaj, zapisał się Washington Irwing, z różnych względów niechętny Holendrom.
W 1809 r. napisał on satyryczny tekst, w którym wydrwił wiodącą rolę Holendrów w Nowym Jorku.
Została tam również ośmieszona waga biskupa z Miry. Autor używał imienia St. Nicholas, lecz zaprezentowana persona w istocie była karykaturą Holendra (odziana w krótkie flamandzkie spodnie z XVI–XVII w., kapelusz z szerokim rondem, paląca długą fajkę, a co najważniejsze – posiadająca gabaryty krasnoluda czy karła z legend).
W wersji Irvinga Święty Mikołaj wchodzi przez komin.
Dlaczego?
Ponieważ Irving w młodości lubił płatać psikusy sąsiadom, wrzucając im kamienie do komina…
Modyfikacja określenia Sinterklaas na Santeclaus jednak „zasługa” wiersza Williama Gilleya z 1821 r.
Tam też po raz pierwszy pojawiły się renifery.
Później, w 1822 r., Clemens Clarke Moore wykonał coup de grâce, napisawszy poemat, w którym Santa Claus przybywa saniami zaprzężonymi w renifery z bieguna północnego.
Stało się to tradycją (aż chce się dodać „nową świecką tradycją”).
Korzystałam m.in. z:
Rekus Henryk Numerologia. Symbolika Liczb. Studio Astropsychologii. Białystok 2008, „Santa Claus” Microsoft Encarta Encyclopedia 99 Internet
Joanna Kułakowska
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.4wymiar.pl/w-nowym-numerze/289-mikolaj-swiety-czy-nieswiety.html?showall=&start=1">http://www.4wymiar.pl/w-nowym-numerze/2 ... l=&start=1</a><!-- m -->