11-08-2018, 18:52
Tymianek (inaczej macierzanka lub macierzanka włoska) znany był już w starożytności.
Istnieje wiele teorii związanych z jego pochodzeniem, wszystkie źródła jednak zgodnie wywodzą tę roślinę z basenu Morza Śródziemnego.
W egipskiej medycynie ekstrakt z tymianku wykorzystywano w skomplikowanym procesie balsamowania zwłok, cieszył się również popularnością ze względu na wysokie właściwości przeciwzapalne i odkażające.
W starożytnej Grecji, oprócz zastosowania stricte medycznego, tymianku używano także do celów rytualnych.
Okadzano nim świątynie, domy i inne ważne miejsca po to, by pozbyć się złych mocy, ponadto dodawano go do eliksirów miłosnych i magicznych napojów wywołujących wizje pozwalające przewidywać przyszłość.
Prawdopodobnie to właśnie dzięki Grekom tymianek doceniono w starożytnym Rzymie, uznając go za antidotum na wszelkie trucizny.
Wśród rzymskiej arystokracji często zdarzały się przypadki otruć z powodu dworskich intryg i politycznych sporów, wierzono zatem, że spożycie kilku zielonych gałązek krótko przed posiłkiem chroni przed szkodliwymi substancjami, które mogły zostać dodane do jedzenia.
Na melancholię
Na przestrzeni wieków wzmianki o tymianku wielokrotnie pojawiały się w literaturze.
Była o nim mowa w dialogach Platona, w pismach św. Hildegardy z Bingen czy Paracelsusa.
Z czasem zaczęto odkrywać coraz więcej leczniczych właściwości tej delikatnej, niepozornej rośliny, przypisując jej nie tylko dobroczynny wpływ na dolegliwości fizyczne, ale również na ludzką psychikę.
Napar z tymianku miał łagodzić objawy padaczki, koić nerwy, przepędzać melancholię, zapobiegać złym snom, a nawet wzmagać męstwo i dodawać odwagi, co, być może, wiązało się z greckim źródłosłowem nazwy (gr. thymon – męski, silny, odważny, choć jest to jedna z wielu interpretacji odnoszących się do pochodzenia słowa).
Fakt, że jeszcze w epoce późnego renesansu damy wręczały swoim rycerzom gałązki tymianku przed bitwą lub turniejem, zdaje się potwierdzać tę teorię, choć w tym przypadku tymianek pełnił raczej funkcję amuletu.
Na złą pogodę
Pierwsze uprawy tymianku istniały podobno już w XI-wiecznej Anglii.
Do Polski roślina ta przywędrowała w czasach królowej Bony, przywieziona zapewne przez włoskich zakonników.
W polskich obrzędach i medycynie ludowej tymianek odgrywał bardzo ważną rolę.
Okadzano nim domy, gospodarstwa, a także zwierzęta hodowlane (by nie chorowały), wierzono też, że dymem z macierzanki można odegnać gromadzące się chmury burzowe.
Na polskich wsiach młode kobiety wplatały gałązki tymianku do świętojańskich wianków, w przekonaniu, że pomoże im to w korzystnym zamążpójściu. Wiejskie znachorki zalecały okłady z tymianku na trudno gojące się rany, leczyły nim również dolegliwości układu trawiennego, przeziębienia i choroby płuc.
N
a lekki poród
O szczegółowym zastosowaniu tymianku w polskim ziołolecznictwie i ludowych rytuałach magicznych wspominała w swych pracach m.in. Maria Henslowa, podkreślając jego znaczenie w sferze typowo kobiecej.
Kąpiele w macierzance miały łagodzić bóle menstruacyjne lub ułatwiać szybkie zajście w ciążę, a napar – dodawać sił, by urodziło się zdrowe potomstwo.
Według medycyny ludowej wywar z tymianku uspokajał nerwy przyszłej matki, obniżając stres przedporodowy, a chcąc zapewnić rodzącej łatwiejsze rozwiązanie, należało wsunąć pod posłanie przynajmniej jedną gałązkę rośliny.
Jak podaje Henslowa, zawieszony na szyi woreczek suszonej macierzanki zapobiegał poronieniom i przedwczesnym porodom.
Wykąpanie noworodka w wodzie z dodatkiem tymianku, wzmacniało jego odporność i dawało siłę.
Do ochrony
W dawnej Polsce, co, być może, wiązało się z przeniesieniem tego typu wierzeń ze starożytnej Grecji, stosowano macierzankę jako skuteczny środek przeciwko złym mocom.
Pęki tymianku wieszane w domostwach chroniły przed urokiem, przepędzały diabły i demony, dawały również ochronę przed „złym okiem”.
Zakopane w oborze gałązki macierzanki uniemożliwiały rzucenie klątwy, która sprawiała, że krowy nagle przestawały dawać mleko i zapadały na dziwne choroby.
Podczas świąt Bożego Ciała czy Matki Boskiej Zielnej, święcono macierzankę w przekonaniu, że woda święcona wzmacnia jej działanie i zapewnia wyższą skuteczność odprawianym rytuałom.
Do tej pory na niektórych polskich wsiach istnieje obyczaj wkładania zmarłym do trumny pęków ziół, w tym także gałązek suszonego tymianku, by ułatwić duszy przejście w zaświaty i zabezpieczyć ją przed czyhającymi tam diabelskimi mocami.
Do garnka
Tymianek znalazł zastosowanie również w polskiej kuchni.
W suszonej postaci używa się go jako przyprawy do mięs i marynat, świeży jest doskonałym dodatkiem do sałat i pieczonych warzyw.
W rodzimej kuchni z wolna zyskuje sympatię również zaatar, bliskowschodnia mieszanka przypraw na bazie tymianku.
Choć w Polsce zwykło uważać się, że mieszankę tę tworzy sezam, sumak, oregano i suszony tymianek, jej skład nie zawsze bywa aż tak oczywisty.
W Syrii i Libanie kobiety od stuleci zbierają dziko rosnące zioła, suszą je, a następnie sporządzają z nich mieszanki w oparciu o przekazywane z pokolenia na pokolenie rodzinne przepisy.
W zaatarze, oprócz podstawowych składników, można zatem znaleźć dziki majeranek, bazylię, niekiedy nawet kolendrę, kumin czy cynamon.
Zaatar rozrabia się z oliwą z oliwek i najczęściej jada z jogurtem, serem lub z pieczywem.
Sprzedawane na ulicach Libanu manoushe – pszenne placki posmarowane zaatarem – są dla przeciętnego Libańczyka tym, czym dla Polaka rosół lub schabowy. W jakiej postaci zataar przyjmie się na polskim gruncie?
Na razie używa się go do smarowania chleba, dosypuje się do grillowanych warzyw lub gotowanej cieciorki, ale nigdy nie wiadomo, dokąd zechce zaprowadzić nas kulinarna wyobraźnia.
Shirin Kader
źrodło
Istnieje wiele teorii związanych z jego pochodzeniem, wszystkie źródła jednak zgodnie wywodzą tę roślinę z basenu Morza Śródziemnego.
W egipskiej medycynie ekstrakt z tymianku wykorzystywano w skomplikowanym procesie balsamowania zwłok, cieszył się również popularnością ze względu na wysokie właściwości przeciwzapalne i odkażające.
W starożytnej Grecji, oprócz zastosowania stricte medycznego, tymianku używano także do celów rytualnych.
Okadzano nim świątynie, domy i inne ważne miejsca po to, by pozbyć się złych mocy, ponadto dodawano go do eliksirów miłosnych i magicznych napojów wywołujących wizje pozwalające przewidywać przyszłość.
Prawdopodobnie to właśnie dzięki Grekom tymianek doceniono w starożytnym Rzymie, uznając go za antidotum na wszelkie trucizny.
Wśród rzymskiej arystokracji często zdarzały się przypadki otruć z powodu dworskich intryg i politycznych sporów, wierzono zatem, że spożycie kilku zielonych gałązek krótko przed posiłkiem chroni przed szkodliwymi substancjami, które mogły zostać dodane do jedzenia.
Na melancholię
Na przestrzeni wieków wzmianki o tymianku wielokrotnie pojawiały się w literaturze.
Była o nim mowa w dialogach Platona, w pismach św. Hildegardy z Bingen czy Paracelsusa.
Z czasem zaczęto odkrywać coraz więcej leczniczych właściwości tej delikatnej, niepozornej rośliny, przypisując jej nie tylko dobroczynny wpływ na dolegliwości fizyczne, ale również na ludzką psychikę.
Napar z tymianku miał łagodzić objawy padaczki, koić nerwy, przepędzać melancholię, zapobiegać złym snom, a nawet wzmagać męstwo i dodawać odwagi, co, być może, wiązało się z greckim źródłosłowem nazwy (gr. thymon – męski, silny, odważny, choć jest to jedna z wielu interpretacji odnoszących się do pochodzenia słowa).
Fakt, że jeszcze w epoce późnego renesansu damy wręczały swoim rycerzom gałązki tymianku przed bitwą lub turniejem, zdaje się potwierdzać tę teorię, choć w tym przypadku tymianek pełnił raczej funkcję amuletu.
Na złą pogodę
Pierwsze uprawy tymianku istniały podobno już w XI-wiecznej Anglii.
Do Polski roślina ta przywędrowała w czasach królowej Bony, przywieziona zapewne przez włoskich zakonników.
W polskich obrzędach i medycynie ludowej tymianek odgrywał bardzo ważną rolę.
Okadzano nim domy, gospodarstwa, a także zwierzęta hodowlane (by nie chorowały), wierzono też, że dymem z macierzanki można odegnać gromadzące się chmury burzowe.
Na polskich wsiach młode kobiety wplatały gałązki tymianku do świętojańskich wianków, w przekonaniu, że pomoże im to w korzystnym zamążpójściu. Wiejskie znachorki zalecały okłady z tymianku na trudno gojące się rany, leczyły nim również dolegliwości układu trawiennego, przeziębienia i choroby płuc.
N
a lekki poród
O szczegółowym zastosowaniu tymianku w polskim ziołolecznictwie i ludowych rytuałach magicznych wspominała w swych pracach m.in. Maria Henslowa, podkreślając jego znaczenie w sferze typowo kobiecej.
Kąpiele w macierzance miały łagodzić bóle menstruacyjne lub ułatwiać szybkie zajście w ciążę, a napar – dodawać sił, by urodziło się zdrowe potomstwo.
Według medycyny ludowej wywar z tymianku uspokajał nerwy przyszłej matki, obniżając stres przedporodowy, a chcąc zapewnić rodzącej łatwiejsze rozwiązanie, należało wsunąć pod posłanie przynajmniej jedną gałązkę rośliny.
Jak podaje Henslowa, zawieszony na szyi woreczek suszonej macierzanki zapobiegał poronieniom i przedwczesnym porodom.
Wykąpanie noworodka w wodzie z dodatkiem tymianku, wzmacniało jego odporność i dawało siłę.
Do ochrony
W dawnej Polsce, co, być może, wiązało się z przeniesieniem tego typu wierzeń ze starożytnej Grecji, stosowano macierzankę jako skuteczny środek przeciwko złym mocom.
Pęki tymianku wieszane w domostwach chroniły przed urokiem, przepędzały diabły i demony, dawały również ochronę przed „złym okiem”.
Zakopane w oborze gałązki macierzanki uniemożliwiały rzucenie klątwy, która sprawiała, że krowy nagle przestawały dawać mleko i zapadały na dziwne choroby.
Podczas świąt Bożego Ciała czy Matki Boskiej Zielnej, święcono macierzankę w przekonaniu, że woda święcona wzmacnia jej działanie i zapewnia wyższą skuteczność odprawianym rytuałom.
Do tej pory na niektórych polskich wsiach istnieje obyczaj wkładania zmarłym do trumny pęków ziół, w tym także gałązek suszonego tymianku, by ułatwić duszy przejście w zaświaty i zabezpieczyć ją przed czyhającymi tam diabelskimi mocami.
Do garnka
Tymianek znalazł zastosowanie również w polskiej kuchni.
W suszonej postaci używa się go jako przyprawy do mięs i marynat, świeży jest doskonałym dodatkiem do sałat i pieczonych warzyw.
W rodzimej kuchni z wolna zyskuje sympatię również zaatar, bliskowschodnia mieszanka przypraw na bazie tymianku.
Choć w Polsce zwykło uważać się, że mieszankę tę tworzy sezam, sumak, oregano i suszony tymianek, jej skład nie zawsze bywa aż tak oczywisty.
W Syrii i Libanie kobiety od stuleci zbierają dziko rosnące zioła, suszą je, a następnie sporządzają z nich mieszanki w oparciu o przekazywane z pokolenia na pokolenie rodzinne przepisy.
W zaatarze, oprócz podstawowych składników, można zatem znaleźć dziki majeranek, bazylię, niekiedy nawet kolendrę, kumin czy cynamon.
Zaatar rozrabia się z oliwą z oliwek i najczęściej jada z jogurtem, serem lub z pieczywem.
Sprzedawane na ulicach Libanu manoushe – pszenne placki posmarowane zaatarem – są dla przeciętnego Libańczyka tym, czym dla Polaka rosół lub schabowy. W jakiej postaci zataar przyjmie się na polskim gruncie?
Na razie używa się go do smarowania chleba, dosypuje się do grillowanych warzyw lub gotowanej cieciorki, ale nigdy nie wiadomo, dokąd zechce zaprowadzić nas kulinarna wyobraźnia.
Shirin Kader
źrodło