03-11-2018, 13:16
Kolendra, a właściwie kolendra siewna (Coriandrum sativum L.), bo to tego gatunku kolendry używamy jako przyprawy, to roślina, która pojawia się na naszych stołach od kilku tysięcy lat.
Pochodzi z basenu Morza Śródziemnego oraz Azji Mniejszej i już w czasach antycznych można ją było spotkać w ogrodach Egiptu, Grecji czy Rzymu.
Uznawana tam była nie tylko za przyprawę, ale wierzono także w jej właściwości lecznicze.
Z tych rejonów głównie za pośrednictwem Rzymian podbijających coraz to nowe rejony rozpowszechniła się na całą Europę - bardzo dobrze nadaje się także do uprawy w naszym klimacie.
W czasach renesansu trochę zapomniana - stopniowo wypierana przez bardziej egzotyczne przyprawy importowane zza oceanu.
Dziś ponownie staje się popularna, ale dociera do nas chyba głównie inną drogą niż znad Morza Śródziemnego.
Kolendra jest także bowiem jednym z powszechniej używanych ziół w kuchni południowej Azji dokąd dotarła już kilka tysięcy lat temu i gdzie na stałe wpisała się w kulturę kulinarną.
Dziś za pośrednictwem coraz popularniejszej kuchni Indyjskiej i Tajskiej odkrywamy kolendrę w nowym, orientalnym wydaniu.
Uprawiana jest także powszechnie w Ameryce Środkowej, gdzie poza kolendrą siewną spotykamy także kolendrę meksykańską, która wbrew nazwie nie należy do rodzaju kolendra, a do rodzaju eryngium (należy do niego m.in. też polski mikołąjek nadmorski), a z kolendrą siewną spotyka się dopiero we wspólnej rodzinie selerowatych.
W dawnych czasach - około XVI wieku na naszych ziemiach określano ją łacińskim mianem koriandru.
Jakkolwiek pięknie brzmi ta nazwa, wywodzi się od gryzienia i pluskiew, którymi ponoć pachnie roślina.
Piszę ponoć, bo szczęśliwie nie wiem jak pachną pluskwy - kolendra w każdym razie ma dość przyjemy zapach.
W czasach mniej odległych popularną nazwą był kolender, dziś posługujemy się właściwie tylko nazwą kolendra, rzadziej nazywamy ją także pietruszką chińską lub polskim pieprzem.
Jeśli ktoś dalej twierdzi, że nie jadł takiej rośliny, niech nie będzie taki pewny, gdyż kolendra stanowi jeden z podstawowych składników różnych mieszanek przyprawowych, m.in. curry (tak, curry to nie jest sproszkowana roślina o nazwie curry, a mieszanka przypraw) czy mniej znanych jak np. tandoori masala.
Można też czasem znaleźć na półkach przyprawę o nazwie dhania - w rzeczywistości są to suszone (całe lub sproszkowane) owoce kolendry ukryte pod indyjską nazwą, nie różniące się niczym od stojących opodal pod polską nazwą kolendra.
Kolendra siewna jest rośliną jednoroczną.
Wyglądem i pokrojem przypomina wiele znanych i popularnych ziół.
Dorasta do 70 cm, przy czym górną część rośliny stanowią kwiaty a później nasiona, dolna część zaś jest pokryta dużą ilością klapowych liści o szerokich działkach (to właśnie te liście wykorzystujemy jako zieleninę).
Latem łodygi zaczynają intensywnie wyrastać i są pokryte liśćmi dość podobnymi do tych z dolnej partii rośliny, tyle że mają wąskie działki i trochę przypominają liście kopru.
Te jak najbardziej też możemy wykorzystywać w kuchni, ale są mniejsze i pojawiają się dopiero latem.
Na szczycie łodyg pojawiają się drobne, białe, bądź delikatnie różowe kwiaty zebrane w baldachy, z których to później tworzą się nasiona w postaci kulistej rozłupki.
Ich wielkość zależy od odmiany - odmiana drobnoowocowa tworzy owoce o masie od 1,5 do 3 gramów na tysiąc owoców, zaś gruboowocowa 18-25 gramów.
Pod koniec lata (przełom lipca i sierpnia), gdy większość owoców ma żółty/brązowawy kolor ścinamy baldachy i obrywamy z nich owoce (także jeszcze te nie w pełni dojrzałe, lekko różowe) i suszymy w domu.
W przemyśle z kolendry pozyskuje się olejki do produkcji perfum - ze względu na intensywny aromat, a także niektórych leków - ma ona bowiem właściwości żółciopędne i pobudzające wydzielanie soków trawiennych.
W warunkach domowych zalewa się zmielone owoce zimną wodą i pozostawia do naciągnięcia na 10-12 godzin, lub wrzątkiem i pije przed lub po posiłkach.
Oczywiście jak zawsze w tym miejscu przypomnę, że żadnych dolegliwości nie powinniśmy leczyć sami i w każdym przypadku powinniśmy się skonsultować z lekarzem aby zminimalizować ewentualne skutki uboczne domowych terapii bądź też wykluczyć poważniejsze choroby mogące powodować nasze dolegliwości.
Kuchnia:
W kuchni możemy już sobie poszaleć bez obaw, bowiem roślina jest jak najbardziej jadalna, w wielu miejscach świata wykorzystuje się zarówno liście, łodygi, nasiona, jak i korzenie.
W wielu przepisach znalazłem też informacje o dekorowaniu dań baldaszkami kwiatów, choć smakowo - sprawdziłem, nie jest to jakiś rarytas, ale zawsze mogą dodać trochę uroku.
Najczęściej korzysta się z liści oraz z nasion i tu ciekawostka - ponieważ ich smak i aromat jest zupełnie odmienny.
Liście są raczej łagodne i ze znanych ziół chyba najmocniej przypominają natkę pietruszki, tyle że są pozbawione jej charakterystycznego aromatu.
Dlatego też są stosowane jako zielenina i stanowią składnik wielu farszy, sałatek, dressingów, dodatków do mięs - najprościej powiedzieć wszędzie tam, gdzie moglibyśmy dodać zieloną pietruszkę.
Owoce są zaś silnie aromatyczne i korzenne.
Zazwyczaj dodajemy je do kiełbas, jaj, sosów, zup, marynat, ale też ciast - pierników czy szarlotki.
W Rosji spotkamy specjalny gatunek ciemnego chleba wypiekanego z nasionami kolendry.
Kuchnia Azjatycka zaś w zasadzie pełna jest kolendry i to zarówno liści jak i owoców, więc jeśli lubimy orientalne smaki z pewnością powinniśmy wprowadzić kolendrę do naszej kuchni.
Warto pamiętać, że liście kolendry tracą swój aromat w trakcie gotowania, dlatego najlepiej jest wrzucać je tuż przed końcem, a jeszcze lepiej jeśli jest to możliwe, po prostu posiekanymi posypać danie tuż przed podaniem na stół.
W ramach ciekawostek dotyczących z dzisiejszego punktu widzenia mniej standardowych zastosowań kolendry można wspomnieć też, że w XVI wieku Tabernaemontaus zalecał kąpiele i pranie odzieży w wywarze ze świeżego ziela kolendry, aby nie tylko usunąć nieprzyjemne zapachy... ale także jako doskonały środek na pozbycie się pcheł i wszy.
Dużo przyjemniejszą ciekawostka na pewno okaże się ta, iż dobrze znane nam papierowe konfetti wywodzi się od kandyzowanych nasion kolendry, którymi obrzucano się niegdyś na balach.
Niezależnie od zastosowania do jakiego będziemy ją wykorzystywać, dobrze jeśli mamy taką możliwość nie kupować jej w markecie, tylko pokusić się o uprawę na działce bądź w doniczce na balkonie - jest całkiem prosta w uprawie, zawsze będzie świeża, trochę nam ozdobi otoczenie, a co najważniejsze będziemy mogli zadbać aby nie była podlewana sztucznymi nawozami i aby nie była pędzona sztucznym doświetlaniem, za co odpłaci nam głębszym smakiem i aromatem.
Cała trudność właściwie ogranicza się do posiania nasion po ustaniu przymrozków (sypiemy na spulchnioną i wilgotną ziemię i posypujemy warstwą ok 0,5 cm).
Po okołu dwóch tygodniach powinna zacząć wschodzić i od tego czasu całą wiosnę i lato mamy świeżą kolendrę, trzeba ją jedynie od czasu do czasu podlać jeśli nie ma opadów.
Liście możemy jeść świeże, możemy je też suszyć, bądź mrozić.
Ważne jedynie jeżeli chcemy doczekać się owoców, aby nie zjeść wszystkich na raz i zostawić część roślinie.
Raczej nie powinna sprawić problemów w uprawie, a jeśli nie będziemy zbierać wszystkich nasion, to może się okazać, że na następną wiosnę w najbliższym sąsiedztwie zaczną pojawiać się młode rośliny, które z roku na rok będą coraz bardziej rozprzestrzeniać się po ogrodzie.
Z uprawy kolendry będziemy zadowoleni nie tylko my, ale także mieszkające u nas pszczoły i inne owady, gdyż kolendrę zaliczamy do roślin mocno miododajnych.
Na zakończenie jeszcze informacja o tym, iż część osób o wrażliwej skórze może doświadczyć podrażnienia w kontakcie z sokiem ze świeżych liści, bądź olejku z nasion.
Duże ilości olejku kolendrowego mogą też zwiększyć podatność naszej skóry na promieniowanie UV, dlatego lepiej nie jeść bardzo dużych ilości kolendry lub pić naparów gdy idziemy się opalać na plażę, ewentualnie powinniśmy wtedy zaopatrzyć się w preparat z filtrem.
Autor: Nef o 03:00
źródło