01-02-2012, 15:45
Znajomemu tarocistka powiedziala, zeby nie rozwodzil sie z zona bo jego syn umrze.
Znajomy sie rozwiodl.
Po kilku latach od rozwodu syn wyjechal do Wloch i wrocil z posocznica w ostrej formie.
Byl utrzymywany w stanie spiaczki farmakologicznej.
Mial skomplikowana operacje, ma dwie zastawki w sercu, faktycznie nikt nie dawal mu szans na przezycie.
Ale zyje i juz od 2 lat nic zlego sie z nim nie dzieje.
Ale ZYJE.
Moze tarociska faktycznie zobaczyla taka ewentualnosc w kartach i szybko wziela skrot: rozwod=smierc dziecka.
Mysle sobie ze ona tak sobie wykombinowala: gdyby zostali razem prawopodobnie dziecu zmienilby sie los i nie pojechal w tym czasie do Wloch, ergo: nie zapadlby na chorobe skutkujaca takim dramatem.
Co nie zmienia faktu zeby nie ferowac wyrokow, bo nie zawsze jedno niezmiennie wynika, tudziez laczy sie z drugim.
Oprocz symboliki trzeba byc bieglym w opowiadaniu historii, bardzo klarownym wyjasnianiu symboliki, bo czasem jedno, nierozwane slowo moze zlamac czyjes zycie.
Ludzie traktuja tarocistow (nie TAROTA) jak wyrok.
Znajomy sie rozwiodl.
Po kilku latach od rozwodu syn wyjechal do Wloch i wrocil z posocznica w ostrej formie.
Byl utrzymywany w stanie spiaczki farmakologicznej.
Mial skomplikowana operacje, ma dwie zastawki w sercu, faktycznie nikt nie dawal mu szans na przezycie.
Ale zyje i juz od 2 lat nic zlego sie z nim nie dzieje.
Ale ZYJE.
Moze tarociska faktycznie zobaczyla taka ewentualnosc w kartach i szybko wziela skrot: rozwod=smierc dziecka.
Mysle sobie ze ona tak sobie wykombinowala: gdyby zostali razem prawopodobnie dziecu zmienilby sie los i nie pojechal w tym czasie do Wloch, ergo: nie zapadlby na chorobe skutkujaca takim dramatem.
Co nie zmienia faktu zeby nie ferowac wyrokow, bo nie zawsze jedno niezmiennie wynika, tudziez laczy sie z drugim.
Oprocz symboliki trzeba byc bieglym w opowiadaniu historii, bardzo klarownym wyjasnianiu symboliki, bo czasem jedno, nierozwane slowo moze zlamac czyjes zycie.
Ludzie traktuja tarocistow (nie TAROTA) jak wyrok.