14-07-2021, 08:50
Król buław
Gdy podjeżdżała pod dom, usłyszała sygnał przychodzącej wiadomości:
Nie możesz mnie ciągle zwodzić. Chcę Cię porwać na najbliższy weekend. Nie przyjmę kolejnej odmowy – pisał Wilczyński, już czwarty raz w podobnym tonie od momentu, gdy wyszła dzisiaj z pracy. Ten esemes jeszcze bardziej ją przygnębił. „W co ja się wpieprzyłam?!” – pomyślała z irytacją, uprzytamniając sobie jednocześnie, że sama postarała się o to, by ją zauważył, zapamiętał i szybko zaproponował jej pracę w TCE. Długo starać się nie musiała, mimo że kręciło się koło niego parę innych babek. I trudno było się temu dziwić. Facet był zadbanym, zamożnym i pewnym siebie pięćdziesięcioparolatkiem, który niedawno się rozwiódł i od tej pory lubił pokazywać się w towarzystwie znacznie młodszych od siebie kobiet. Kamila przypuszczała, że wcześniej też od ich towarzystwa nie stronił, tyle że robił to bardziej dyskretnie… Mimo średniego wzrostu i widocznego łysienia miał w sobie jakiś magnetyzm, który nie wynikał z zasobności portfela, choć ten czynnik, podobnie jak kierownicza pozycja Wilczyńskiego, na pewno nie były tu bez znaczenia. I najwyraźniej czuł się dyrektorem nie tylko w swojej firmie. Był zdecydowany i szedł po swoje, nie licząc się z odmową. A jednocześnie – to Kamila zauważyła już po kilku dniach w TCE – jako szef był naprawdę dobry: decyzyjny, konkretny i skuteczny. Mimo widocznej dla innych nerwowości i niecierpliwości, cieszył się dobrą opinią wśród pracowników. Lubił ludzi, a oni czuli się przy nim bezpiecznie, choć też nie przebierał w słowach, gdy któryś z podwładnych spartaczył swoją robotę lub czegoś zaniechał. Tak, szefem był świetnym, tyle że ona – na własne życzenie – znalazła się teraz na jego celowniku zupełnie z innych powodów, co znacząco wykraczało poza sferę zawodową. I od paru dni przestał to nawet ukrywać, stawał się coraz bardziej śmiały, wręcz nachalny i… no właśnie, w tym sęk, że zupełnie nie przyjmował odmowy.
„To będzie kolejna sieć, z której trzeba się będzie wyplątać” – pomyślała Kamila, otwierając drzwi swojego mieszkania.