21-07-2021, 15:44
7 buław
Czerwcowe dni w pracy mijały szybko, ale nerwowo. Kamila wdrażała się w nowe obowiązki, poznawała ludzi z innych działów i od czasu do czasu sprawdzała, jak radzi sobie Lila, która od momentu pamiętnej rozmowy wyraźnie straciła zapał, by szkolić się w dziedzinie informatyki. Zresztą pod nieobecność Artura, który – jak ustaliła Kamila w dziale kadr – przedłużył zwolnienie, Lila nie za bardzo wiedziała, co ma robić i w związku z tym przypadkowe osoby zlecały jej jakieś doraźne zajęcia. Dla matki i córki było jasne, że chodzi już tylko o wytrwanie dziewczyny w TCE do końca miesiąca. Obie robiły więc dobrą minę do kiepskiej gry, choć dla Kamili ta gra była kiepska głównie z jednego powodu. Ów powód nazywał się Robert Wilczyński. Trudno jej było unikać prezesa, który wciąż znajdywał pretekst, by o coś ją zapytać, poprosić, czy – jak o tym coraz częściej myślała – po prostu ją nękać. Najgorsze było to, że w oczach większości pracowników oni dwoje już stanowili parę, a powściągliwość i dystans ze strony Kamili postrzegano jako grę pozorów. Wilczyński z trudem przełknął odmowę weekendowego wyjazdu. Kamila tym razem wykręciła się wymyśloną historyjką o przyjeździe z zagranicy chrześnicy, której nie widziała przez ostatnie dwa lata… chrześnicy, której nigdy nie miała. Jednocześnie – kłamiąc jak z nut i unikając wszelkich okazji do bardziej poufałego kontaktu – była kompetentna, rzetelna i opanowana. Chciała, by wszyscy, z Wilczyńskim na czele, dostrzegli jej bystrość i pracowitość. Grała na czas. Sądziła, że jeśli pokaże się zawodowo od najlepszej strony, Robertowi głupio będzie ją zwolnić, gdy w końcu powie mu wprost, że nie chce rozwijać z nim relacji na gruncie prywatnym. Miała nadzieję, że człowiek, któremu zależało na kompetentnych pracownikach i dobru firmy, będzie potrafił wzbić się ponad osobistą urazę i przełknąć gorzką pigułkę. Ale nadzieja to nie pewność. Dlatego, póki co, unikała szczerej, prywatnej rozmowy z Robertem i koncentrując się na pracy, dzień po dniu budowała swoją pozycję w firmie.
Ta czujność i konsekwencja w realizacji planu kosztowała ją wiele energii. Myślała o Wilczyńskim i jego finalnej reakcji, która teoretycznie mogła pozbawić ją dobrego stanowiska. Ale myślała też o Arturze i jego przedłużającej się nieobecności. Kilka razy już wybierała jego numer, ale nie zdecydowała się na rozmowę. Wiedziała, że po pamiętnym spotkaniu w parku piłeczka jest po jego stronie. Musi dać mu czas na oswojenie się z prawdą, którą usłyszał. W końcu nie co dzień człowiek dowiaduje się, że ma nastoletnie dziecko. Właśnie, dziecko! Dziecko, które wciąż nie zna swojego ojca, choć właśnie osiągnęło pełnoletniość. Kolejny węzeł gordyjski, który splatała latami i który teraz domagał się przecięcia. Odczuwała niepokój i w pracy, i w domu. Niepokój, a przy tym coraz większe zmęczenie.
Czerwcowe dni w pracy mijały szybko, ale nerwowo. Kamila wdrażała się w nowe obowiązki, poznawała ludzi z innych działów i od czasu do czasu sprawdzała, jak radzi sobie Lila, która od momentu pamiętnej rozmowy wyraźnie straciła zapał, by szkolić się w dziedzinie informatyki. Zresztą pod nieobecność Artura, który – jak ustaliła Kamila w dziale kadr – przedłużył zwolnienie, Lila nie za bardzo wiedziała, co ma robić i w związku z tym przypadkowe osoby zlecały jej jakieś doraźne zajęcia. Dla matki i córki było jasne, że chodzi już tylko o wytrwanie dziewczyny w TCE do końca miesiąca. Obie robiły więc dobrą minę do kiepskiej gry, choć dla Kamili ta gra była kiepska głównie z jednego powodu. Ów powód nazywał się Robert Wilczyński. Trudno jej było unikać prezesa, który wciąż znajdywał pretekst, by o coś ją zapytać, poprosić, czy – jak o tym coraz częściej myślała – po prostu ją nękać. Najgorsze było to, że w oczach większości pracowników oni dwoje już stanowili parę, a powściągliwość i dystans ze strony Kamili postrzegano jako grę pozorów. Wilczyński z trudem przełknął odmowę weekendowego wyjazdu. Kamila tym razem wykręciła się wymyśloną historyjką o przyjeździe z zagranicy chrześnicy, której nie widziała przez ostatnie dwa lata… chrześnicy, której nigdy nie miała. Jednocześnie – kłamiąc jak z nut i unikając wszelkich okazji do bardziej poufałego kontaktu – była kompetentna, rzetelna i opanowana. Chciała, by wszyscy, z Wilczyńskim na czele, dostrzegli jej bystrość i pracowitość. Grała na czas. Sądziła, że jeśli pokaże się zawodowo od najlepszej strony, Robertowi głupio będzie ją zwolnić, gdy w końcu powie mu wprost, że nie chce rozwijać z nim relacji na gruncie prywatnym. Miała nadzieję, że człowiek, któremu zależało na kompetentnych pracownikach i dobru firmy, będzie potrafił wzbić się ponad osobistą urazę i przełknąć gorzką pigułkę. Ale nadzieja to nie pewność. Dlatego, póki co, unikała szczerej, prywatnej rozmowy z Robertem i koncentrując się na pracy, dzień po dniu budowała swoją pozycję w firmie.
Ta czujność i konsekwencja w realizacji planu kosztowała ją wiele energii. Myślała o Wilczyńskim i jego finalnej reakcji, która teoretycznie mogła pozbawić ją dobrego stanowiska. Ale myślała też o Arturze i jego przedłużającej się nieobecności. Kilka razy już wybierała jego numer, ale nie zdecydowała się na rozmowę. Wiedziała, że po pamiętnym spotkaniu w parku piłeczka jest po jego stronie. Musi dać mu czas na oswojenie się z prawdą, którą usłyszał. W końcu nie co dzień człowiek dowiaduje się, że ma nastoletnie dziecko. Właśnie, dziecko! Dziecko, które wciąż nie zna swojego ojca, choć właśnie osiągnęło pełnoletniość. Kolejny węzeł gordyjski, który splatała latami i który teraz domagał się przecięcia. Odczuwała niepokój i w pracy, i w domu. Niepokój, a przy tym coraz większe zmęczenie.