31-07-2021, 12:45
I Mag
Kwadrans po 21-ej Kamila zobaczyła, jak znajome volvo wjeżdża na podwórko. Otworzyła wcześniej bramę, by mógł wygodnie zaparkować. Gdy wysiadał z auta, wyszła na ganek. Najwyraźniej on też odwiedził jakiś sklep, bo teraz miał w ręku torbę.
- Przepraszam za spóźnienie. I tak z trudem się od nich wyrwałem – tłumaczył się, lecz jego głos nie brzmiał przepraszająco. Był pewny siebie i świadomy wrażenia, jakie na niej wywarł. – Pięknie wyglądasz. Uwielbiam naturalność – to był zgrabny komplement, ale Kamila zastanowiła się przez moment, czy w słowie „naturalność” nie kryje się przypadkiem jakiś ironiczny komentarz do jej nonszalanckiej kombinacji stylów „seksowny wygląd” i „działkowy luz”, bo nowej fioletowo–czarnej sukience z gołymi plecami towarzyszyły, niestety, zwykłe klapki na koturnie – jej najwygodniejsze letnie buty.
- Cieszę się, że jesteś. Przygotowałam lekką kolację – mówiła to, patrząc mu w oczy. Chciała zobaczyć, czy jest choć trochę stremowany tą niecodzienną sytuacją.
- A ja przyniosłem wino do kolacji. A raczej dwa różne wina, bo nie wiedziałem, co lubisz i… co ugotujesz – mówił to z uśmiechem i z dużą swobodą, jakby co tydzień atrakcyjne babki zapraszały go do swoich domów. Wyraźnie był świadomy swojego uroku, co dawało mu pewność siebie i luz w kontaktach z kobietami. Było to niezwykle pociągające, a jednocześnie zachęciło Kamilę do tego, by – niejako wbrew sobie i swojemu pożądaniu – nie ułatwiać mu sprawy.
- To miłe, że pomyślałeś o winie. Niestety na większość reaguję alergicznie. Zwłaszcza na czerwone. Ale otworzymy któreś dla ciebie. Ja pijam tylko swoje nalewki. I drinki na bazie martini lub prosecco. Czasami jeszcze mohito – wypowiedzenie tych paru zdań dało jej drobną satysfakcję. Jakby odzyskiwała utraconą pozycję. Ale w tym momencie Tomasz wyciągnął kolejnego królika z kapelusza, a raczej z wewnętrznej kieszeni swojej granatowej wiatrówki. – Mam dla Ciebie coś jeszcze – powiedział, wręczając jej małe, białe pudełeczko.
„Punkt dla ciebie” – pomyślała Kamila, bo takiego obrotu sprawy absolutnie się nie spodziewała. Spojrzała na niego pytająco, ale on po prostu przyglądał jej się z uśmiechem. – Nie jest to wprawdzie pierścionek z brylantem, jakby mogło sugerować opakowanie, ale i tak warto otworzyć. Śmiało! – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Otworzyła. I oniemiała. W pudełeczku był duży ametyst. Kamień, około 6-centymetrowy, był lekko oszlifowany, miał kształt obelisku i srebrną obrączkę z jednej strony, co umożliwiało noszenie go jako wisiorka.
- Jest… jest przepiękny – Kamila wiedziała już, że tym niezwykłym, nieoczekiwanym prezentem Tomasz wytrącił jej oręż z ręki. A jednocześnie wzbudził w niej poczucie wdzięczności. I ciekawość.
- Zrobiłem go już dawno temu. Kiedy cię dzisiaj zobaczyłem przed furtką, wiedziałem, że ten kamień czekał na ciebie. Po prostu bardzo do siebie pasujecie. A swoją drogą to interesujące, że założyłaś dzisiaj fioletową sukienkę – powiedział, a potem po prostu lekko przyciągnął ją do siebie i pocałował w usta.
Kwadrans po 21-ej Kamila zobaczyła, jak znajome volvo wjeżdża na podwórko. Otworzyła wcześniej bramę, by mógł wygodnie zaparkować. Gdy wysiadał z auta, wyszła na ganek. Najwyraźniej on też odwiedził jakiś sklep, bo teraz miał w ręku torbę.
- Przepraszam za spóźnienie. I tak z trudem się od nich wyrwałem – tłumaczył się, lecz jego głos nie brzmiał przepraszająco. Był pewny siebie i świadomy wrażenia, jakie na niej wywarł. – Pięknie wyglądasz. Uwielbiam naturalność – to był zgrabny komplement, ale Kamila zastanowiła się przez moment, czy w słowie „naturalność” nie kryje się przypadkiem jakiś ironiczny komentarz do jej nonszalanckiej kombinacji stylów „seksowny wygląd” i „działkowy luz”, bo nowej fioletowo–czarnej sukience z gołymi plecami towarzyszyły, niestety, zwykłe klapki na koturnie – jej najwygodniejsze letnie buty.
- Cieszę się, że jesteś. Przygotowałam lekką kolację – mówiła to, patrząc mu w oczy. Chciała zobaczyć, czy jest choć trochę stremowany tą niecodzienną sytuacją.
- A ja przyniosłem wino do kolacji. A raczej dwa różne wina, bo nie wiedziałem, co lubisz i… co ugotujesz – mówił to z uśmiechem i z dużą swobodą, jakby co tydzień atrakcyjne babki zapraszały go do swoich domów. Wyraźnie był świadomy swojego uroku, co dawało mu pewność siebie i luz w kontaktach z kobietami. Było to niezwykle pociągające, a jednocześnie zachęciło Kamilę do tego, by – niejako wbrew sobie i swojemu pożądaniu – nie ułatwiać mu sprawy.
- To miłe, że pomyślałeś o winie. Niestety na większość reaguję alergicznie. Zwłaszcza na czerwone. Ale otworzymy któreś dla ciebie. Ja pijam tylko swoje nalewki. I drinki na bazie martini lub prosecco. Czasami jeszcze mohito – wypowiedzenie tych paru zdań dało jej drobną satysfakcję. Jakby odzyskiwała utraconą pozycję. Ale w tym momencie Tomasz wyciągnął kolejnego królika z kapelusza, a raczej z wewnętrznej kieszeni swojej granatowej wiatrówki. – Mam dla Ciebie coś jeszcze – powiedział, wręczając jej małe, białe pudełeczko.
„Punkt dla ciebie” – pomyślała Kamila, bo takiego obrotu sprawy absolutnie się nie spodziewała. Spojrzała na niego pytająco, ale on po prostu przyglądał jej się z uśmiechem. – Nie jest to wprawdzie pierścionek z brylantem, jakby mogło sugerować opakowanie, ale i tak warto otworzyć. Śmiało! – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Otworzyła. I oniemiała. W pudełeczku był duży ametyst. Kamień, około 6-centymetrowy, był lekko oszlifowany, miał kształt obelisku i srebrną obrączkę z jednej strony, co umożliwiało noszenie go jako wisiorka.
- Jest… jest przepiękny – Kamila wiedziała już, że tym niezwykłym, nieoczekiwanym prezentem Tomasz wytrącił jej oręż z ręki. A jednocześnie wzbudził w niej poczucie wdzięczności. I ciekawość.
- Zrobiłem go już dawno temu. Kiedy cię dzisiaj zobaczyłem przed furtką, wiedziałem, że ten kamień czekał na ciebie. Po prostu bardzo do siebie pasujecie. A swoją drogą to interesujące, że założyłaś dzisiaj fioletową sukienkę – powiedział, a potem po prostu lekko przyciągnął ją do siebie i pocałował w usta.