05-08-2021, 22:25
As pucharów
Niedzielne przedpołudnie przyniosło otrzeźwienie. Zaspali i Tomasz pospiesznie jadł śniadanie, które dla nich przygotowała. Wciąż był czarujący, uśmiechał się i komplementował ją, lecz Kamila czuła, że myślami jest już w trasie. Mieszkał w okolicach Warszawy, ponad 100 km od Grotnik, w których pojawił się na zaproszenie swoich dobrych znajomych. Odwiedzał ich parę razy w roku. W ciągu tych kilkunastu godzin, które razem spędzili, Kamila czegoś jednak się o nim dowiedziała. Był od niej o 6 lat młodszy, nie miał żony ani dzieci, pracował w rodzinnej firmie, którą prowadził ze starszym bratem, a poza metaloplastyką ogrodzeniową hobbistycznie zajmował się projektowaniem i wykonywaniem biżuterii. Niewątpliwie był człowiekiem bardzo zajętym, co szybko zrozumiała. Nie mogła oczekiwać, że będą się często i regularnie spotykać. Zresztą w tej chwili nie wiedziała nawet, czy on w ogóle będzie dążył do kolejnego spotkania, chociaż poprosił o numer jej telefonu.
Przed odjazdem mocno ją uściskał, wycałował po twarzy i patrząc jej w oczy, ciepło powiedział:
- Było niesamowicie. Dziękuję.
- Zobaczymy się jeszcze? – Nie chciała o to zapytać, a jednak te słowa same domagały się wypowiedzenia na głos.
- Oczywiście. I oboje musimy się postarać, żeby nastąpiło to jak najszybciej – odpowiedział, wsiadając już do auta.
Gdy odjechał, poczuła ogromny żal. Niemal fizyczny ból. Ukochana działka, która zaledwie dobę wcześniej dawała jej radość i poczucie wolności, teraz wydawała się potwornie pusta. W domku wszystko przypominało o jego niedawnej obecności: talerz z resztkami jajecznicy, fusy w filiżance, niedosunięte do stołu krzesło. Najbardziej zabolał widok zmiętej pościeli w sypialni. I zamiast ją schować i wziąć się za sprzątanie, położyła się na łóżku i sięgnęła po ametystowy wisiorek, który leżał na szafce nocnej. Odczuwała teraz ambiwalentne emocje: wdzięczność do losu, że po paru latach pozbawionych wyższych uniesień, dane jej było znów doświadczyć prawdziwej namiętności i tak cudownej bliskości fizycznej ze wspaniałym mężczyzną; błogość i wzruszenie, gdy przypominała sobie jego dotyk, głos i smak ust; radości z pięknego upominku, którym została przez niego tak nieoczekiwanie obdarowana oraz… lęk. Zrozumiała, że ten człowiek obudził w niej coś, co przez ostatnie lata było uśpione. Poruszył czułą strunę, której ona sama wolała nie dotykać; sprawił, że całkowicie przestała kontrolować i tłumić swoje uczucia. I teraz łkała, przyciskając do siebie wymiętą poduszkę, nie zastanawiając się nad tym, czy płacze ze szczęścia, czy raczej ze spodziewanego nieszczęścia i lęku przed odczuwaniem tęsknoty. A może ze wszystkich tych powodów naraz.
„Nektar szczęścia nigdy nie bywa bez domieszki. Lepiej jednak wypić go razem z piołunem, aniżeli nigdy nie skosztować” – te słowa z przeczytanej w młodości powieści pojawiły się nagle w jej głowie, przypominając o uczuciach, z którymi kilkakrotnie musiała sobie w ciągu ostatnich 20 lat jakoś poradzić...
Niedzielne przedpołudnie przyniosło otrzeźwienie. Zaspali i Tomasz pospiesznie jadł śniadanie, które dla nich przygotowała. Wciąż był czarujący, uśmiechał się i komplementował ją, lecz Kamila czuła, że myślami jest już w trasie. Mieszkał w okolicach Warszawy, ponad 100 km od Grotnik, w których pojawił się na zaproszenie swoich dobrych znajomych. Odwiedzał ich parę razy w roku. W ciągu tych kilkunastu godzin, które razem spędzili, Kamila czegoś jednak się o nim dowiedziała. Był od niej o 6 lat młodszy, nie miał żony ani dzieci, pracował w rodzinnej firmie, którą prowadził ze starszym bratem, a poza metaloplastyką ogrodzeniową hobbistycznie zajmował się projektowaniem i wykonywaniem biżuterii. Niewątpliwie był człowiekiem bardzo zajętym, co szybko zrozumiała. Nie mogła oczekiwać, że będą się często i regularnie spotykać. Zresztą w tej chwili nie wiedziała nawet, czy on w ogóle będzie dążył do kolejnego spotkania, chociaż poprosił o numer jej telefonu.
Przed odjazdem mocno ją uściskał, wycałował po twarzy i patrząc jej w oczy, ciepło powiedział:
- Było niesamowicie. Dziękuję.
- Zobaczymy się jeszcze? – Nie chciała o to zapytać, a jednak te słowa same domagały się wypowiedzenia na głos.
- Oczywiście. I oboje musimy się postarać, żeby nastąpiło to jak najszybciej – odpowiedział, wsiadając już do auta.
Gdy odjechał, poczuła ogromny żal. Niemal fizyczny ból. Ukochana działka, która zaledwie dobę wcześniej dawała jej radość i poczucie wolności, teraz wydawała się potwornie pusta. W domku wszystko przypominało o jego niedawnej obecności: talerz z resztkami jajecznicy, fusy w filiżance, niedosunięte do stołu krzesło. Najbardziej zabolał widok zmiętej pościeli w sypialni. I zamiast ją schować i wziąć się za sprzątanie, położyła się na łóżku i sięgnęła po ametystowy wisiorek, który leżał na szafce nocnej. Odczuwała teraz ambiwalentne emocje: wdzięczność do losu, że po paru latach pozbawionych wyższych uniesień, dane jej było znów doświadczyć prawdziwej namiętności i tak cudownej bliskości fizycznej ze wspaniałym mężczyzną; błogość i wzruszenie, gdy przypominała sobie jego dotyk, głos i smak ust; radości z pięknego upominku, którym została przez niego tak nieoczekiwanie obdarowana oraz… lęk. Zrozumiała, że ten człowiek obudził w niej coś, co przez ostatnie lata było uśpione. Poruszył czułą strunę, której ona sama wolała nie dotykać; sprawił, że całkowicie przestała kontrolować i tłumić swoje uczucia. I teraz łkała, przyciskając do siebie wymiętą poduszkę, nie zastanawiając się nad tym, czy płacze ze szczęścia, czy raczej ze spodziewanego nieszczęścia i lęku przed odczuwaniem tęsknoty. A może ze wszystkich tych powodów naraz.
„Nektar szczęścia nigdy nie bywa bez domieszki. Lepiej jednak wypić go razem z piołunem, aniżeli nigdy nie skosztować” – te słowa z przeczytanej w młodości powieści pojawiły się nagle w jej głowie, przypominając o uczuciach, z którymi kilkakrotnie musiała sobie w ciągu ostatnich 20 lat jakoś poradzić...