XVII Gwiazda
Od kilku dni w TCE czas mijał spokojniej i zdecydowanie przyjemniej. Wilczyński wyjechał na dwutygodniowy odpoczynek. W tym samym czasie urlop wzięła Alicja z działu kadr, podsycając tym samym plotki na temat swojego związku z szefem. O domniemanym romansie Wilczyńskiego z Kamilą już zapomniano, ku radości i uldze zarówno jednej, jak i drugiej kobiety. Pod nieobecność Roberta, w myśl przysłowia „gdy kota nie ma, myszy harcują”, dawało się odczuć rozprężenie w całej firmie. Niemal wszyscy pracowali wolniej i mniej, za to chętnie rozmawiali o planowanych urlopach. Mariusz, którego Wilczyński wyznaczył na swojego tymczasowego zastępcę, dobrze znał zwyczaje sezonu ogórkowego i nie wszczynał larum, gdy ludzie nieco przedłużali sobie przerwę na lunch lub wyłączali swoje komputery pół godziny wcześniej niż zwykle. Przypominał tylko, że zadania muszą być wykonane, a projekty zakończone bez opóźnień.
Podczas czwartkowej przerwy na poranną kawę Kamila wysłała kurtuazyjną wiadomość do Artura:
Hej! Jak się dzisiaj czujesz? Dobrze przespałeś ostatnią noc?
Po dziesięciu minutach otrzymała odpowiedź:
Dzisiejszy dzień jest rzeczywiście dobry. Odłączyli mnie od wszystkiego. Poza wenflonem nie mam już nic: żadnych rurek wystających z brzucha, żadnych worków. Już nie karmią mnie dożylnie i mogę swobodnie wstawać. Jestem jeszcze obolały i trochę spuchnięty, ale chodzę i nawet się sam wykąpałem. Obiecali, że najpóźniej za tydzień mnie wypuszczą. Mam nadzieję, że nie zmienią zdania. Nudzę się strasznie, nie spodziewałem się, że będę tutaj tak długo L A może… zechciałabyś mnie odwiedzić i podrzucić coś do czytania?
Bez wahania odpowiedziała:
Oczywiście. Mogę przyjechać choćby dzisiaj po 18. Podaj tylko nazwę oddziału i numer sali. I określ precyzyjniej swoje aktualne preferencje czytelnicze, bo przypuszczam, że z fantasy wyrosłeś J
Przed opuszczeniem firmy Kamila miała już wszystkie niezbędne informacje. Artur musiał się faktycznie znacznie lepiej czuć, bo przysłał kilka smsów i wyraźnie czekał na jej odwiedziny.
Bardzo chciała go zobaczyć, ale też trochę obawiała się tego spotkania. Nie widziała go od wielu tygodni, od czasu pamiętnej rozmowy w parku. Domyślała się, że temat Lilki powróci. Do tego z pewnością dojdą emocje związane z jego sytuacją zdrowotną i pobytem w szpitalu… Ale poprosił, by go odwiedziła. Nareszcie mogła coś dla niego zrobić i to było w tej chwili ważne. Nie mniej ważne od nadziei, że wyniki biopsji przyniosą dobre zakończenie tej trudnej szpitalnej historii.
Kilka minut po 18-ej weszła na oddział chorób wewnętrznych i zapytała napotkaną pielęgniarkę o salę nr 53.
Od kilku dni w TCE czas mijał spokojniej i zdecydowanie przyjemniej. Wilczyński wyjechał na dwutygodniowy odpoczynek. W tym samym czasie urlop wzięła Alicja z działu kadr, podsycając tym samym plotki na temat swojego związku z szefem. O domniemanym romansie Wilczyńskiego z Kamilą już zapomniano, ku radości i uldze zarówno jednej, jak i drugiej kobiety. Pod nieobecność Roberta, w myśl przysłowia „gdy kota nie ma, myszy harcują”, dawało się odczuć rozprężenie w całej firmie. Niemal wszyscy pracowali wolniej i mniej, za to chętnie rozmawiali o planowanych urlopach. Mariusz, którego Wilczyński wyznaczył na swojego tymczasowego zastępcę, dobrze znał zwyczaje sezonu ogórkowego i nie wszczynał larum, gdy ludzie nieco przedłużali sobie przerwę na lunch lub wyłączali swoje komputery pół godziny wcześniej niż zwykle. Przypominał tylko, że zadania muszą być wykonane, a projekty zakończone bez opóźnień.
Podczas czwartkowej przerwy na poranną kawę Kamila wysłała kurtuazyjną wiadomość do Artura:
Hej! Jak się dzisiaj czujesz? Dobrze przespałeś ostatnią noc?
Po dziesięciu minutach otrzymała odpowiedź:
Dzisiejszy dzień jest rzeczywiście dobry. Odłączyli mnie od wszystkiego. Poza wenflonem nie mam już nic: żadnych rurek wystających z brzucha, żadnych worków. Już nie karmią mnie dożylnie i mogę swobodnie wstawać. Jestem jeszcze obolały i trochę spuchnięty, ale chodzę i nawet się sam wykąpałem. Obiecali, że najpóźniej za tydzień mnie wypuszczą. Mam nadzieję, że nie zmienią zdania. Nudzę się strasznie, nie spodziewałem się, że będę tutaj tak długo L A może… zechciałabyś mnie odwiedzić i podrzucić coś do czytania?
Bez wahania odpowiedziała:
Oczywiście. Mogę przyjechać choćby dzisiaj po 18. Podaj tylko nazwę oddziału i numer sali. I określ precyzyjniej swoje aktualne preferencje czytelnicze, bo przypuszczam, że z fantasy wyrosłeś J
Przed opuszczeniem firmy Kamila miała już wszystkie niezbędne informacje. Artur musiał się faktycznie znacznie lepiej czuć, bo przysłał kilka smsów i wyraźnie czekał na jej odwiedziny.
Bardzo chciała go zobaczyć, ale też trochę obawiała się tego spotkania. Nie widziała go od wielu tygodni, od czasu pamiętnej rozmowy w parku. Domyślała się, że temat Lilki powróci. Do tego z pewnością dojdą emocje związane z jego sytuacją zdrowotną i pobytem w szpitalu… Ale poprosił, by go odwiedziła. Nareszcie mogła coś dla niego zrobić i to było w tej chwili ważne. Nie mniej ważne od nadziei, że wyniki biopsji przyniosą dobre zakończenie tej trudnej szpitalnej historii.
Kilka minut po 18-ej weszła na oddział chorób wewnętrznych i zapytała napotkaną pielęgniarkę o salę nr 53.