11-10-2021, 23:34
9 kielichów
Sobota z Tomaszem upływała rozkosznie leniwie. „Czysty hedonizm” – myślała Kamila, gdy po raz kolejny wysuwała się z jego objęć, by zaczerpnąć tchu. Nie chciała w ten weekend myśleć ani o Arturze, ani o kimkolwiek czy czymkolwiek innym. Miała u siebie wspaniałego kochanka, a jej ciało było spragnione ciepła drugiego ciała. Z Tomaszem ta temperatura była bardzo wysoka, dlatego też wyłączyła umysł i całkowicie zaufała zmysłom. Czuła się tak, jakby otrzymała w prezencie pakiet najlepszych zabiegów w ekskluzywnym spa. I przyznała sobie prawo do tego, by w pełni wykorzystać „karnet”, który w osobie Tomasza podarował jej los.
Podczas „porannej” kawy, którą popijali w południe na balkonie, rozmawiali o wszystkim i niczym. Nie pojawiły się tematy ważne, które cokolwiek by między nimi nazwały czy dookreślały. Wprawdzie Tomasz ubolewał nad tym , że nie mieszkają w jednym mieście, a ona potwierdziła jego opinię krótkim „szkoda”, ale w tym samym momencie uświadomiła sobie, że nawet gdyby mieszkali na tym samym osiedlu, ta znajomość i tak miałaby krótki termin przydatności. Był od niej parę lat młodszy i prawdopodobnie dopiero miał przed sobą ten etap życia, który ona już odhaczyła kilkanaście lat temu – to dzieliło ich bardziej niż różnica wieku. Wiedziała, że w bliżej nieokreślonej przyszłości chciałby założyć rodzinę i mieć własne dzieci, skoro – jak jej kiedyś napisał – bardzo je lubił. Przez te kilka tygodni, które minęły od spotkania na działce, miała wystarczająco dużo czasu, by to wszystko zobaczyć we właściwym świetle i spokojnie przeanalizować. Czar wciąż trwał, ale w coraz większym stopniu towarzyszyła mu akceptacja istniejącego stanu rzeczy. Pogodziła się z tym, że nic razem nie zbudują, choć i fizycznie, i intelektualnie doskonale do siebie pasowali. Tego dopasowania było jej najbardziej żal. Wiedziała, jak trudno jest spotkać człowieka, z którym ma się porozumienie zarówno na poziomie ciała, jak i umysłu. Wyróżniała jeszcze jeden poziom – umownie nazywała go więzią duchową, ale coś takiego zdarzało się niezwykle rzadko. I raczej nie wierzyła, że kiedykolwiek spotka mężczyznę, z którym doświadczy więzi na wszystkich trzech poziomach. Dlatego też 2/3, które wyraźnie było odczuwalne w bliskich kontaktach z Tomaszem, uważała za bardzo dobry wynik. Przeczuwała, że będzie znów tęsknić za jego dotykiem, dlatego tak łatwo i chętnie poddawała się wszelkim pieszczotom – chciała się nimi nasycić niejako na zapas.
Popołudnie spędzili na długim spacerze, który zakończyli w osiedlowym pubie. I kiedy niespiesznie sączyli swoje drinki, niespodziewanie zadzwonił telefon. Kamila zamierzała go zignorować, ale gdy usłyszała, że dzwoni ponownie, wyjęła aparat z torebki i odebrała, bo – jak się okazało - córka potrzebowała z nią pilnie porozmawiać.
Sobota z Tomaszem upływała rozkosznie leniwie. „Czysty hedonizm” – myślała Kamila, gdy po raz kolejny wysuwała się z jego objęć, by zaczerpnąć tchu. Nie chciała w ten weekend myśleć ani o Arturze, ani o kimkolwiek czy czymkolwiek innym. Miała u siebie wspaniałego kochanka, a jej ciało było spragnione ciepła drugiego ciała. Z Tomaszem ta temperatura była bardzo wysoka, dlatego też wyłączyła umysł i całkowicie zaufała zmysłom. Czuła się tak, jakby otrzymała w prezencie pakiet najlepszych zabiegów w ekskluzywnym spa. I przyznała sobie prawo do tego, by w pełni wykorzystać „karnet”, który w osobie Tomasza podarował jej los.
Podczas „porannej” kawy, którą popijali w południe na balkonie, rozmawiali o wszystkim i niczym. Nie pojawiły się tematy ważne, które cokolwiek by między nimi nazwały czy dookreślały. Wprawdzie Tomasz ubolewał nad tym , że nie mieszkają w jednym mieście, a ona potwierdziła jego opinię krótkim „szkoda”, ale w tym samym momencie uświadomiła sobie, że nawet gdyby mieszkali na tym samym osiedlu, ta znajomość i tak miałaby krótki termin przydatności. Był od niej parę lat młodszy i prawdopodobnie dopiero miał przed sobą ten etap życia, który ona już odhaczyła kilkanaście lat temu – to dzieliło ich bardziej niż różnica wieku. Wiedziała, że w bliżej nieokreślonej przyszłości chciałby założyć rodzinę i mieć własne dzieci, skoro – jak jej kiedyś napisał – bardzo je lubił. Przez te kilka tygodni, które minęły od spotkania na działce, miała wystarczająco dużo czasu, by to wszystko zobaczyć we właściwym świetle i spokojnie przeanalizować. Czar wciąż trwał, ale w coraz większym stopniu towarzyszyła mu akceptacja istniejącego stanu rzeczy. Pogodziła się z tym, że nic razem nie zbudują, choć i fizycznie, i intelektualnie doskonale do siebie pasowali. Tego dopasowania było jej najbardziej żal. Wiedziała, jak trudno jest spotkać człowieka, z którym ma się porozumienie zarówno na poziomie ciała, jak i umysłu. Wyróżniała jeszcze jeden poziom – umownie nazywała go więzią duchową, ale coś takiego zdarzało się niezwykle rzadko. I raczej nie wierzyła, że kiedykolwiek spotka mężczyznę, z którym doświadczy więzi na wszystkich trzech poziomach. Dlatego też 2/3, które wyraźnie było odczuwalne w bliskich kontaktach z Tomaszem, uważała za bardzo dobry wynik. Przeczuwała, że będzie znów tęsknić za jego dotykiem, dlatego tak łatwo i chętnie poddawała się wszelkim pieszczotom – chciała się nimi nasycić niejako na zapas.
Popołudnie spędzili na długim spacerze, który zakończyli w osiedlowym pubie. I kiedy niespiesznie sączyli swoje drinki, niespodziewanie zadzwonił telefon. Kamila zamierzała go zignorować, ale gdy usłyszała, że dzwoni ponownie, wyjęła aparat z torebki i odebrała, bo – jak się okazało - córka potrzebowała z nią pilnie porozmawiać.