01-11-2021, 21:47
Zygmunt Jan Prusiński
PO DRUGIEJ STRONIE DUSZY
Naocznego świadka
dla mojej drugiej duszy w iluzji piekących stóp –
i wody dzban na obmycie brudów doczesnych które,
przylepiają swoją ciekawość do miejsc ukrytych –
pośród prywatności jak sen.
Podróżować chciałbym linią tęczy,
wzbogacać swe niedostatki fragmentem gwiazd,
które najczęściej spadają do dębowego lasu,
a tam na wyszukanej złocistej polanie ognisko ogrzewa zimne metafory...
I jeszcze dalej w kosmosie dzieciństwa
odebrać głosy zapomnianych cieni,
kiedy skrzydlą się mądre myśli w takt iskry temperamentu
otoczone gościnnością babiego lata i cichej
pajęczyny z zewnątrz. –
Czy mam szansę przeżyć rozkwit kamieni w otoczce zamkniętego koła ziemi,
gdzie wszystko jest delikatnie poukładane z sensem,
że nawet modlitewny zasiew zbóż
sprzyja nie tylko namiestnikom – ale i biednym.
Jeśli się kiedyś obudzę
w świetlanym lustrze pękniętego orzecha –
nie męczcie mnie co jest po drugiej stronie zaśnięcia...
Tam wióry akwarelowych barw
odcieni przyciągają do brzegu wirujący lot mew.
I tylko tyle można osiągnąć –
i tylko tyle można mieć.
czerwiec 1992 - Wiedeń
(Wiersze emigracyjne pisane w Wiedniu)
z tomiku pt. „W krainie żebraków słyszę bluesa”
PO DRUGIEJ STRONIE DUSZY
Naocznego świadka
dla mojej drugiej duszy w iluzji piekących stóp –
i wody dzban na obmycie brudów doczesnych które,
przylepiają swoją ciekawość do miejsc ukrytych –
pośród prywatności jak sen.
Podróżować chciałbym linią tęczy,
wzbogacać swe niedostatki fragmentem gwiazd,
które najczęściej spadają do dębowego lasu,
a tam na wyszukanej złocistej polanie ognisko ogrzewa zimne metafory...
I jeszcze dalej w kosmosie dzieciństwa
odebrać głosy zapomnianych cieni,
kiedy skrzydlą się mądre myśli w takt iskry temperamentu
otoczone gościnnością babiego lata i cichej
pajęczyny z zewnątrz. –
Czy mam szansę przeżyć rozkwit kamieni w otoczce zamkniętego koła ziemi,
gdzie wszystko jest delikatnie poukładane z sensem,
że nawet modlitewny zasiew zbóż
sprzyja nie tylko namiestnikom – ale i biednym.
Jeśli się kiedyś obudzę
w świetlanym lustrze pękniętego orzecha –
nie męczcie mnie co jest po drugiej stronie zaśnięcia...
Tam wióry akwarelowych barw
odcieni przyciągają do brzegu wirujący lot mew.
I tylko tyle można osiągnąć –
i tylko tyle można mieć.
czerwiec 1992 - Wiedeń
(Wiersze emigracyjne pisane w Wiedniu)
z tomiku pt. „W krainie żebraków słyszę bluesa”