28-11-2021, 22:32
Rzeszotarski Przemysław
Budzę się...
Za oknem świt, stopniowo wygasza noc.
I oto gwiazda poranna odchodzi,
Ustępując miejsca Słońcu - panu dnia.
Ciepła poświata oblewa moją twarz.
Miękkim dotykiem otwiera mi oczy.
Razem ze mną budzą się zmysły uśpione.
Mgliste kontury przedmiotów wpadają
Przez ciemne źrenice na dno oka,
Które jeszcze nic nie rozumie.
Ospały umysł zbiera je kolejno.
I układa w kształty logiczne.
Bym mógł nimi zawładnąć.
Nieznane dźwięki wdzierają się w mój sen,
Opanowując każdy jego zakamarek.
Niepokoją mój błogi stan uśpienia.
By ostatecznie wyrwać mnie z niego.
I objawić się falą materii dźwięcznej.
Teraz są realne. Czuję je w powietrzu.
Jak ptak, gdy zanadto oddali się od lądu.
Powraca czucie w moje ciało.
Ten, co mnie uśpił zmęczeniem przebitego,
Zwraca teraz światu w pełni sił witalnych.
Z duszą od snów piękniejszą.
Powstaję. Jak feniks z popiołów.
Naprzeciw memu przeznaczeniu...
P.R. 30.08.2005
Budzę się...
Za oknem świt, stopniowo wygasza noc.
I oto gwiazda poranna odchodzi,
Ustępując miejsca Słońcu - panu dnia.
Ciepła poświata oblewa moją twarz.
Miękkim dotykiem otwiera mi oczy.
Razem ze mną budzą się zmysły uśpione.
Mgliste kontury przedmiotów wpadają
Przez ciemne źrenice na dno oka,
Które jeszcze nic nie rozumie.
Ospały umysł zbiera je kolejno.
I układa w kształty logiczne.
Bym mógł nimi zawładnąć.
Nieznane dźwięki wdzierają się w mój sen,
Opanowując każdy jego zakamarek.
Niepokoją mój błogi stan uśpienia.
By ostatecznie wyrwać mnie z niego.
I objawić się falą materii dźwięcznej.
Teraz są realne. Czuję je w powietrzu.
Jak ptak, gdy zanadto oddali się od lądu.
Powraca czucie w moje ciało.
Ten, co mnie uśpił zmęczeniem przebitego,
Zwraca teraz światu w pełni sił witalnych.
Z duszą od snów piękniejszą.
Powstaję. Jak feniks z popiołów.
Naprzeciw memu przeznaczeniu...
P.R. 30.08.2005