14-12-2021, 14:38
Radziszewski Włodzimierz
Jeszcze
Gwiazdy zaczęły kapać po policzkach nocy.
To na pewno z żalu wielkiego nade mną.
Księżyc schudł ze zmartwienia
i za las się stoczył…
Jak ciemno…
Wiatrem westchnęło niebo z rozpaczy,
zamrugało załzawioną planetą.
To nade mną noc czarna płacze,
bo mi nie być nigdy poetą…
Nocy, nocy, czarna Cyganko,
nie wróż z gwiazd mi - ja im nie wierzę!
Chodź, napoję cię wódki szklanką,
tylko przestań już szeptać
swe kosmiczne pacierze!
Cóż, żem wieku ćwierć już przerzucił za siebie?
Jeszczem silny, by podnieść młot.
Jeszcze gwiazdy nieodkryte na niebie
zapraszają w daleki lot…
Jeszcze
Gwiazdy zaczęły kapać po policzkach nocy.
To na pewno z żalu wielkiego nade mną.
Księżyc schudł ze zmartwienia
i za las się stoczył…
Jak ciemno…
Wiatrem westchnęło niebo z rozpaczy,
zamrugało załzawioną planetą.
To nade mną noc czarna płacze,
bo mi nie być nigdy poetą…
Nocy, nocy, czarna Cyganko,
nie wróż z gwiazd mi - ja im nie wierzę!
Chodź, napoję cię wódki szklanką,
tylko przestań już szeptać
swe kosmiczne pacierze!
Cóż, żem wieku ćwierć już przerzucił za siebie?
Jeszczem silny, by podnieść młot.
Jeszcze gwiazdy nieodkryte na niebie
zapraszają w daleki lot…