14-12-2021, 15:00
Putzlacher Renata
Miłość i inne czasy
To przychodzi, gdy już stoisz na peronie.
Z walizką pełną zmiętych ciuchów,
z determinacją Anny Kareniny.
Tyle razy już tak stałaś
i pociąg zanosił cię do miejsc
z góry przewidzianych przez rozkład jazdy.
Teraz masz w oczach zamęt
jakby nagle sypnęły iskry z komina.
Jakby iluminizm przytrafiał się śmiertelnikom
na zaplutych dworcach.
To przychodzi, a ty wiesz,
że pewnych scen nie da się powtórzyć.
Że kobiety w woalkach popychają na tory
wielkie namiętności i źli reżyserzy.
Ty pamiętałaś nawet o bilecie.
Nie wiesz wprawdzie, czy to bilet
na samolot, na parowiec, na tamten świat.
Stoisz na peronie, bo wyruszasz w podróż.
Bo przed czymś uciekasz. A może wróciłaś?
Miłość i inne czasy
To przychodzi, gdy już stoisz na peronie.
Z walizką pełną zmiętych ciuchów,
z determinacją Anny Kareniny.
Tyle razy już tak stałaś
i pociąg zanosił cię do miejsc
z góry przewidzianych przez rozkład jazdy.
Teraz masz w oczach zamęt
jakby nagle sypnęły iskry z komina.
Jakby iluminizm przytrafiał się śmiertelnikom
na zaplutych dworcach.
To przychodzi, a ty wiesz,
że pewnych scen nie da się powtórzyć.
Że kobiety w woalkach popychają na tory
wielkie namiętności i źli reżyserzy.
Ty pamiętałaś nawet o bilecie.
Nie wiesz wprawdzie, czy to bilet
na samolot, na parowiec, na tamten świat.
Stoisz na peronie, bo wyruszasz w podróż.
Bo przed czymś uciekasz. A może wróciłaś?