03-01-2022, 02:10
Talarek Andrzej
Patrzę przez okno
Siedzę przy oknie i patrzę przed siebie.
Rozważam, na ile mogę, patrząc przez nie,
poznać tajemnice wszechświata.
Wiem już, że nie przeczytam opasłych tomów
o naturze rzeczy
czy matematycznych podstaw filozofii przyrody,
ani nie podążę gwiezdnymi drogami.
Czy zresztą takie podróże są sposobem
na poznanie wszystkiego?
Zawsze spotkać można przydrożnego głupka,
który nie wie i pytaniem zburzy spokój filozofa.
Wolę popatrzeć na moje cztery śliwy,
zbierające się do wiosny w przeczuciu nowego,
na trawę, która zielenią zasnuwa przeczucie końca,
na księżyc, nocną gwiazdę, z którą jestem zaprzyjaźniony.
Co wieczora szepce mi tajemnice kosmosu,
łagodnie, bez szlochu supernowych,
a śliwy, gdy Bóg da urodzaj, wesprą mnie
w rozumieniu najtajniejszego.
Bo czyż jest większa tajemnica od tajemnicy dni,
w których na spółkę z Bogiem hoduję życie,
nawet tak małe, jak życie śliwy? I kiedy mam
pełne dłonie dojrzałych nagród, oczekując nagrody?
Tu, gdzie smutek miesza się z radością,
tworząc upojny napój każdego dnia,
patrzę przez okno i wiem.
Patrzę przez okno
Siedzę przy oknie i patrzę przed siebie.
Rozważam, na ile mogę, patrząc przez nie,
poznać tajemnice wszechświata.
Wiem już, że nie przeczytam opasłych tomów
o naturze rzeczy
czy matematycznych podstaw filozofii przyrody,
ani nie podążę gwiezdnymi drogami.
Czy zresztą takie podróże są sposobem
na poznanie wszystkiego?
Zawsze spotkać można przydrożnego głupka,
który nie wie i pytaniem zburzy spokój filozofa.
Wolę popatrzeć na moje cztery śliwy,
zbierające się do wiosny w przeczuciu nowego,
na trawę, która zielenią zasnuwa przeczucie końca,
na księżyc, nocną gwiazdę, z którą jestem zaprzyjaźniony.
Co wieczora szepce mi tajemnice kosmosu,
łagodnie, bez szlochu supernowych,
a śliwy, gdy Bóg da urodzaj, wesprą mnie
w rozumieniu najtajniejszego.
Bo czyż jest większa tajemnica od tajemnicy dni,
w których na spółkę z Bogiem hoduję życie,
nawet tak małe, jak życie śliwy? I kiedy mam
pełne dłonie dojrzałych nagród, oczekując nagrody?
Tu, gdzie smutek miesza się z radością,
tworząc upojny napój każdego dnia,
patrzę przez okno i wiem.