03-01-2022, 02:26
Talarek Andrzej
Nowe Campo di Fiori?
"Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety".
Cz. Miłosz
Dziś już są inne owoce,
większe i słodsze niż wtedy,
i ludzie bardziej beztroscy –
choć nie wiem, jak to wymierzyć.
Nauka słodzi nam frukta,
kolory im daje i kształty,
i czyni człowieka pięknym,
aż dusza jest niepotrzebną.
Czy kiedyś Giordano umarł
w obronie nauki? Wątpię.
Myśl jego była chaosem
poglądów, zbiorem różności
jak lombard, w którym i nowe,
i stare masz do wyboru,
lub targ, gdzie ryba marchewce
i szynce mówi bondziorno.
Patronem dzisiejszych czasów
może być bez wątpienia,
gdy Boga wypada wyśmiać,
znieważyć wszystkich dokoła.
I bez refleksji go kupi
każdy turysta na Campo,
a czarny przekupień doda
różę za euro dla pani.
Za murem wciąż giną ludzie.
Wystarczy zerknąć w gazetę,
tablet otworzyć czy smartfon,
by się zanurzyć w cierpieniu,
na które są obojętni
pijący kawę, pod Bruna
ciężkim spojrzeniem. Nie zrobią
niczego więcej w swym szczęściu.
To nic, że radość ich krucha.
Wszak oni tego nie wiedzą,
że może to ich nieszczęścia
kometa za chwilę przemknie
i zgaśnie, nim ktoś dostrzeże,
wzruszy się, bądź też zapłacze.
Gdy wkoło murów tak wiele,
nikt o nich nie chce pamiętać.
Kiedyś poeta był wieszczem,
często na kredyt u żyda,
i słowa tanio sprzedawał,
by spłacać odsetki sławy.
Dzisiaj w słów poplątaniu
nie umie już ujrzeć ducha
wśród starożytnych kamieni
i widzi stragan jedynie.
Na ile słowo zostało
tym duchem, który nas budzić
co dnia powinien i wstrząsać
sumieniem, by nie usnęło,
by mury widziało, nieszczęście,
nawet gdy jest nam tu dobrze,
a karuzela do nieba
nie unosiła w zastępstwie?
Nie będzie nowego Campo,
na którym inny poeta
refleksje o samotności
w obliczu śmierci napisze.
Wciąż kręci się karuzela
przy murze, za którym getto
dawne czy przyszłe powstanie,
a ludzie strach chichotają.
Nowe Campo di Fiori?
"Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety".
Cz. Miłosz
Dziś już są inne owoce,
większe i słodsze niż wtedy,
i ludzie bardziej beztroscy –
choć nie wiem, jak to wymierzyć.
Nauka słodzi nam frukta,
kolory im daje i kształty,
i czyni człowieka pięknym,
aż dusza jest niepotrzebną.
Czy kiedyś Giordano umarł
w obronie nauki? Wątpię.
Myśl jego była chaosem
poglądów, zbiorem różności
jak lombard, w którym i nowe,
i stare masz do wyboru,
lub targ, gdzie ryba marchewce
i szynce mówi bondziorno.
Patronem dzisiejszych czasów
może być bez wątpienia,
gdy Boga wypada wyśmiać,
znieważyć wszystkich dokoła.
I bez refleksji go kupi
każdy turysta na Campo,
a czarny przekupień doda
różę za euro dla pani.
Za murem wciąż giną ludzie.
Wystarczy zerknąć w gazetę,
tablet otworzyć czy smartfon,
by się zanurzyć w cierpieniu,
na które są obojętni
pijący kawę, pod Bruna
ciężkim spojrzeniem. Nie zrobią
niczego więcej w swym szczęściu.
To nic, że radość ich krucha.
Wszak oni tego nie wiedzą,
że może to ich nieszczęścia
kometa za chwilę przemknie
i zgaśnie, nim ktoś dostrzeże,
wzruszy się, bądź też zapłacze.
Gdy wkoło murów tak wiele,
nikt o nich nie chce pamiętać.
Kiedyś poeta był wieszczem,
często na kredyt u żyda,
i słowa tanio sprzedawał,
by spłacać odsetki sławy.
Dzisiaj w słów poplątaniu
nie umie już ujrzeć ducha
wśród starożytnych kamieni
i widzi stragan jedynie.
Na ile słowo zostało
tym duchem, który nas budzić
co dnia powinien i wstrząsać
sumieniem, by nie usnęło,
by mury widziało, nieszczęście,
nawet gdy jest nam tu dobrze,
a karuzela do nieba
nie unosiła w zastępstwie?
Nie będzie nowego Campo,
na którym inny poeta
refleksje o samotności
w obliczu śmierci napisze.
Wciąż kręci się karuzela
przy murze, za którym getto
dawne czy przyszłe powstanie,
a ludzie strach chichotają.