15-01-2022, 21:43
5 kielichów
Sierpień był dla Kamili miesiącem lęku i cierpienia. „Miesiącem na pramolanie” – jak to określała znacznie później w rozmowach z najbliższymi. Jeździła do pracy, w której z trudem wykonywała swoje obowiązki, a popołudniami nie chciała wracać do pustego mieszkania, więc co kilka dni odwiedzała Artura, który podzielał jej niepokój o Lilkę lub rodziców, którzy nie potrafili jej podnieść na duchu, bo sami odczuli teraz ciężar winy i drżeli o wnuczkę. Najbardziej pomocna była Jagoda i bez jej codziennego wsparcia trudno byłoby Kamili przetrwać tę działkową banicję Lilki.
Bardzo tęskniła za córką. Tęskniła też za działką, na którą nie mogła pojechać, bo teren został tymczasowo zaanektowany przez Lilę. Czuła się jak człowiek czekający na wyrok. Poza smutkiem i potwornym rozbiciem emocjonalnym, odczuwała też strach. Nie miała pojęcia, co dzieje się w głowie Liliany. Nie wiedziała, jak dziewczyna radzi sobie z tą sytuacją i ze świadomą izolacją. Próbowała wysyłać do niej wiadomości, ale otrzymywała lakoniczne, zdawkowe odpowiedzi: Oddycham. Jem. Opalam się dzisiaj albo po prostu: Jakoś żyję. Kamila wolałaby, żeby córka wyrażała swoje emocje, by dała upust wszystkim negatywnym uczuciom, jakie się w niej kotłowały, ale nic takiego nie miało miejsca.
Usłużny pan Witek, poproszony telefonicznie, by miał oko na to, co dzieje się na działce, pisał więcej. Któregoś dnia zadzwonił i powiedział, że u Lilki jest od dwóch dni koleżanka. Z opisu Kamila wywnioskowała, że chodziło o Hanię – drugą najlepszą przyjaciółkę córki, a w zasadzie już jedyną po zdradzie, której Lilka doświadczyła ze strony Julki i Michała. Wiadomość o tej wizycie była krzepiąca. Oznaczała, że Lilka ma z kim rozmawiać, dzieli się swoimi problemami, nie tłumi ich już w sobie. No i na pewno jest jej na działce raźniej.
Kamila zamartwiała się o córkę i swoją relację z nią, ale nie mniej martwiła się wówczas o rodziców. Bardzo przeżywali reakcję wnuczki i nie umieli się w tej sytuacji odnaleźć. Któregoś dnia ojciec nie wytrzymał napięcia i pojechał na motorze do Grotnik. Później przyznał się, że jeździł tam kilka razy, żeby chociaż przejechać obok ich domku, z nadzieją, że Lilka go zobaczy i zaprosi. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Dopiero 22 sierpnia, po prawie trzech tygodniach izolacji dziewczyny, doszło do rozmowy dziadka z wnuczką.
A następnego dnia Lilka wróciła do Łodzi.
Sierpień był dla Kamili miesiącem lęku i cierpienia. „Miesiącem na pramolanie” – jak to określała znacznie później w rozmowach z najbliższymi. Jeździła do pracy, w której z trudem wykonywała swoje obowiązki, a popołudniami nie chciała wracać do pustego mieszkania, więc co kilka dni odwiedzała Artura, który podzielał jej niepokój o Lilkę lub rodziców, którzy nie potrafili jej podnieść na duchu, bo sami odczuli teraz ciężar winy i drżeli o wnuczkę. Najbardziej pomocna była Jagoda i bez jej codziennego wsparcia trudno byłoby Kamili przetrwać tę działkową banicję Lilki.
Bardzo tęskniła za córką. Tęskniła też za działką, na którą nie mogła pojechać, bo teren został tymczasowo zaanektowany przez Lilę. Czuła się jak człowiek czekający na wyrok. Poza smutkiem i potwornym rozbiciem emocjonalnym, odczuwała też strach. Nie miała pojęcia, co dzieje się w głowie Liliany. Nie wiedziała, jak dziewczyna radzi sobie z tą sytuacją i ze świadomą izolacją. Próbowała wysyłać do niej wiadomości, ale otrzymywała lakoniczne, zdawkowe odpowiedzi: Oddycham. Jem. Opalam się dzisiaj albo po prostu: Jakoś żyję. Kamila wolałaby, żeby córka wyrażała swoje emocje, by dała upust wszystkim negatywnym uczuciom, jakie się w niej kotłowały, ale nic takiego nie miało miejsca.
Usłużny pan Witek, poproszony telefonicznie, by miał oko na to, co dzieje się na działce, pisał więcej. Któregoś dnia zadzwonił i powiedział, że u Lilki jest od dwóch dni koleżanka. Z opisu Kamila wywnioskowała, że chodziło o Hanię – drugą najlepszą przyjaciółkę córki, a w zasadzie już jedyną po zdradzie, której Lilka doświadczyła ze strony Julki i Michała. Wiadomość o tej wizycie była krzepiąca. Oznaczała, że Lilka ma z kim rozmawiać, dzieli się swoimi problemami, nie tłumi ich już w sobie. No i na pewno jest jej na działce raźniej.
Kamila zamartwiała się o córkę i swoją relację z nią, ale nie mniej martwiła się wówczas o rodziców. Bardzo przeżywali reakcję wnuczki i nie umieli się w tej sytuacji odnaleźć. Któregoś dnia ojciec nie wytrzymał napięcia i pojechał na motorze do Grotnik. Później przyznał się, że jeździł tam kilka razy, żeby chociaż przejechać obok ich domku, z nadzieją, że Lilka go zobaczy i zaprosi. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Dopiero 22 sierpnia, po prawie trzech tygodniach izolacji dziewczyny, doszło do rozmowy dziadka z wnuczką.
A następnego dnia Lilka wróciła do Łodzi.