31-01-2022, 00:51
3 buławy
Kamila nie wiedziała dokładnie, o czym jej ojciec rozmawiał z Lilką. Żadne z nich nie chciało jej później tego opowiedzieć. Ale najważniejszy był efekt: uzyskała wybaczenie córki. W kolejnych tygodniach emocje opadały, a sytuacja w ich domu powoli stabilizowała się.
Wrzesień, w przeciwieństwie do sierpnia, obfitował w dobre zdarzenia. Artur cieszył się z wyniku badań histopatologicznych. Guz, który mu usunięto podczas operacji, okazał się niezłośliwy. Był też inny powód do radości: niespodziewanie otrzymał propozycję pracy w urzędzie miasta, co pozwoliło mu bez sentymentów odejść z TME. Wiedział, że w magistracie zarobi mniej, ale chciał jak najszybciej uwolnić się od korporacyjnego stresu. Poczuł, że musi zwolnić, by bardziej skoncentrować się na sobie i życiu osobistym, które chciał w końcu jakoś uporządkować. Przede wszystkim chciał lepiej poznać swoją dorosłą córkę, o czym często Kamili przypominał. Rozumiał emocje Lilki, w końcu on sam wcześniej doświadczył podobnych, więc cierpliwie czekał, aż opadną na tyle, by Lila sama chciała się z nim spotkać.
Kamila postanowiła wykorzystać dzień swoich imienin, by zaprosić Artura na działkowy obiad. Przeczuwała, że to spotkanie nie będzie łatwe ani dla Artura, ani dla Lilki. A jednak było konieczne, by cała ich trójka mogła skonfrontować się z tak nową i dziwną dla nich wszystkich sytuacją. Atmosfera, początkowo bardzo napięta, stopniowo rozluźniała się. Lilka rozmawiała z Arturem coraz swobodniej, choć były to rozmowy o sprawach bieżących i błahych. Była go jednak bardzo ciekawa, co Kamila bez trudu wyczytała ze sposobu, w jaki córka przyglądała mu się. Jakby szukała w sobie podobieństwa do człowieka, który był jej ojcem. Lila była z natury dociekliwa, więc ważniejsze pytania i tematy rozmów pozostawały tylko kwestią czasu. Oboje potrzebowali go, by pozbyć się barier i obaw utrudniających wzajemne poznanie.
Imieninowy obiad nieoczekiwanie zakończył się wieczornym ogniskiem. Był to pomysł Artura, który Lilka ochoczo podchwyciła. Nie mieli wprawdzie w domku kiełbasy, ale upiekli chleb i paprykę, a potem jeszcze w popiele kilka ziemniaków, które zjedli, patrząc na gwiazdy. To była najprzyjemniejsza część tego wrześniowego wieczoru.
Gdy Lilka zamykała bramę po wyjeździe Artura, Kamila przypomniała sobie słowa ojca sprzed paru miesięcy. Jego proste, pocieszające zapewnienie, że wszystko się z czasem ułoży. Poczuła ogromną ulgę, bo zrozumiała, że właśnie zaczyna się układać. Wiedziała już, że stopniowo Artur i Lilka stworzą, a może raczej wypracują własną więź porozumienia i jakoś, pewnie nawet lepiej, niż mogłaby dotąd przypuszczać, odnajdą się w tej przedziwnej sytuacji, którą im zafundowała. Natomiast wciąż nie wiedziała jednego: kim jest Artur dla niej i jakie miejsce może zająć w jej bliższej i dalszej przyszłości....
Kamila nie wiedziała dokładnie, o czym jej ojciec rozmawiał z Lilką. Żadne z nich nie chciało jej później tego opowiedzieć. Ale najważniejszy był efekt: uzyskała wybaczenie córki. W kolejnych tygodniach emocje opadały, a sytuacja w ich domu powoli stabilizowała się.
Wrzesień, w przeciwieństwie do sierpnia, obfitował w dobre zdarzenia. Artur cieszył się z wyniku badań histopatologicznych. Guz, który mu usunięto podczas operacji, okazał się niezłośliwy. Był też inny powód do radości: niespodziewanie otrzymał propozycję pracy w urzędzie miasta, co pozwoliło mu bez sentymentów odejść z TME. Wiedział, że w magistracie zarobi mniej, ale chciał jak najszybciej uwolnić się od korporacyjnego stresu. Poczuł, że musi zwolnić, by bardziej skoncentrować się na sobie i życiu osobistym, które chciał w końcu jakoś uporządkować. Przede wszystkim chciał lepiej poznać swoją dorosłą córkę, o czym często Kamili przypominał. Rozumiał emocje Lilki, w końcu on sam wcześniej doświadczył podobnych, więc cierpliwie czekał, aż opadną na tyle, by Lila sama chciała się z nim spotkać.
Kamila postanowiła wykorzystać dzień swoich imienin, by zaprosić Artura na działkowy obiad. Przeczuwała, że to spotkanie nie będzie łatwe ani dla Artura, ani dla Lilki. A jednak było konieczne, by cała ich trójka mogła skonfrontować się z tak nową i dziwną dla nich wszystkich sytuacją. Atmosfera, początkowo bardzo napięta, stopniowo rozluźniała się. Lilka rozmawiała z Arturem coraz swobodniej, choć były to rozmowy o sprawach bieżących i błahych. Była go jednak bardzo ciekawa, co Kamila bez trudu wyczytała ze sposobu, w jaki córka przyglądała mu się. Jakby szukała w sobie podobieństwa do człowieka, który był jej ojcem. Lila była z natury dociekliwa, więc ważniejsze pytania i tematy rozmów pozostawały tylko kwestią czasu. Oboje potrzebowali go, by pozbyć się barier i obaw utrudniających wzajemne poznanie.
Imieninowy obiad nieoczekiwanie zakończył się wieczornym ogniskiem. Był to pomysł Artura, który Lilka ochoczo podchwyciła. Nie mieli wprawdzie w domku kiełbasy, ale upiekli chleb i paprykę, a potem jeszcze w popiele kilka ziemniaków, które zjedli, patrząc na gwiazdy. To była najprzyjemniejsza część tego wrześniowego wieczoru.
Gdy Lilka zamykała bramę po wyjeździe Artura, Kamila przypomniała sobie słowa ojca sprzed paru miesięcy. Jego proste, pocieszające zapewnienie, że wszystko się z czasem ułoży. Poczuła ogromną ulgę, bo zrozumiała, że właśnie zaczyna się układać. Wiedziała już, że stopniowo Artur i Lilka stworzą, a może raczej wypracują własną więź porozumienia i jakoś, pewnie nawet lepiej, niż mogłaby dotąd przypuszczać, odnajdą się w tej przedziwnej sytuacji, którą im zafundowała. Natomiast wciąż nie wiedziała jednego: kim jest Artur dla niej i jakie miejsce może zająć w jej bliższej i dalszej przyszłości....