30-03-2022, 19:08
To rzeczywiście niezwykłe miejsce Mam z niego kilka ciekawych wspomnień z tych lat, kiedy jeździłam na rezydenturę do Bułgarii. Dwa sezony spędziłam właśnie w okolicach Primorska i na rowerze lub skuterze czasami wybierałam się do Beglik Tash. Niewiele osób tam dociera, bo to atrakcja turystyczna niezbyt popularna i słabo oznakowana. Jednak któregoś razu, będąc tam ze znajomym, spotkałam ok.10-osobową grupę mężczyzn w różnym wieku. Siedzieli na największym głazie, jeden za drugim i wyglądali na pogrążonych w jakimś transie. Byli skoncentrowani, wypowiadali jakieś formułki. Nagle lunął deszcz i rozpętała się burza. Między głazami a leśną drogą jest tam (a przynajmniej 10 lat temu jeszcze był) duży drewniany domek na drzewie. Tam się schroniliśmy. Po chwili ci mężczyźni do nas dołączyli. Okazali się pasjonatami kultury trackiej. Szukali jej pozostałości na terenach Macedonii, Grecji, Bułgarii i Turcji. Byliśmy ciekawi, co robili na tym głazie. Powiedzieli, że na tym głazie się modlili.
Przeczekując ulewę, spędziliśmy ponad godzinę, śpiewając wspólnie pieśni Okudżawy... I kiedy już mieliśmy schodzić, zobaczyliśmy, że na polanie obok kamieni pojawiły się dwa, imponującej wielkości, dziki... Poczekaliśmy jeszcze trochę, ale widocznie dobrze się tam czuły, bo nie chciały odejść. Więc w końcu całą grupą biegliśmy w błocie - oni do swoich samochodów, my z kolegą do skutera
Przez to błoto (po ulewie) i przez szaleńczy bieg - ucieczkę przed dzikami - wróciłam do Primorska w jednym klapku. Ale to jedno z moich najmilszych wspomnień z czasów rezydentury.
Dziękuję, Krystyno, że je przywołałaś tymi zdjęciami
Przeczekując ulewę, spędziliśmy ponad godzinę, śpiewając wspólnie pieśni Okudżawy... I kiedy już mieliśmy schodzić, zobaczyliśmy, że na polanie obok kamieni pojawiły się dwa, imponującej wielkości, dziki... Poczekaliśmy jeszcze trochę, ale widocznie dobrze się tam czuły, bo nie chciały odejść. Więc w końcu całą grupą biegliśmy w błocie - oni do swoich samochodów, my z kolegą do skutera
Przez to błoto (po ulewie) i przez szaleńczy bieg - ucieczkę przed dzikami - wróciłam do Primorska w jednym klapku. Ale to jedno z moich najmilszych wspomnień z czasów rezydentury.
Dziękuję, Krystyno, że je przywołałaś tymi zdjęciami