28-01-2013, 20:20
Dzięki serdeczne Alathea, Ma_ewa, Gosia, Solari. Czytając wszystkie Wasze interpretację miałam wielkiego banana na ustach. Momentami to nawet śmiałam sie w głos. Nie z Was oczywiście, ale z tego jak bardzo trafne , były Wasze opisy. Zastanawiałam w jaki sposób mam ustosunkować się do Waszych interpretacji. Tak jak Gosia wspomniała jestem czwórka numerologiczna i na dokładkę Bliźniakiem. Przechlapane, ależ jakie to uroczę hahhaah . Nawet teraz pisząc te słowa wychodzi ze mnie ta chęć bycia kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym Jeszcze pare lat temu wcale nie zastanawiałam się nad tym dlaczego jestem taka, a nie inna. Teraz coraz częściej to robię i zaczynam rozumieć siebie i swoje zachowanie. Pewnie mam za dużo czasu....
Jeżeli i chodzi o pierwsza kartę (S )Cesarz wszystko sie zgadza oprócz jednego. W domu u mnie nie było nigdy drylu, nie byłam i nie jestem despotką. Syn potwierdził, ze tak właśnie jest, Goya była świadkiem. Co do porządkowania otoczenia ( bliskich)to syn powiedział , ze próbuję, ale słabo mi to wychodzi. Zastanawiałam się nad ty o czym Ty napisałaś Alathea. Na poczatku trochę sie zdziwiłam, bo S to określa mnie, ale masz rację. Duży wpływ na mnie miał mężczyzna , który bardzo przypominał mi mego tatę
1.Jakie negatywne wzorce rodziców wnoszę do swego życia-4 mieczy Zastanawiałam sie nad tym co napisaliście, bo ten obraz nie pasuje do moich rodziców, a i mnie problemy nie załamywały, motywowały do działania, ale poniekąd macie rację wycofuje się, by zebrać myśli i by potem przejść do działania. (leniwa , tez jestem ). Ta karta bardzo pasuje do mnie jako 4, bo ja czasami uciekam w" melancholie". Tą moją wewnetrzna izolację przyjmuję jako zrządzenie losu. Mysle ze ogromny wpływ na to miała moja mama, która od kiedy pamiętam chorowała. Mimo, ze była twardą i waleczną osoba, to ja od dziecka stykam się z cierpieniem, śmiercią. Był we mnie strach, ze prędzej, czy później utracę to co bardo kocham. Ten strach przed strata , porzuceniem i wynikające z niej obniżenie samooceny jest dla mnie największym problemem w moim życiu dorosłym. Objawia się to u mnie tym, ze mam ogromny pociąg do tego co jest dla mnie nieosiągalne, niedostępne, dopiero niedawno to sobie uświadomiłam i nawyku odrzucania tego co łatwo przychodzi. Całe, życie tęsknie za czymś, czego dostać nie mogę, a szczególnie za zwiazkiem namiętnym hahaha i dającym spełnienie. Ta karta super pokazała pozycje "kochanka" wzdychającego do swojej ukochanej. Dla 4 jednym z najsłodszych odcieni melancholii jest równoczesne odczuwanie smutku z powodu utraty miłości i romantycznego oczekiwania idealnego partnera w przyszłości. , a gdy już go dostanie , będzie wszystko robiła, by go od siebie odgonić , by nie zbezczeszczać obraz partnera i autentycznego zwiazku. Oczywiście za taki stan rzeczy obwiniany jest partner. Gdy relację wracają na bezpieczna odległość znów sie tęskni za swoja miłością. Łapie sie na tym, tzw.wzloty i upadki w moim życiu emocjonalnym wznoszą mnie wyżej, ponad zwykłe szczęście. Rezygnacja z cierpiane z rodzonego z emocji byłaby równoznaczna dla mnie z porzuceniem poczucia, że jest się kimś wyjątkowym, takie poczucie zapewnia dramatyzm życia. Perspektywa szczęścia za cenę zamknięcia świata emocji jest dla mnie równoznaczne z bycia szarym człowiekiem. Dlatego, leże, cierpię i wzdycham. czasami czuje sie jakbym była w czarnej dziurze. Wycofuje sie w siebie i mam poczucie, ze nigdy w zyciu nie było tak okropnie, ze nikt mnie nie rozumie, odrzucam pomoc, mimo ze jej pragnę, bo i tak nie jest wstanie nikt mi pomoc, a sama sobie, tez nie mogę w danej chwili z tym poradzić. Całe szczęście , ze chyba jestem ta dojrzała czwórka i Mam coś więcej niż tylko naturę czysto psychologiczną, po okresie smutku potrafię wziąć się w garść, stanąć obok siebie i kopnąć się w zadek.
Jutro reszta.
Ciesze sie , ze Solaris , tez sie wypowiedział.
Jeżeli i chodzi o pierwsza kartę (S )Cesarz wszystko sie zgadza oprócz jednego. W domu u mnie nie było nigdy drylu, nie byłam i nie jestem despotką. Syn potwierdził, ze tak właśnie jest, Goya była świadkiem. Co do porządkowania otoczenia ( bliskich)to syn powiedział , ze próbuję, ale słabo mi to wychodzi. Zastanawiałam się nad ty o czym Ty napisałaś Alathea. Na poczatku trochę sie zdziwiłam, bo S to określa mnie, ale masz rację. Duży wpływ na mnie miał mężczyzna , który bardzo przypominał mi mego tatę
1.Jakie negatywne wzorce rodziców wnoszę do swego życia-4 mieczy Zastanawiałam sie nad tym co napisaliście, bo ten obraz nie pasuje do moich rodziców, a i mnie problemy nie załamywały, motywowały do działania, ale poniekąd macie rację wycofuje się, by zebrać myśli i by potem przejść do działania. (leniwa , tez jestem ). Ta karta bardzo pasuje do mnie jako 4, bo ja czasami uciekam w" melancholie". Tą moją wewnetrzna izolację przyjmuję jako zrządzenie losu. Mysle ze ogromny wpływ na to miała moja mama, która od kiedy pamiętam chorowała. Mimo, ze była twardą i waleczną osoba, to ja od dziecka stykam się z cierpieniem, śmiercią. Był we mnie strach, ze prędzej, czy później utracę to co bardo kocham. Ten strach przed strata , porzuceniem i wynikające z niej obniżenie samooceny jest dla mnie największym problemem w moim życiu dorosłym. Objawia się to u mnie tym, ze mam ogromny pociąg do tego co jest dla mnie nieosiągalne, niedostępne, dopiero niedawno to sobie uświadomiłam i nawyku odrzucania tego co łatwo przychodzi. Całe, życie tęsknie za czymś, czego dostać nie mogę, a szczególnie za zwiazkiem namiętnym hahaha i dającym spełnienie. Ta karta super pokazała pozycje "kochanka" wzdychającego do swojej ukochanej. Dla 4 jednym z najsłodszych odcieni melancholii jest równoczesne odczuwanie smutku z powodu utraty miłości i romantycznego oczekiwania idealnego partnera w przyszłości. , a gdy już go dostanie , będzie wszystko robiła, by go od siebie odgonić , by nie zbezczeszczać obraz partnera i autentycznego zwiazku. Oczywiście za taki stan rzeczy obwiniany jest partner. Gdy relację wracają na bezpieczna odległość znów sie tęskni za swoja miłością. Łapie sie na tym, tzw.wzloty i upadki w moim życiu emocjonalnym wznoszą mnie wyżej, ponad zwykłe szczęście. Rezygnacja z cierpiane z rodzonego z emocji byłaby równoznaczna dla mnie z porzuceniem poczucia, że jest się kimś wyjątkowym, takie poczucie zapewnia dramatyzm życia. Perspektywa szczęścia za cenę zamknięcia świata emocji jest dla mnie równoznaczne z bycia szarym człowiekiem. Dlatego, leże, cierpię i wzdycham. czasami czuje sie jakbym była w czarnej dziurze. Wycofuje sie w siebie i mam poczucie, ze nigdy w zyciu nie było tak okropnie, ze nikt mnie nie rozumie, odrzucam pomoc, mimo ze jej pragnę, bo i tak nie jest wstanie nikt mi pomoc, a sama sobie, tez nie mogę w danej chwili z tym poradzić. Całe szczęście , ze chyba jestem ta dojrzała czwórka i Mam coś więcej niż tylko naturę czysto psychologiczną, po okresie smutku potrafię wziąć się w garść, stanąć obok siebie i kopnąć się w zadek.
Jutro reszta.
Ciesze sie , ze Solaris , tez sie wypowiedział.