28-07-2022, 23:06
W liście z daleka
O tej godzinie już zasnęłaś. Cała
Skrzydlona w oddech, co opływa ręce
I usta we śnie tym bardziej dziecięce,
I lok – jak anioł nad kapliczką ciała
Tobie zapewne księżyc też przygrzewa,
Lecz ty bezwiednie przemywasz nim usta
Jak mym westchnieniem. A noc stoi pusta,
A tylko zegar drąży słoje drzewa.
Sen po niedzieli. Jeszcze z twoich sukien
Paruje srebrny zapach kwiatów, ziela,
Lecz w kalendarzu już zgasła niedziela –
Sen twój pozostał, me czuwanie długie.
Nad niemym miastem nocną ciszę piję,
Z okna schylony nad Wisły sen cichy.
I w śpiącej rzece zakreślam dystychy
Tylko dla ciebie – więc teraz niczyje.
Vojtech Mihálik
przeł. S. Grochowiak i W. Rutkiewicz
O tej godzinie już zasnęłaś. Cała
Skrzydlona w oddech, co opływa ręce
I usta we śnie tym bardziej dziecięce,
I lok – jak anioł nad kapliczką ciała
Tobie zapewne księżyc też przygrzewa,
Lecz ty bezwiednie przemywasz nim usta
Jak mym westchnieniem. A noc stoi pusta,
A tylko zegar drąży słoje drzewa.
Sen po niedzieli. Jeszcze z twoich sukien
Paruje srebrny zapach kwiatów, ziela,
Lecz w kalendarzu już zgasła niedziela –
Sen twój pozostał, me czuwanie długie.
Nad niemym miastem nocną ciszę piję,
Z okna schylony nad Wisły sen cichy.
I w śpiącej rzece zakreślam dystychy
Tylko dla ciebie – więc teraz niczyje.
Vojtech Mihálik
przeł. S. Grochowiak i W. Rutkiewicz