08-08-2022, 13:10
Skrzydła nocy
Inaczej schodzi noc na gwarne miasta,
a inaczej na chaty, sioła bez nazwiska —
ciemnością je otula, głuszą w niebo wrasta,
i w światła okien patrzy, pochylona, z bliska.
Dla miasta—jakże obce jest jej ciche przyjście
i jakże odmienione w pomroce zaułków,
do których nie dociera stróżujące lśniście
światło lamp albo okien baru „Pod Jaskółką".
I w śródmieściu nie lepiej. Tam ktoś spisek ukuł:
chcą rozerwać jej skrzydła, pachnące snu makiem,
gęstwiną złotych świateł, jak strzałami łuków
godząc w nie. Zapomnieli, że noc nie jest ptakiem—
Długo w gwarnych ulicach butnie i uparcie
kwitną w niebo protesty płomienistych liter
ulewą rozkrzyczanych, kolorowych świateł —--
lecz nie ważą się równać z słabym, pierwszym świtem.
Bo i świt, i noc sama, i każdy z dni naszych
skrzydłami są wieczności, co nas w siebie garnie,
i naszemu mijaniu, jak przelotom ptaszym
przechwalać się pozwala i puszyć — bezkarnie.
Janina Brzostowska
Inaczej schodzi noc na gwarne miasta,
a inaczej na chaty, sioła bez nazwiska —
ciemnością je otula, głuszą w niebo wrasta,
i w światła okien patrzy, pochylona, z bliska.
Dla miasta—jakże obce jest jej ciche przyjście
i jakże odmienione w pomroce zaułków,
do których nie dociera stróżujące lśniście
światło lamp albo okien baru „Pod Jaskółką".
I w śródmieściu nie lepiej. Tam ktoś spisek ukuł:
chcą rozerwać jej skrzydła, pachnące snu makiem,
gęstwiną złotych świateł, jak strzałami łuków
godząc w nie. Zapomnieli, że noc nie jest ptakiem—
Długo w gwarnych ulicach butnie i uparcie
kwitną w niebo protesty płomienistych liter
ulewą rozkrzyczanych, kolorowych świateł —--
lecz nie ważą się równać z słabym, pierwszym świtem.
Bo i świt, i noc sama, i każdy z dni naszych
skrzydłami są wieczności, co nas w siebie garnie,
i naszemu mijaniu, jak przelotom ptaszym
przechwalać się pozwala i puszyć — bezkarnie.
Janina Brzostowska