21 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
0 Głupiec
Od rana Kamila odebrała kilka telefonów z życzeniami i odpowiedziała na parę mniej lub bardziej kurtuazyjnych smsów. Z zaskoczeniem skonstatowała, że w dniu 40-ych urodzin nie czeka w ten specjalny, pełen napięcia sposób na życzenia od "tej jednej" osoby. Niczyje życzenia nie wprawiły jej w stan euforii i nie uczyniły z tego dnia wyjątkowego święta. Owszem, było jej miło, gdy wszyscy najbliżsi pokazali, że o niej pamiętają, ale gdzieś w środku odczuwała pustkę.
Sprawy rodzinne, po burzliwych zdarzeniach sprzed dwóch lat, wyciszyły się i wygładziły. Lilka i Artur zaprzyjaźnili się i nadspodziewanie dobrze odnaleźli w rolach ojca-kumpla i dorosłej córki. Mówiła do niego po imieniu, najwyraźniej słowo „tata” miało pozostać nieobecne w jej życiu, ale nie robiła już z tego powodu matce wyrzutów. Dostosowała się do nowej sytuacji, podobnie jak Artur. Życie tych dwojga wzbogaciło się o istotną więź, której dotąd nie znali. Życie Kamili też się zmieniło, choć nie zaszły w nim żadne zmiany spektakularne.
Uspokoiła się. Jej głowy, czy może bardziej sumienia nie obciążały już żadne tajemnice sprzed lat. Relacja z Arturem wyklarowała się i – ku rozczarowaniu jej rodziny, zwłaszcza ojca – pozostała „tylko” przyjaźnią. Byli sobie bliscy, wspierali się w trudnych chwilach, odwiedzali i gościli się bez specjalnej okazji, ale nie udało się wskrzesić magicznej iskry, która uczyniłaby z nich parę, jaką stanowili 20 lat wcześniej.
W dziedzinie uczuć i relacji męsko-damskich od kilku miesięcy znajdowała się w punkcie „0”.
Tomasz – ten czarujący, namiętny kochanek, którego tak niespodziewanie dwa lata temu podarował jej los – odpłynął we własne życie. Przyczyniła się do tego dzieląca ich odległość, ale także różnica potrzeb, priorytetów oraz „lekcji do odrobienia”. Ich znajomość po prostu stopniowo wyciszała się, spotkania stawały się coraz rzadsze, aż do momentu, w którym powiedział, że poznał kogoś w Warszawie i chce dać temu szansę. Było jej żal, choć przecież od początku wiedziała, że za dużo ich dzieli, by mogli zbudować razem coś trwałego. A jednocześnie Kamila była wdzięczna Tomaszowi: rozbudził jej uśpioną seksualność, poczuła się piękna, zmysłowa i pożądana. To właśnie przy nim rozkwitła jako kobieta – dojrzała, a jednocześnie znów młoda i otwarta na nowe doznania.
I chyba właśnie tych nowych doznań i emocji potrzebowała teraz, by poczuć się w pełni szczęśliwa.
0 Głupiec
Kamilko, do dzisiaj dobrze pamiętam ten dzień… Koszmarny upał, byłam obolała i zmęczona, ale rozpierała mnie duma i radość, kiedy trzymałam Cię wrzeszczącą wniebogłosy na rękach. Niewiarygodne, że od tamtej chwili minęło już 40 lat! Kochanie, na złożenie życzeń przyjdzie dziś jeszcze lepszy moment, a póki co ściskam Cię i jak zwykle zawierzam Boskiej opiece.
SMS od matki wywołał uśmiech na twarzy Kamili. Czytała go i odpisywała mamie, siedząc na ganku swojego domku w Grotnikach. Wzięła dwa dni urlopu, by pobyć przez chwilę w samotności i odpocząć na swojej ukochanej działce. Było ciepłe czerwcowe południe. Urodzinowa kolacja dla najbliższych została zaplanowana na najbliższy sobotni wieczór, więc czwartek i piątek miała dla siebie.
Lilka intensywnie uczyła się do ostatniego egzaminu w tej sesji i wolała zostać w Łodzi. Krótka nieobecność matki była jej w tym momencie na rękę.
Od rana Kamila odebrała kilka telefonów z życzeniami i odpowiedziała na parę mniej lub bardziej kurtuazyjnych smsów. Z zaskoczeniem skonstatowała, że w dniu 40-ych urodzin nie czeka w ten specjalny, pełen napięcia sposób na życzenia od "tej jednej" osoby. Niczyje życzenia nie wprawiły jej w stan euforii i nie uczyniły z tego dnia wyjątkowego święta. Owszem, było jej miło, gdy wszyscy najbliżsi pokazali, że o niej pamiętają, ale gdzieś w środku odczuwała pustkę.
Sprawy rodzinne, po burzliwych zdarzeniach sprzed dwóch lat, wyciszyły się i wygładziły. Lilka i Artur zaprzyjaźnili się i nadspodziewanie dobrze odnaleźli w rolach ojca-kumpla i dorosłej córki. Mówiła do niego po imieniu, najwyraźniej słowo „tata” miało pozostać nieobecne w jej życiu, ale nie robiła już z tego powodu matce wyrzutów. Dostosowała się do nowej sytuacji, podobnie jak Artur. Życie tych dwojga wzbogaciło się o istotną więź, której dotąd nie znali. Życie Kamili też się zmieniło, choć nie zaszły w nim żadne zmiany spektakularne.
Uspokoiła się. Jej głowy, czy może bardziej sumienia nie obciążały już żadne tajemnice sprzed lat. Relacja z Arturem wyklarowała się i – ku rozczarowaniu jej rodziny, zwłaszcza ojca – pozostała „tylko” przyjaźnią. Byli sobie bliscy, wspierali się w trudnych chwilach, odwiedzali i gościli się bez specjalnej okazji, ale nie udało się wskrzesić magicznej iskry, która uczyniłaby z nich parę, jaką stanowili 20 lat wcześniej.
W dziedzinie uczuć i relacji męsko-damskich od kilku miesięcy znajdowała się w punkcie „0”.
Tomasz – ten czarujący, namiętny kochanek, którego tak niespodziewanie dwa lata temu podarował jej los – odpłynął we własne życie. Przyczyniła się do tego dzieląca ich odległość, ale także różnica potrzeb, priorytetów oraz „lekcji do odrobienia”. Ich znajomość po prostu stopniowo wyciszała się, spotkania stawały się coraz rzadsze, aż do momentu, w którym powiedział, że poznał kogoś w Warszawie i chce dać temu szansę. Było jej żal, choć przecież od początku wiedziała, że za dużo ich dzieli, by mogli zbudować razem coś trwałego. A jednocześnie Kamila była wdzięczna Tomaszowi: rozbudził jej uśpioną seksualność, poczuła się piękna, zmysłowa i pożądana. To właśnie przy nim rozkwitła jako kobieta – dojrzała, a jednocześnie znów młoda i otwarta na nowe doznania.
I chyba właśnie tych nowych doznań i emocji potrzebowała teraz, by poczuć się w pełni szczęśliwa.