09-01-2023, 20:08
Seleno,
To ja już nic nie wiem jeśli chodzi o te wyzwania .
Bo tak: piszesz, że pierwsze wyzwanie jest do ok.35 roku życia, a u mnie pierwszym wyzwaniem jest 1. Drugim wyzwaniem ma być u mnie 17/8, czyli ma się zacząć za ok. rok, tak? A jednocześnie piszesz mi, że:
"(...) To nerwowość również z uwagi na to, że chce się żyć na pewnym poziomie, finanse są ważne a 8 w wyzwaniu to blokuje. To za Tobą."
To ja tę 8 jako wyzwanie mam przed czy za sobą? W obecnym klimacie ekonomicznym i mojej sytuacji zmiany branży to dla mnie bardzo istotna informacja, więc byłabym wdzięczna za odpowiedź "przed" lub "po", myślę, że tak najprościej.
Jeszcze dopytam o to zdradzanie o którym wspomniałaś w ostatniej odpowiedzi do mnie. Szanuję Twój czas i dlatego nie chcę długiej odpowiedzi, wystarczy krótkie "tak" lub "nie".
Napisałaś mi: " (...) Mając ją np. w cyklach można mieć fajne małżeństwo. 3 jest liczbą na trójkąt, a trójki zdradzają - to zależy od innych liczb.(...)".
Czy ja mam liczby wskazujące, że ja lub partner mnie będzie zdradzał tworząc trójkąt? Siebie jestem niemal pewna, bo zdrady nie uznaję, ale piszę niemal, bo człowiek w 100% nigdy siebie nie zna.
A! Ok, napisałaś mi, że mogę wybrać kiepskich partnerów, albo sama ranić. Czyli mam nad czym pracować. Nie godze się na taką karmę i zrobię co mogę by się nie spełniła.
Jeszcze raz ogromnie dziękuję Seleno .
Co do osoby, która Cię nęka natomiast, to czytałam też Twój opis w wątku gdzie powróżyła Ci Hazar i już wtedy chciałam rozwinąć moją wypowiedź, że ja też miałam taką sytuację, choć nie, aż do takiego stopnia.
W poprzednim miejscu zamieszkania miałam mieszkających pode mną sąsiadów-małżeństwo ok. 60-tki. Kiedyś ćwiczyłam sobie i wiadomo, że wtedy się szybciej i głośniej oddycha. Słyszę pukanie do drzwi. Wiem, że to sąsiadka z dołu, bo słyszałam wcześniej jej rozmowę z mężem: ściany jak z papieru. Zignorowałam, poczekałam jak przestanie pukać i wróciłam do ćwiczeń. Za chwilę znów pukanie. Otworzyłam. Ona się pyta dosłownie tak: "Co pani tak głośno oddycha?" . Tego chyba nic nie przebije . A był to zaledwie początek ich prób ustawienia mnie pod swoje dyktando. Miałam, przykładowo, wrzuconą anonimową karteczkę do skrzynki na listy, napisaną w trybie rozkazującym bym nie chodziła w mieszkaniu w butach, a miałam wtedy ciapcie na twardej gumowej podeszwie, które trochę stukały. Poszłam się skonfrontować bo mnie szlag trafił, ale oczywiście nikt mi drzwi nie otworzył. Innym razem jak sobie śpiewałam kilka minut, a zdarza mi się to niezmiernie rzadko, bo nawet muzyki słucham zawsze w słuchawkach i jestem cichą lokatorką, miałam od razu pukanie do drzwi. Była godzina 15, biały dzień, ale widać mężowi tej pani i to przeszkadzało i powiedział żebym "przestała wyć". Tylko, że ja wtedy już z nimi walczyłam, bo wiedziałam, że jak się nic nie odezwę to wejdą mi na głowę. Powiedziałam mu, że jak mnie będzie nachodzić, to wezwę policję. Nie raz miałam walenie w ich sufit, a moją podłogę, bo uwaga: głośno rozmawiałam. Bardzo mnie to stresowało, ale nauczyłam się walczyć i to dość skutecznie. Jak oni próbowali mnie uciszyć i zaczynali walić, to ja im kilka razy specjalnie głośno skoczyłam na podłogę i zazwyczaj pomagało. Nigdy w pełni nie odpuścili i dlatego cieszę się, że nie muszę mieć już nimi do czynienia.
Dla porównania: w poprzednim miejscu zamieszkania do sąsiadki nade mną czasem przychodził w odwiedziny wnuczek: istne żywe srebro. Biegał i skakał tak, że autentycznie bałam się czy mi żyrandol na głowę nie spadnie, bo aż tańczył. Nawet myślałam, żeby pójść i grzecznie poprosić by przestał tłumacząc moje obawy, ale, że to nigdy nie trwało dłużej niż kilka godzin, to zawsze brałam na wstrzymanie.
Osób mających tę okropną tendencję do naruszania cudzych granic, którzy w swoim zachowaniu nie widzą nic złego jest niestety dość dużo . Okropne, że padło na Ciebie, bo uważam, że osoby tak uczynne jak Ty powinien spotykać lepszy los niż marnowanie swojego cennego czasu i energii na człowieka tak egoistycznego jak ta stalkerka. Pewnie i dla Ciebie to jakaś ważna życiowa lekcja, ale życzę Ci by się jak najszybciej zakończyła. Może w tym doświadczeniu chodzi o naukę ucinania takich niezdrowych sytuacji w stanowczy, zdecydowany sposób? Moim zdaniem warto rozważyć konsultację u prawnika i może konfrontację z tą osobą: podejść do niej i powiedzieć jej w stanowczy sposób, że Ty też zbierasz dowody i niech to widzi, że też robisz zdjęcia jak Cię nachodzi? Może strach skłoni taką osobę do zaprzestania tego co robi? A może duży pies obronny na podwórku? To tylko takie luźne pomysły z mojej strony, trzeba by je skonsultować najpierw od strony prawnej, tak, żebyś wiedziała jakie działania mogą Ci pomóc, a jakie potencjalnie zaszkodzić.
Jestem ciekawa tej sytuacji i trzymam kciuki za jej przezwyciężenie. Dawaj znać!
To ja już nic nie wiem jeśli chodzi o te wyzwania .
Bo tak: piszesz, że pierwsze wyzwanie jest do ok.35 roku życia, a u mnie pierwszym wyzwaniem jest 1. Drugim wyzwaniem ma być u mnie 17/8, czyli ma się zacząć za ok. rok, tak? A jednocześnie piszesz mi, że:
"(...) To nerwowość również z uwagi na to, że chce się żyć na pewnym poziomie, finanse są ważne a 8 w wyzwaniu to blokuje. To za Tobą."
To ja tę 8 jako wyzwanie mam przed czy za sobą? W obecnym klimacie ekonomicznym i mojej sytuacji zmiany branży to dla mnie bardzo istotna informacja, więc byłabym wdzięczna za odpowiedź "przed" lub "po", myślę, że tak najprościej.
Jeszcze dopytam o to zdradzanie o którym wspomniałaś w ostatniej odpowiedzi do mnie. Szanuję Twój czas i dlatego nie chcę długiej odpowiedzi, wystarczy krótkie "tak" lub "nie".
Napisałaś mi: " (...) Mając ją np. w cyklach można mieć fajne małżeństwo. 3 jest liczbą na trójkąt, a trójki zdradzają - to zależy od innych liczb.(...)".
Czy ja mam liczby wskazujące, że ja lub partner mnie będzie zdradzał tworząc trójkąt? Siebie jestem niemal pewna, bo zdrady nie uznaję, ale piszę niemal, bo człowiek w 100% nigdy siebie nie zna.
A! Ok, napisałaś mi, że mogę wybrać kiepskich partnerów, albo sama ranić. Czyli mam nad czym pracować. Nie godze się na taką karmę i zrobię co mogę by się nie spełniła.
Jeszcze raz ogromnie dziękuję Seleno .
Co do osoby, która Cię nęka natomiast, to czytałam też Twój opis w wątku gdzie powróżyła Ci Hazar i już wtedy chciałam rozwinąć moją wypowiedź, że ja też miałam taką sytuację, choć nie, aż do takiego stopnia.
W poprzednim miejscu zamieszkania miałam mieszkających pode mną sąsiadów-małżeństwo ok. 60-tki. Kiedyś ćwiczyłam sobie i wiadomo, że wtedy się szybciej i głośniej oddycha. Słyszę pukanie do drzwi. Wiem, że to sąsiadka z dołu, bo słyszałam wcześniej jej rozmowę z mężem: ściany jak z papieru. Zignorowałam, poczekałam jak przestanie pukać i wróciłam do ćwiczeń. Za chwilę znów pukanie. Otworzyłam. Ona się pyta dosłownie tak: "Co pani tak głośno oddycha?" . Tego chyba nic nie przebije . A był to zaledwie początek ich prób ustawienia mnie pod swoje dyktando. Miałam, przykładowo, wrzuconą anonimową karteczkę do skrzynki na listy, napisaną w trybie rozkazującym bym nie chodziła w mieszkaniu w butach, a miałam wtedy ciapcie na twardej gumowej podeszwie, które trochę stukały. Poszłam się skonfrontować bo mnie szlag trafił, ale oczywiście nikt mi drzwi nie otworzył. Innym razem jak sobie śpiewałam kilka minut, a zdarza mi się to niezmiernie rzadko, bo nawet muzyki słucham zawsze w słuchawkach i jestem cichą lokatorką, miałam od razu pukanie do drzwi. Była godzina 15, biały dzień, ale widać mężowi tej pani i to przeszkadzało i powiedział żebym "przestała wyć". Tylko, że ja wtedy już z nimi walczyłam, bo wiedziałam, że jak się nic nie odezwę to wejdą mi na głowę. Powiedziałam mu, że jak mnie będzie nachodzić, to wezwę policję. Nie raz miałam walenie w ich sufit, a moją podłogę, bo uwaga: głośno rozmawiałam. Bardzo mnie to stresowało, ale nauczyłam się walczyć i to dość skutecznie. Jak oni próbowali mnie uciszyć i zaczynali walić, to ja im kilka razy specjalnie głośno skoczyłam na podłogę i zazwyczaj pomagało. Nigdy w pełni nie odpuścili i dlatego cieszę się, że nie muszę mieć już nimi do czynienia.
Dla porównania: w poprzednim miejscu zamieszkania do sąsiadki nade mną czasem przychodził w odwiedziny wnuczek: istne żywe srebro. Biegał i skakał tak, że autentycznie bałam się czy mi żyrandol na głowę nie spadnie, bo aż tańczył. Nawet myślałam, żeby pójść i grzecznie poprosić by przestał tłumacząc moje obawy, ale, że to nigdy nie trwało dłużej niż kilka godzin, to zawsze brałam na wstrzymanie.
Osób mających tę okropną tendencję do naruszania cudzych granic, którzy w swoim zachowaniu nie widzą nic złego jest niestety dość dużo . Okropne, że padło na Ciebie, bo uważam, że osoby tak uczynne jak Ty powinien spotykać lepszy los niż marnowanie swojego cennego czasu i energii na człowieka tak egoistycznego jak ta stalkerka. Pewnie i dla Ciebie to jakaś ważna życiowa lekcja, ale życzę Ci by się jak najszybciej zakończyła. Może w tym doświadczeniu chodzi o naukę ucinania takich niezdrowych sytuacji w stanowczy, zdecydowany sposób? Moim zdaniem warto rozważyć konsultację u prawnika i może konfrontację z tą osobą: podejść do niej i powiedzieć jej w stanowczy sposób, że Ty też zbierasz dowody i niech to widzi, że też robisz zdjęcia jak Cię nachodzi? Może strach skłoni taką osobę do zaprzestania tego co robi? A może duży pies obronny na podwórku? To tylko takie luźne pomysły z mojej strony, trzeba by je skonsultować najpierw od strony prawnej, tak, żebyś wiedziała jakie działania mogą Ci pomóc, a jakie potencjalnie zaszkodzić.
Jestem ciekawa tej sytuacji i trzymam kciuki za jej przezwyciężenie. Dawaj znać!