26-03-2012, 12:22
Jest pewna kwestia, która mnie dręczy, a którą w pewien sposób sama na siebie sprowadziłam. Istnieje pewna ważna sprawa, do której mam bardzo silnie emocjonalne podejście i za każdym razem kiedy wróżyłam, prognoza kart była tragiczna. Z tego też względu stwierdziłam, że nie będę stawiać kart na tę sprawę. Nie robiłam tego od dłuższego czasu. W zamian, karty stawia mi moja znajoma, bardzo dobra tarocistka, ona orientuje się w moim problemie mniej-więcej, ale nie tak, żeby sobie coś dopowiedzieć. Prognoza jej kart dla mnie jest konsekwentna i pozytywna, mniej więcej od pół roku, z uściśleniem, że happy end może zaistnieć, ale może to też trochę potrwać.
Ostatnio jednak stawiałam Tarota i coś mnie podkusiło... rozłożyłam karty na tę ważną dla mnie sprawę. I klops - sama beznadzieja, zła prognoza, nie ma o co walczyć, Śmierć, miecze. Czyli to samo co wychodziło mi wcześniej. Fakt - zależy mi bardzo na tej kwestii, jednak najstraszliwsze emocje już opadły, karty powinny być więc wiarygodne... Zastanawiam się, skąd ta rozbieżność prognoz. Dodam, że ta tarocistka stawiała mi karty ostatnio niecały miesiąc temu, wyszły ok. Wcześniejsze jej rozkłady również się sprawdziły. Kto ma rację? :|
Ostatnio jednak stawiałam Tarota i coś mnie podkusiło... rozłożyłam karty na tę ważną dla mnie sprawę. I klops - sama beznadzieja, zła prognoza, nie ma o co walczyć, Śmierć, miecze. Czyli to samo co wychodziło mi wcześniej. Fakt - zależy mi bardzo na tej kwestii, jednak najstraszliwsze emocje już opadły, karty powinny być więc wiarygodne... Zastanawiam się, skąd ta rozbieżność prognoz. Dodam, że ta tarocistka stawiała mi karty ostatnio niecały miesiąc temu, wyszły ok. Wcześniejsze jej rozkłady również się sprawdziły. Kto ma rację? :|