09-05-2012, 19:20
1. dlaczego przeciętny katolik nie posiada wiedzy - mało go to interesuje. z mojego doświadczenia wynika, że spora część katolików zwyczajnie często nie wie, w co wierzy. a w konfrontacji z faktami nieraz jest zaskoczony. i to nie jest tak, że w każdym kościele obowiązuje zestaw tematów do przepracowania, więc nawet ten, kto codziennie chodzi na mszę nie koniecznie słyszał wiele o ezoteryce czy dla kontrastu o Duchu św.
2. dlaczego przeciętny katolik neguje - bo mu to na rękę, jak z każdym innym zakazem, z czysto ludzkiego "charakteru". bo ksiądz mu nie powie, co go czeka za rogiem, a on by chciał wiedzieć, bo czasy są niepewne. bo co mi kościół będzie mówił, jak oni sami mają na sumieniu większe grzechy - to przykłady które zebrałam dzisiaj za dnia od katolików
3. co do kościołów protestanckich myślę, że jest tam większe uczulenie na nakazy biblijne, grzeszność itp. ale za to niektóre praktyki pentakostalne wydają mi się bardzo szkodliwe. co do innych kościołów chrześcijańskich nie wypowiadam się.
4. mogę jeszcze powiedzieć dlaczego ja "neguję" - bo mam świadomość (jestem archeologiem) że judaizm i chrześcijaństwo wyrosły na czymś starszym niż same są i że to w dużej mierze kształtowało ich piśmiennictwo, kulturę, obyczaje itp. (w związku z tym samo to, że pozostaję osobą wierzącą jest dla mnie dużo bardziej sprzeczne wewnętrznie niż jakieś głębsze detale ) dwa, według Biblii przestrzeganie prawa, jakiegokolwiek, nie daje niczego, a na pewno nie daje zbawienia - jest ono osiągalne wyłącznie przez wiarę. i na koniec, mam w sobie głębokie pragnienie pogłębiania swojej wiedzy i jeśli zbadam coś sama, to przynajmniej mam spokój wewnętrzny i swoje własne doświadczenia mogę potem wykorzystać. najczęściej w starciu wiary/kościoła z rozsądkiem wygrywa u mnie rozsądek - co nie oznacza, że za 17 lat będzie tak samo - ale daj Boże aby tak było nadal jak jest
napisałam "neguję" bo dla mnie osobiście karty to żadne wróżbiarstwo - jest to papier, względnie karton, z obrazkami. i jak ja sobie podsuwam tenże zestaw kartonów, to mój mózg składa sobie z tego jakąś opowieść (co mnie za każdym razem urzeka od nowa). to się dzieje najpierw moimi dłońmi, potem moimi komórkami w mózgu - i dla mnie nie ma tu miejsca ani na dobre duchy, ani na złe duchy, tylko ewentualnie to co nazywamy intuicją, podświadomością, a może po prostu psychologią (a może w ogóle matrixem?). zestaw kartonów jest losowy, a losowanie z jakiegoś zestawu "odpowiedzi" była to forma "decyzyjna" stosowana przez wiele ludów na przestrzeni wieków, także przez naród wybrany czy chrześcijan.
z wymienionych powyżej moich przekonań wynika też to, że nie biorę za stawianie kart pieniędzy.
czy zastanawia mnie ten temat? pewnie. czy jest to przedmiot mojej troski? pewnie. ale nie sądzę żeby do obowiązków tarocisty należało uprzedzanie klienta o możliwości popełnienia grzechu - chyba, że sam zacząłby rozmowę. od siebie czasem pytam czy klient potrzebuje może modlitwy - w sensie że się pomodlę o jego sprawę - i jedynie 2 razy usłyszałam, że "nie, dziękuję".
2. dlaczego przeciętny katolik neguje - bo mu to na rękę, jak z każdym innym zakazem, z czysto ludzkiego "charakteru". bo ksiądz mu nie powie, co go czeka za rogiem, a on by chciał wiedzieć, bo czasy są niepewne. bo co mi kościół będzie mówił, jak oni sami mają na sumieniu większe grzechy - to przykłady które zebrałam dzisiaj za dnia od katolików
3. co do kościołów protestanckich myślę, że jest tam większe uczulenie na nakazy biblijne, grzeszność itp. ale za to niektóre praktyki pentakostalne wydają mi się bardzo szkodliwe. co do innych kościołów chrześcijańskich nie wypowiadam się.
4. mogę jeszcze powiedzieć dlaczego ja "neguję" - bo mam świadomość (jestem archeologiem) że judaizm i chrześcijaństwo wyrosły na czymś starszym niż same są i że to w dużej mierze kształtowało ich piśmiennictwo, kulturę, obyczaje itp. (w związku z tym samo to, że pozostaję osobą wierzącą jest dla mnie dużo bardziej sprzeczne wewnętrznie niż jakieś głębsze detale ) dwa, według Biblii przestrzeganie prawa, jakiegokolwiek, nie daje niczego, a na pewno nie daje zbawienia - jest ono osiągalne wyłącznie przez wiarę. i na koniec, mam w sobie głębokie pragnienie pogłębiania swojej wiedzy i jeśli zbadam coś sama, to przynajmniej mam spokój wewnętrzny i swoje własne doświadczenia mogę potem wykorzystać. najczęściej w starciu wiary/kościoła z rozsądkiem wygrywa u mnie rozsądek - co nie oznacza, że za 17 lat będzie tak samo - ale daj Boże aby tak było nadal jak jest
napisałam "neguję" bo dla mnie osobiście karty to żadne wróżbiarstwo - jest to papier, względnie karton, z obrazkami. i jak ja sobie podsuwam tenże zestaw kartonów, to mój mózg składa sobie z tego jakąś opowieść (co mnie za każdym razem urzeka od nowa). to się dzieje najpierw moimi dłońmi, potem moimi komórkami w mózgu - i dla mnie nie ma tu miejsca ani na dobre duchy, ani na złe duchy, tylko ewentualnie to co nazywamy intuicją, podświadomością, a może po prostu psychologią (a może w ogóle matrixem?). zestaw kartonów jest losowy, a losowanie z jakiegoś zestawu "odpowiedzi" była to forma "decyzyjna" stosowana przez wiele ludów na przestrzeni wieków, także przez naród wybrany czy chrześcijan.
z wymienionych powyżej moich przekonań wynika też to, że nie biorę za stawianie kart pieniędzy.
czy zastanawia mnie ten temat? pewnie. czy jest to przedmiot mojej troski? pewnie. ale nie sądzę żeby do obowiązków tarocisty należało uprzedzanie klienta o możliwości popełnienia grzechu - chyba, że sam zacząłby rozmowę. od siebie czasem pytam czy klient potrzebuje może modlitwy - w sensie że się pomodlę o jego sprawę - i jedynie 2 razy usłyszałam, że "nie, dziękuję".