29-03-2011, 12:06
Ty to zbereźnica Rozi normalnie jesteś Zobacz Natka ,jak nam wątek zaśmieciła ,a fuj ,do Mordoru z nią!!!
Teraz ja!!!
SEX NA PÓŁSŁODKO i PÓŁGORZKO ***
A zaczęło się tak niewinnie acz niebanalnie,
wszedłem do łazienki, a Ty w wannie.
Zbladłem i nawet wiem czego to przyczyna,
bo w mojej wannie naga obca dziewczyna,
lecz nie wiem czemu tak bardzo się zdziwiłem,
bo przecież przez wiele nocy o Tobie śniłem.
Ty wyszłaś z wody, jakie dziwne, całkiem goła
a na Twych plecach, jakie normalne, skrzydła anioła.
Ze mnie okazał się jednak kawał drania,
bo po krótkiej chwili byłem już też bez ubrania
ach jak szybko chciałem Cię porwać w ramiona
i dobrać się czymś wielkim do Twojego łona.
Lecz w Twoich dłoniach pojawiła się skrzydeł druga para,
a może Ty anioł śmierci i mego życia koniec zaraz.
Podeszłaś i zaraz skrzydła te zdobiły moje plecy,
bać się, a po co, nie miałem jeszcze takiej hecy.
Machnąłem skrzydłami, ach jak pięknie działało,
więc podszedłem z Tobą do okna śmiało
i wyskoczyliśmy, a ja chwyciłem się Ciebie
nie wiedzieć po jakim czasie byliśmy w niebie.
Jak było cudnie, ja nagi Ty naga i seks uskrzydlony,
ta miłość w locie, Ty słodka ja oszołomiony.
Pieściłem, całowałem i na przemian to wnikałem
to wychodziłem i znikałem i znów wnikałem.
Moje skrzydła jak orle potężnie machały,
a Twoje jak kolibra tak szybko drgały.
A Ty nagle pióro mi jedno wyrwałaś,
ja Tobie też, z rozkoszą słodką się zaśmiałaś.
Jaka to była podniecająca zabawa, to wyrywanie piór,
lecz pod nami coraz bardziej brakowało chmur.
I kiedy z naszych skrzydeł zostało ostatnie pióro wyrwane,
rozpoczęło się nagłe, prawie bez końca spadanie.
Zaśmiałem się głupio, spadnę na ziemię i rozbiję się goły
i wnet spadliśmy, lecz nie na ziemię a w kadź pełną smoły.
Już wiedziałem gdzie było to nasze lądowisko,
tak to piekło, ciemne, okropne podziemne kretowisko.
Jak strasznie trudno było nam wydostać się z tej kadzi,
lepiący i czarni od smoły, a pod nią ze strachu bladzi.
W końcu padliśmy lecz nie na trawę lub ziemię
tylko na twarde i czarne choć ciepłe kamienie.
W ustach czułem smołę gorzką jak gorzka czekolada,
a Ona się cicho zaśmiała i coś do mnie powiada,
Wiesz co kochany seksu mi się chce jeszcze.
Głupi, czego się bałem, choć na śmierć Cię zapieszczę.
Kochaliśmy się tak długo, jak długo może trwać ta słodka praca.
I nagle słyszę głos żony, wstawaj napij się wody z ogórków na kaca.
jadon
Teraz ja!!!
SEX NA PÓŁSŁODKO i PÓŁGORZKO ***
A zaczęło się tak niewinnie acz niebanalnie,
wszedłem do łazienki, a Ty w wannie.
Zbladłem i nawet wiem czego to przyczyna,
bo w mojej wannie naga obca dziewczyna,
lecz nie wiem czemu tak bardzo się zdziwiłem,
bo przecież przez wiele nocy o Tobie śniłem.
Ty wyszłaś z wody, jakie dziwne, całkiem goła
a na Twych plecach, jakie normalne, skrzydła anioła.
Ze mnie okazał się jednak kawał drania,
bo po krótkiej chwili byłem już też bez ubrania
ach jak szybko chciałem Cię porwać w ramiona
i dobrać się czymś wielkim do Twojego łona.
Lecz w Twoich dłoniach pojawiła się skrzydeł druga para,
a może Ty anioł śmierci i mego życia koniec zaraz.
Podeszłaś i zaraz skrzydła te zdobiły moje plecy,
bać się, a po co, nie miałem jeszcze takiej hecy.
Machnąłem skrzydłami, ach jak pięknie działało,
więc podszedłem z Tobą do okna śmiało
i wyskoczyliśmy, a ja chwyciłem się Ciebie
nie wiedzieć po jakim czasie byliśmy w niebie.
Jak było cudnie, ja nagi Ty naga i seks uskrzydlony,
ta miłość w locie, Ty słodka ja oszołomiony.
Pieściłem, całowałem i na przemian to wnikałem
to wychodziłem i znikałem i znów wnikałem.
Moje skrzydła jak orle potężnie machały,
a Twoje jak kolibra tak szybko drgały.
A Ty nagle pióro mi jedno wyrwałaś,
ja Tobie też, z rozkoszą słodką się zaśmiałaś.
Jaka to była podniecająca zabawa, to wyrywanie piór,
lecz pod nami coraz bardziej brakowało chmur.
I kiedy z naszych skrzydeł zostało ostatnie pióro wyrwane,
rozpoczęło się nagłe, prawie bez końca spadanie.
Zaśmiałem się głupio, spadnę na ziemię i rozbiję się goły
i wnet spadliśmy, lecz nie na ziemię a w kadź pełną smoły.
Już wiedziałem gdzie było to nasze lądowisko,
tak to piekło, ciemne, okropne podziemne kretowisko.
Jak strasznie trudno było nam wydostać się z tej kadzi,
lepiący i czarni od smoły, a pod nią ze strachu bladzi.
W końcu padliśmy lecz nie na trawę lub ziemię
tylko na twarde i czarne choć ciepłe kamienie.
W ustach czułem smołę gorzką jak gorzka czekolada,
a Ona się cicho zaśmiała i coś do mnie powiada,
Wiesz co kochany seksu mi się chce jeszcze.
Głupi, czego się bałem, choć na śmierć Cię zapieszczę.
Kochaliśmy się tak długo, jak długo może trwać ta słodka praca.
I nagle słyszę głos żony, wstawaj napij się wody z ogórków na kaca.
jadon