31-07-2012, 18:38
Suligę poważam, ale... zdarza mu się zmieniać skrajnie zdanie nawet w poważnych kwestiach.
No i na kursach jakoś musi ludzi uczyć, dać jakieś podstawy...
Moja teoria jest taka...
Uczymy kogoś czytać i pisać.
Uczymy pojedynczych literek.
Potem składamy z nich krótkie i dłuższe słowa...
Uczymy się czytać i interpretować Tarota.
Pojedyncze karty.
Potem składamy po kilka.
Interpretujemy znaczenia...
Uczymy się pisać krótkie, potem coraz bardziej rozbudowane zdania.
Poznajemy tajniki gramatyki i ortografii.
Wreszcie jesteśmy w stanie poprawne posługiwać się całym alfabetem z zastosowaniem wszelkich reguł.
Ubieramy myśli w słowa.
I teraz najważniejsze.
Jedni poprawnie posługują sie jezykiem ale nie wszyscy zostają poetami, pisarzami...
Bo Ci drudzy oprócz technicznej znajomości jezyka mają ... iskrę...
Tak samo jedni uczą sie znaczenia kart w pozytywach i negatywach i zostają fortune-teller (przepowiadaczami losu) zaś inni są tarot-readars -czytającymi tarota, tarocistami...
Bo interpretują karty nie wg litery a Ducha...
Tak samo ze znajomością nut...u muzyków...
Kolorów farb... u malarzy...
Odczyt Tarota porównałabym tez do odbioru malarstwa...
Barwy i kształty budzą w nas emocje...
Tak samo karty Tarota...
Trudno na masowych kursach to przekazać...
Jak interpretować negatywy...
Wiec uczą w łopatologiczny sposób...
On się większości sprawdza - do przepowiadania losu...
Dla mnie, stosowanie kart odwróconych, wprowadza ... chaos...
To tak, jakbym część literek pisała do góry nogami...
Literka jest literką...
A karta kartą...
W interpretacji tworzą one obraz i trudno odzielić jedną od drugiej - to tak, jak byśmy chcieli odzielić nutkę od nutki w jakiejś symfonii...
Karty i ich znaczenia - kolory i dżwięki, tworzą emocje w nas, bądź je wyzwalają...
Z tych emocji, z tych częstotliwości i wibracji powstają energie, które przekładają sie na obraz historii, którą odczytujemy...
Tak to odczuwam.
A potem zaczyna się piękna zabawa...
Możemy studiować elementy (żywioły)...
Te, które są i te... których brakuje...
Patrzeć, które są komplementarne, które przeciwstawne...
Zauważać jakich kart czasami brak (np ostatnio na ezoforum Zib słusznie zauważył, że w interpretowanym rozkładzie pojawiły się trzy Szóstki i w takim wypadku, powinno zwrócić się uwagę też na BRAKUJĄCĄ).
Itd itd itd....
I rozkoszować się smaczkami...
Ps. Zauważcie, że można zrobić identyczny rozkład (np.partnerski) dla dwóch różnych osób, wylosować identyczne karty na tych samych pozycjach i.... będą to dwie RÓZNE opowieści...
No i na kursach jakoś musi ludzi uczyć, dać jakieś podstawy...
Moja teoria jest taka...
Uczymy kogoś czytać i pisać.
Uczymy pojedynczych literek.
Potem składamy z nich krótkie i dłuższe słowa...
Uczymy się czytać i interpretować Tarota.
Pojedyncze karty.
Potem składamy po kilka.
Interpretujemy znaczenia...
Uczymy się pisać krótkie, potem coraz bardziej rozbudowane zdania.
Poznajemy tajniki gramatyki i ortografii.
Wreszcie jesteśmy w stanie poprawne posługiwać się całym alfabetem z zastosowaniem wszelkich reguł.
Ubieramy myśli w słowa.
I teraz najważniejsze.
Jedni poprawnie posługują sie jezykiem ale nie wszyscy zostają poetami, pisarzami...
Bo Ci drudzy oprócz technicznej znajomości jezyka mają ... iskrę...
Tak samo jedni uczą sie znaczenia kart w pozytywach i negatywach i zostają fortune-teller (przepowiadaczami losu) zaś inni są tarot-readars -czytającymi tarota, tarocistami...
Bo interpretują karty nie wg litery a Ducha...
Tak samo ze znajomością nut...u muzyków...
Kolorów farb... u malarzy...
Odczyt Tarota porównałabym tez do odbioru malarstwa...
Barwy i kształty budzą w nas emocje...
Tak samo karty Tarota...
Trudno na masowych kursach to przekazać...
Jak interpretować negatywy...
Wiec uczą w łopatologiczny sposób...
On się większości sprawdza - do przepowiadania losu...
Dla mnie, stosowanie kart odwróconych, wprowadza ... chaos...
To tak, jakbym część literek pisała do góry nogami...
Literka jest literką...
A karta kartą...
W interpretacji tworzą one obraz i trudno odzielić jedną od drugiej - to tak, jak byśmy chcieli odzielić nutkę od nutki w jakiejś symfonii...
Karty i ich znaczenia - kolory i dżwięki, tworzą emocje w nas, bądź je wyzwalają...
Z tych emocji, z tych częstotliwości i wibracji powstają energie, które przekładają sie na obraz historii, którą odczytujemy...
Tak to odczuwam.
A potem zaczyna się piękna zabawa...
Możemy studiować elementy (żywioły)...
Te, które są i te... których brakuje...
Patrzeć, które są komplementarne, które przeciwstawne...
Zauważać jakich kart czasami brak (np ostatnio na ezoforum Zib słusznie zauważył, że w interpretowanym rozkładzie pojawiły się trzy Szóstki i w takim wypadku, powinno zwrócić się uwagę też na BRAKUJĄCĄ).
Itd itd itd....
I rozkoszować się smaczkami...
Ps. Zauważcie, że można zrobić identyczny rozkład (np.partnerski) dla dwóch różnych osób, wylosować identyczne karty na tych samych pozycjach i.... będą to dwie RÓZNE opowieści...