Portret tarotowy
#14

Cherry pie, myślę że tu niestety nie ma łatwych rozwiązań, a raczej rozwiązań szybkich i bezbolesnych.
Oczywiście że największą moc ranienia nas mają osoby nam najbliższe - sama tego wielokrotnie doświadczyłam. To logiczne, bo ktoś kto nas niewiele obchodzi nie może nas tak głęboko zranić. Mnie proces uwalniania się spod wpływu toksycznego rodzica zabrał wiele lat - a i tak z całą pewnością nigdy się nie zakończy "na amen".
Wzmacnianie siebie w moim przypadku rozpoczęło się od "rozpracowania" słabych stron tej drugiej osoby. Zadawałam sobie często pytanie - dlaczego ta osoba się tak zachowuje, co jest tego przyczyną? Czyli kolejna prosta rzecz - nie szukam przyczyny w sobie (co nawet podświadomie czyni wiele osób), ale szukam przyczyny w tej osobie, która mnie rani. Dlaczego to robi? Oczywiście wiele ludzi by powiedziało: bo taka już po prostu jest. Częściowo jest to prawda, każdy z nas ma wrodzone cechy charakteru które w dużej mierze decydują o tym jak się zachowujemy. Ale - kolejna prosta rzecz Uśmiech - na relacje z rodziną największy wpływ mają relacje z rodziną. Czyli to jak dana osoba zachowuje się wobec swojej obecnej rodziny jest w decydującej mierze zależne od tego jak wyglądały stosunki pomiędzy nią a rodzicami w dzieciństwie. Oczywiście trzeba też wziąć pod uwagę, że na to też się nakłada właśnie charakter człowieka.
Ponieważ osoba, o której piszę nigdy w życiu ze mną nie rozmawiała na temat swojego dzieciństwa, a wszelkie próby nawiązania rozmowy na ten temat kończyły się kłótnią i wyjściem z pokoju, więc było jasne że właśnie "tu jest pies pogrzebany". Stawało się też jasne że sama muszę dojść co i jak, dlaczego ta osoba się tak zachowuje, bo nikt - a już szczególnie ta osoba - mi w tym nie pomoże (nie ma sensu pytanie się takich osób "dlaczego taka/taki jesteś, dlaczego tak mnie traktujesz?" - bo ta osoba sama tego nie wie, nie zdaje sobie z tego po prostu sprawy).
I w końcu mi się to udało, choć zapewne nigdy się nie dowiem czy mam 100% racji. Ale przynajmniej doszłam do wniosków, które wyjaśniają wiele rzeczy: że ta osoba czuła się porzucona przez swojego ojca, że miała żal do matki że nie potrafiła ojca zatrzymać przy sobie - co w dorosłym życiu spowodowało brak szacunku do wszystkich kobiet, że robi wszystko żeby inni nie dostrzegli jakiejkolwiek jego słabości - co sprawia że lubi pokazywać swoją siłę, że pieniądze od dzieciństwa są dla tej osoby jedyną stałą i gwarantującą szacunek innych a przez to najważniejszą rzeczą, że zrobi wszystko by zawsze uchodzić za silnego człowieka i mieć szacunek innych - nawet kosztem wywyższania się na tle własnej rodziny... itd. itp. Czyli właściwie wszystkie problemy z tą osobą, jej nieprzyjemne zachowanie, wynikają z jej lęków i kompleksów z dzieciństwa na co jeszcze nałożył się trudny charakter. Przeżycia z dzieciństwa, brak ojca, bliższej rodziny, przyjaciół - spowodował, że ta osoba emocjonalnie zatrzymała się na poziomie dziecka. I takie też są jej reakcje w dorosłym życiu. Wymaganie od takiej osoby, żeby traktowała nas sprawiedliwie, postępowała wobec nas uczciwie i nas szanowała mija się z celem. Dla dziecka najważniejszy jest świat własnych emocji i na tym się na ogół skupia najbardziej. Tak więc ta osoba po prostu nie wie czego ja od niej chcę i nie ma szans żeby spojrzała na nasze relacje z mojej perspektywy. Jedyne co mogę uzyskać w relacjach z nią to względny spokój - jest na to tylko jeden sposób: traktować ją jak dziecko (emocjonalnie oczywiście) i tak jak przy dziecku czasami machnąć ręką... Bo dziecku się wybacza jeżeli spór dotyczy spraw na których dziecku zależy bardzo a dorosły "jest mądrzejszy" i wie że to są w sumie drobiazgi. Czyli po prostu "dać mu wygrać" w mało istotnych sprawach dnia codziennego, niech się cieszy. Natomiast jeżeli sprawa jest dla nas istotna - nie poruszać jej w rozmowie z tą osobą. Wiadomo z góry, że albo ją wyśmieje, albo wytknie wszystkie błędy, albo dojdzie do kłótni. Po co nam to? Ja po prostu unikam rozmowy z tą osobą na tematy dla mnie istotne, bo wiem że wtedy jest duża szansa że zostanę zraniona... więc po co się narażać.
I w ten sposób niepostrzeżenie się wzmacniam. Uśmiech Bo po pierwsze znając przyczyny takiego zachowania tej osoby wiem jak unikać "pułapek" czyli tematów które mogą doprowadzić do kłótni a w efekcie zranienia mnie. Po drugie zdając sobie sprawę z tego że zachowanie tej osoby wynika z jej niedojrzałości emocjonalnej, wiem że wina nie leży we mnie - a w niej. I to jest najważniejsze, to mnie wzmacnia najwięcej bo nie pozwala na głębsze zranienie mnie... a równocześnie pozwala spojrzeć na wiele wydarzeń i spraw pomiędzy nami z zupełnie innej perspektywy. Bo to jest mniej więcej tak, jakbyś porównała: czy bardziej odczujesz to że obraził cię 10-latek, czy bardziej odczujesz to że obraził Cię człowiek dorosły? A dla mnie ta osoba jest emocjonalnym 10-latkiem, więc nie mogę się na nią gniewać tak jak na dojrzałego człowieka. Uśmiech
I na koniec ostatnia sprawa - większość zachowań tej osoby to po prostu nieudolne próby sprawienia tego by wszyscy ją kochali i bezwarunkowo akceptowali, czyli zdobycia uczucia innych. Nie zdaje sobie sprawy, że miłość to kompromisy i że miłość to branie, ale i dawanie uczuć - ona po prostu tego nie rozumie. Wiele lat mi zajęło zanim zrozumiałam, że muszę się z tym pogodzić i że mój spokój zależy od akceptacji tego że to się nigdy nie zmieni.
Walka o uczucia drugiej osoby nie ma sensu - bo sama ta walka i ciągłe przegrywanie w niej - to jest właśnie to co Cię rani najbardziej cherry pie.
Właśnie zaprzestanie tej walki jest tym co Cię wzmocni i co sprawi, że w końcu wypracowanie sobie jakichś względnie poprawnych stosunków z tą osobą będzie możliwe. Uśmiech
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości