05-10-2012, 22:57
Jasne, doskonale sobie zdaję sprawę z ryzyka, jakie niesie ze sobą korzystanie z zasobów internetowych. Z drugiej strony niejeden raz zdarzyło mi się znaleźć na Wikipedii prawdziwe informacje, których szukanie w określonych opracowaniach zajęłoby o wiele więcej czasu, zaczynając od podstawowego pytania "Ale w jakiej książce o tym szukać ?".
Inna rzecz, że już na moich studiach niektórzy wykładowcy jako jeden z warunków zaliczenia wymagali - uwaga - opracowania określonego tematu właśnie do umieszczenia na stronie Wikipedii. Więc temat opracowywał student, sprawdzał prowadzący i rzetelna wiedza wędrowała na wiki.
I ostatnia część, dotykająca samej natury zamieszczania informacji: dzielić się wiedzą można na kilka sposobów Można po prostu przeedytować temat - skoro naprawdę siedzę w temacie, znajomy jest mi cały kontekst problemu, widzę błąd - po prostu koryguję źródło nieporozumień. Mówiąc szczerze, cieszę się, że nie każdy prezentuje sobą postawę "wykształconego mentora", który twierdzi, że każdy, kto dąży do informacji, powinien samodzielnie przewertować mądre księgi, a taką Wikipedię traktuje jako "bagienko wiedzy" dla mas. Cieszę się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy jednak upubliczniają swoją wiedzę (nie tylko na Wiki, rzecz jasna, ale i na różnych portalach, zakładanych przez siebie stronach, forach itd.).
Zupełnie innym tematem jest problem, kto może i powinien wydawać "mondre publikacje" (książki, artykuły). Czerpać wiedzę z jednej strony internetowej i uważać się za znawcę kompetentnego do opisania tematu od strony historycznej? No za przeproszeniem... pewnie że nie!
Tylko że: oburzać się na poziom merytorycznych pozycji w dziale zatytułowanym "Poradniki", "Rozwój duchowy", "Ezoteryka" to... ech, nie mam nawet porównania...
Tak na zakończenie - moim zdaniem jednak lepiej spożytkować energię na coś konstruktywnego, choćby anonimowego, niż szyderstwem i kpiną sycić własną próżność. Ale wiem, wiem, takie soczyste teksty lepiej się czyta...
Inna rzecz, że już na moich studiach niektórzy wykładowcy jako jeden z warunków zaliczenia wymagali - uwaga - opracowania określonego tematu właśnie do umieszczenia na stronie Wikipedii. Więc temat opracowywał student, sprawdzał prowadzący i rzetelna wiedza wędrowała na wiki.
I ostatnia część, dotykająca samej natury zamieszczania informacji: dzielić się wiedzą można na kilka sposobów Można po prostu przeedytować temat - skoro naprawdę siedzę w temacie, znajomy jest mi cały kontekst problemu, widzę błąd - po prostu koryguję źródło nieporozumień. Mówiąc szczerze, cieszę się, że nie każdy prezentuje sobą postawę "wykształconego mentora", który twierdzi, że każdy, kto dąży do informacji, powinien samodzielnie przewertować mądre księgi, a taką Wikipedię traktuje jako "bagienko wiedzy" dla mas. Cieszę się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy jednak upubliczniają swoją wiedzę (nie tylko na Wiki, rzecz jasna, ale i na różnych portalach, zakładanych przez siebie stronach, forach itd.).
Zupełnie innym tematem jest problem, kto może i powinien wydawać "mondre publikacje" (książki, artykuły). Czerpać wiedzę z jednej strony internetowej i uważać się za znawcę kompetentnego do opisania tematu od strony historycznej? No za przeproszeniem... pewnie że nie!
Tylko że: oburzać się na poziom merytorycznych pozycji w dziale zatytułowanym "Poradniki", "Rozwój duchowy", "Ezoteryka" to... ech, nie mam nawet porównania...
Tak na zakończenie - moim zdaniem jednak lepiej spożytkować energię na coś konstruktywnego, choćby anonimowego, niż szyderstwem i kpiną sycić własną próżność. Ale wiem, wiem, takie soczyste teksty lepiej się czyta...