02-05-2011, 23:54
Bajka o motylku
Kiedyś na bardzo wesołej zielonej łące mieszkał sobie taki mały motylek. Był innym motylkiem niż wszystkie inne motylki. Był wyjątkowym motylkiem, ponieważ miał imię. Ale Jego imię brzmiało tak, że właściwie nie brzmiało wcale, ponieważ nikt nie potrafił go wymówić. Niewielu z resztą znało jego brzmienie, a tym bardziej znaczenie. Na dodatek jego skrzydełka były kolorowe tak bardzo, że kiedy frunął promienie słoneczne padały pod takim kątem, iż odbijały się od niego z dwukrotną siłą.
Motylek był osamotnionym motylkiem. Nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić, ponieważ nikt nie mógł na niego spoglądać, a tym bardziej po co przyjaźnić się z Motylkiem, który ma imię... A właściwie po co Motylkowi imię, którego nikt nie potrafi wymówić?!
Pewnego dnia nasz Motylek był bardzo smutny. Kiedy obudził się rano stwierdził, że musi coś ze sobą zrobić ponieważ nie może już tak dalej żyć. Postanowił więc polecieć do Słońca. Chciał mu bowiem powiedzieć, żeby na niego tak bardzo nie świeciło, bo nikt nie może na niego patrzeć.
Tak więc, wyruszył. Leciał, leciał i leciał. Po drodze spotkał wróbelka. Bardzo się zdziwił, gdy wróbelek się do niego odezwał.
- Witam Cię Motylku.
- Dzień dobry wróbelku –odpowiedział zaskoczony motylek.
- Dokąd lecisz? – zaszczebiotał ptak.
- Lecę do Słońca.
- A po co taki mały Motylek może lecieć do Słońca – spytał niewiele większy od Motylka wróbelek
- Frunę do Niego, aby mu powiedzieć, żeby tak bardzo nie świeciło, ponieważ na łące nikt nie może na mnie patrzeć- mam za bardzo kolorowe skrzydełka... – odpowiedział motylek nieco zasmucony.
- Nie możesz lecieć do słońca, motylku. Może stać Ci się krzywda. Ci, którzy lecieli do Słońca, nigdy już nie wrócili. Ale niewielu było takich którzy lecieli tam przed Czasem.
- Ach, wróbelku, leciałem już tak daleko - odpowiedział motylek, nie zważając na to , że właśnie przysiedli na średniej wysokości sośnie. – dlaczego miałbym wrócić – tu zrobił krótką chwilę, jakby czekając aż słowa wróbelka dotrą do jego małej główki – Ale Wróbelku, o jakim Czasie Ty mówisz...?
- Widzisz Motylku każdy z Nas, Ty, ja, mieszkańcy Twojej łąki, każde drzewo, kwiatek, nawet ta sosna, wszyscy mają swój własny Czas. Nikt nigdy nie wie, jak wiele go ma, dlatego niektórzy spieszą się ze wszystkim, z czym tylko mogą, aby w ciągu tego Czasu zrobić wszystko, co sobie postawili za cele...
- A co się dzieje, gdy ten Czas mija? – spytał zaciekawiony motylek.
- To wie tylko Słońce. Chmury mówią, że po Czasie idzie się do Słońca, a Chmury kiedy mówią, to nigdy nie kłamią. Tak samo jak Gwiazdy. Bo są to wysłannicy Nieba.
- Ahaaaa... - zamruczał nieco zagubiony Motylek.
- Dlatego właśnie – kontynuował Wróbelek – byłem bardzo zaciekawiony po co lecisz do Słońca, niewielu bowiem może rozmawiać z tymi co lecą do Niego.
- Do Niego...? – zapytał motylek, bardzo zaciekawionym tonem
- On jest w Niebie. A Słońce stoi u bram Nieba. Jest Jego strażnikiem. Nikt nigdy nie opowiadał Ci o Niebie Motylku... ?
- Nigdy nikt nie opowiadał mi niczego. Odkąd pamiętam byłem sam... – odpowiedział motylek i trochę posmutniał.
Tak właśnie Wróbelek opowiedział o Nieskończonej Dobroci, która mieszka w Niebie. Opowiedział o tym jak każdego dnia Słońce zachodzi i wschodzi. O tym, że Gwiazdy to takie malutkie światełka, które świecą za oknami Nieba. O Chmurach, które zdobią mieszkanie Nieskończonej Dobroci. I o tym, że każdy z Nas ma swoją własną Gwiazdę, którą otrzymujemy od Słońca, które ogląda nasz Czas spędzony tu . A potem wpuszcza nas przed tron Nieskończonej Dobroci. A Nieskończona Dobroć zapala naszą Gwiazdę, z którą mieszkamy za oknami Nieba....
Tak. Bóg jest nieskończenie dobry. Gwiazdy to nasi przyjaciele, chmury to aniołowie... We WSZYSTKIM można odnaleźć cząstkę Boga.
A co się stało z Motylkiem i Wróbelkiem? Ta część Bajki należy do Ciebie. Ja wiem, że oboje zaprzyjaźnili się i byli dla siebie Gwiazdami. Mieli swój Własny Wspólny Czas, który dzielili na dwoje, aż w końcu i Słońce zawołało ich przed Tron Nieskończonej Dobroci. Co dzień oglądało ich Wspólny Własny Czas i świeciło na skrzydełka Motylka, który dzięki małemu szaremu Wróblowi poznał swoje imię. Był po prostu Motylkiem. Zwykłym a zarazem niezwykłym. Motylkiem i motylkiem.
Tak i Nieskończona Dobroć zapaliła ich Gwiazdy, które świecą i mrugają na Naszym niebie. Tuż obok.
/z netu - autor mi nieznany/
Pozdrawiam. Natka
Kiedyś na bardzo wesołej zielonej łące mieszkał sobie taki mały motylek. Był innym motylkiem niż wszystkie inne motylki. Był wyjątkowym motylkiem, ponieważ miał imię. Ale Jego imię brzmiało tak, że właściwie nie brzmiało wcale, ponieważ nikt nie potrafił go wymówić. Niewielu z resztą znało jego brzmienie, a tym bardziej znaczenie. Na dodatek jego skrzydełka były kolorowe tak bardzo, że kiedy frunął promienie słoneczne padały pod takim kątem, iż odbijały się od niego z dwukrotną siłą.
Motylek był osamotnionym motylkiem. Nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić, ponieważ nikt nie mógł na niego spoglądać, a tym bardziej po co przyjaźnić się z Motylkiem, który ma imię... A właściwie po co Motylkowi imię, którego nikt nie potrafi wymówić?!
Pewnego dnia nasz Motylek był bardzo smutny. Kiedy obudził się rano stwierdził, że musi coś ze sobą zrobić ponieważ nie może już tak dalej żyć. Postanowił więc polecieć do Słońca. Chciał mu bowiem powiedzieć, żeby na niego tak bardzo nie świeciło, bo nikt nie może na niego patrzeć.
Tak więc, wyruszył. Leciał, leciał i leciał. Po drodze spotkał wróbelka. Bardzo się zdziwił, gdy wróbelek się do niego odezwał.
- Witam Cię Motylku.
- Dzień dobry wróbelku –odpowiedział zaskoczony motylek.
- Dokąd lecisz? – zaszczebiotał ptak.
- Lecę do Słońca.
- A po co taki mały Motylek może lecieć do Słońca – spytał niewiele większy od Motylka wróbelek
- Frunę do Niego, aby mu powiedzieć, żeby tak bardzo nie świeciło, ponieważ na łące nikt nie może na mnie patrzeć- mam za bardzo kolorowe skrzydełka... – odpowiedział motylek nieco zasmucony.
- Nie możesz lecieć do słońca, motylku. Może stać Ci się krzywda. Ci, którzy lecieli do Słońca, nigdy już nie wrócili. Ale niewielu było takich którzy lecieli tam przed Czasem.
- Ach, wróbelku, leciałem już tak daleko - odpowiedział motylek, nie zważając na to , że właśnie przysiedli na średniej wysokości sośnie. – dlaczego miałbym wrócić – tu zrobił krótką chwilę, jakby czekając aż słowa wróbelka dotrą do jego małej główki – Ale Wróbelku, o jakim Czasie Ty mówisz...?
- Widzisz Motylku każdy z Nas, Ty, ja, mieszkańcy Twojej łąki, każde drzewo, kwiatek, nawet ta sosna, wszyscy mają swój własny Czas. Nikt nigdy nie wie, jak wiele go ma, dlatego niektórzy spieszą się ze wszystkim, z czym tylko mogą, aby w ciągu tego Czasu zrobić wszystko, co sobie postawili za cele...
- A co się dzieje, gdy ten Czas mija? – spytał zaciekawiony motylek.
- To wie tylko Słońce. Chmury mówią, że po Czasie idzie się do Słońca, a Chmury kiedy mówią, to nigdy nie kłamią. Tak samo jak Gwiazdy. Bo są to wysłannicy Nieba.
- Ahaaaa... - zamruczał nieco zagubiony Motylek.
- Dlatego właśnie – kontynuował Wróbelek – byłem bardzo zaciekawiony po co lecisz do Słońca, niewielu bowiem może rozmawiać z tymi co lecą do Niego.
- Do Niego...? – zapytał motylek, bardzo zaciekawionym tonem
- On jest w Niebie. A Słońce stoi u bram Nieba. Jest Jego strażnikiem. Nikt nigdy nie opowiadał Ci o Niebie Motylku... ?
- Nigdy nikt nie opowiadał mi niczego. Odkąd pamiętam byłem sam... – odpowiedział motylek i trochę posmutniał.
Tak właśnie Wróbelek opowiedział o Nieskończonej Dobroci, która mieszka w Niebie. Opowiedział o tym jak każdego dnia Słońce zachodzi i wschodzi. O tym, że Gwiazdy to takie malutkie światełka, które świecą za oknami Nieba. O Chmurach, które zdobią mieszkanie Nieskończonej Dobroci. I o tym, że każdy z Nas ma swoją własną Gwiazdę, którą otrzymujemy od Słońca, które ogląda nasz Czas spędzony tu . A potem wpuszcza nas przed tron Nieskończonej Dobroci. A Nieskończona Dobroć zapala naszą Gwiazdę, z którą mieszkamy za oknami Nieba....
Tak. Bóg jest nieskończenie dobry. Gwiazdy to nasi przyjaciele, chmury to aniołowie... We WSZYSTKIM można odnaleźć cząstkę Boga.
A co się stało z Motylkiem i Wróbelkiem? Ta część Bajki należy do Ciebie. Ja wiem, że oboje zaprzyjaźnili się i byli dla siebie Gwiazdami. Mieli swój Własny Wspólny Czas, który dzielili na dwoje, aż w końcu i Słońce zawołało ich przed Tron Nieskończonej Dobroci. Co dzień oglądało ich Wspólny Własny Czas i świeciło na skrzydełka Motylka, który dzięki małemu szaremu Wróblowi poznał swoje imię. Był po prostu Motylkiem. Zwykłym a zarazem niezwykłym. Motylkiem i motylkiem.
Tak i Nieskończona Dobroć zapaliła ich Gwiazdy, które świecą i mrugają na Naszym niebie. Tuż obok.
/z netu - autor mi nieznany/
Pozdrawiam. Natka