29-11-2012, 10:19
Ja wierzę w duchy niestety, bo to czego doświadczyłam nie da wyjaśnić się w racjonalny sposób.Ale to co wydarzyło się 2,5 roku temu było hitem sezonu. Kiedy jeszcze pracowałam w szkole, poznałam w niej Gośkę( uczyła matmy). Zaprzyjażniłyśmy się. Niestety ja odeszłam z pracy - zmieniłam ją, a ona zaszła w ciąże. Stwierdziła, że beze mnie to już nie to samo w pracy. Widywałyśmy się jednak nadal. Kiedy Małgosia była w 8 miesiącu ciąży coś zaczęło się z nią dziać. Miała wysoką gorączkę. Pojechała do szpitala, wywołali szybszy poród, ale dziecko już nie żyło. Gosia wróciła do domu, ale wkrótce zaczęły bolec ją płuca, miała trudności z oddychaniem. Trafiła znów do szpitala. Lekarze nie wiedzieli co jej jest. Gorączki nie dało się obniżyć. Poszłam do niej do szpitala. Goska powiedziała mi, ze się spotkamy i będziemy dalej przyjaznić, ale ona już nie będzie Gosią. Na drugi dzień mój Klauduisz odebrał telefon od jej meża, ze ta zmarła nad ranem. To co zaczęło dziać się póżniej rozbroiło mnie totalnie... Miała tylko 28 lat. Jej mąż został wdowcem w wieku 25 lat.