14-12-2012, 02:37
Miłość
Krawędzią nad przepaścią do ogrodu schodzi miłość
Po drodze kochankowie mijają się z Bogiem.
Znieczuleni, nieświadomi jak anioły stworzone
idą w tę stronę, gdzie dostęp mają tylko kochający.
Wszystkie ich złe uczynki zniknęły w uśpionych rejestrach.
I o wieczność drżą tylko, żeby wiecznie trwała.
Nie mówią słowami, ale światłem, które pod nimi się kryje
i nieważne czyje słowa są czyje, gdyż ich treść jest święta.
W zachwycie patrzą w swoje szeroko otwarte źrenice
aż po granicę, za którą wszystko znów jest rozsypane.
Są cuda na świecie, a potem znikają,
zostaje powidok, trajektoria lotu.
Co było złączone na wieki rozdzieli się w jedną noc
i nużące staną się pieśni, co wcześniej chwytały za serce.
Tryumfujący dziś, palą za sobą mosty,
ale będą tędy wracać jutro, by nie iść donikąd,
do krainy Nigdy, gdzie stoi wieża z głodu i pragnienia
- gdy z aniołów w ludzi Bóg ich znów pozmienia.
Anna Janko