14-01-2013, 17:56
Kolejna opowieścią mego zycia, chyba pierwszym doświadczeniem ze sferą paranormalną zaczeła się gdy miała około 5 lub 6 lat. Tak jak wspominałam o tym dziwnym stworzeniu. Właśnie przeprowadzilismy się z miasta na wieś, z czego byłam przeszczęsliwa, mogłam biegac po polach i łakach, czysta rozkosz dla dziecka. Któregoś razu było to ok godziny 17. Zaczynało robić sie ciemno i akurat na całej wiosce nie było światła, ani w domach ani lampy się nie świeciły. Tata wysłał mnie do sklepu dał pieniążki na świeczki i na coś słodkiego. Byłam odważnym dzieckiem, a sklep znajdował sie ok 20 m od domu więc nie miał się co o mnie martwić. Ja usmiechnieta w podskokach biegłam do sklepu, ale okazało sie, że sklep jest zamknięty więc wróciłam do domu. W pewnej chwili spojrzałam w stronę bramy sąsiadów i ujżałam to wielkie stworzenie przypominał wielkiego psa z długimi nogami, a ślepia świeciły się mu na czerwono, zdziwił mnie ten fakt bo nie bylo przecież nigdzie światła. Ale mi jako dziecku nie przeszkadzało to, że stoi tam cos dziwnego więc poszłam dalej, ale tykneło mnie cos i się cofnełam, ale tego juz tam nie było. Gdy wrócilam do domu opowiedziałam to tatcie, ale nie dowierzał mi, przeciez byłam jeszcze dzieckiem, a dzieci maja bujną wyobraźnie. Za jakiś czas w domu pękła na pół bez przyczyny duża krysztalowa popielniczka. a tata się zdygał
Kolejną opowiastką będzie to jak buszowałam po cmentarzu jako dziecko z przyjaciółmi. Więc był dzień cała gromada wszystkich dzieci z wioski zleciała sie po to by razem coś pokombinować i sie pobawić. Z początku był berek, potem zabawa w chowanego, aż ktoś nie wpadł na pomysł by nie iść na cmentarz ( koło mojego domu znajduje się stary poniemiecki cmentarz ) Jeden z kolegów zaczoł kopać w jednym z nich, ja powiedziałam, że nie bede w tym uczestniczyła, ale reszta ochoczo przystała na pomysł kolegi. Patrzałam obok jak wyciągają jakieś stare pieniądze oczka mi zalśniły, ale nadal stałam obok, bo mama wpajala mi do głowy, że nie wolno niepokoic zmarłych. Przyjaciele nie zainteresowali się pieniędzmi, tylko je porozrzucali po calym cmentarzu. Potem znaleśli piękne zdobione duże nożyczki, a na koniec obrączke wszystkie dziewczynki zaczłey się klócić, kto bedzie ją miał, aż jeden z kolegów wziół ją i wyrzucił i tak zakonczyła się kłótnia. Po całym zdarzeniu wszyscy poszli do domu. Nikt nie wiedział, ze kolega zabrał nozyczki do domu. W nocy całe rodzeństwo spało w jednym duzym pokoju na osobnych łózkach, obok byli rodzice. To był stary dom więc w pokoju znajdował się kran. Zawsze był on dla mnie zagadką ale nie ważne. W nocy jedna z sióstr usłyszała jak by coś wpadło do pokoju przez okno, ale nic nie zauważyła, nagle szmata, która znajdowała się pod zlewem podniosła się do góry, kran się odkręcił i ktos zamoczył tą szmatę widziała to ich mama, bo u nich akurat znajdował się ten kran. Spojrzała a szmata podążała do pokoju dzieci. Ten co wziął te nożyczki dostał ciężki cios w twarz z mokrej ścierki, a drugiego brata ściągneło coś za nogę, aż miał dość długą sznytke na nodze, sama ją również widziałam. I po tym wszystkim znowu coś wyleciało przez okno. było lato wiec otwarte okna sa normalką a na dodatek te stare. Tak zakonczyła się ta historia, kolega na drugi dzień pozbierał wszytkie monety jakie tylko udało mu sie znaleść, nożyczki ( obrączki nie znalazł ) i zakopał w tym samym grobie. Później juz nic sie u nich nie działo Jednak nie popłaca chciwość
Kolejną opowiastką będzie to jak buszowałam po cmentarzu jako dziecko z przyjaciółmi. Więc był dzień cała gromada wszystkich dzieci z wioski zleciała sie po to by razem coś pokombinować i sie pobawić. Z początku był berek, potem zabawa w chowanego, aż ktoś nie wpadł na pomysł by nie iść na cmentarz ( koło mojego domu znajduje się stary poniemiecki cmentarz ) Jeden z kolegów zaczoł kopać w jednym z nich, ja powiedziałam, że nie bede w tym uczestniczyła, ale reszta ochoczo przystała na pomysł kolegi. Patrzałam obok jak wyciągają jakieś stare pieniądze oczka mi zalśniły, ale nadal stałam obok, bo mama wpajala mi do głowy, że nie wolno niepokoic zmarłych. Przyjaciele nie zainteresowali się pieniędzmi, tylko je porozrzucali po calym cmentarzu. Potem znaleśli piękne zdobione duże nożyczki, a na koniec obrączke wszystkie dziewczynki zaczłey się klócić, kto bedzie ją miał, aż jeden z kolegów wziół ją i wyrzucił i tak zakonczyła się kłótnia. Po całym zdarzeniu wszyscy poszli do domu. Nikt nie wiedział, ze kolega zabrał nozyczki do domu. W nocy całe rodzeństwo spało w jednym duzym pokoju na osobnych łózkach, obok byli rodzice. To był stary dom więc w pokoju znajdował się kran. Zawsze był on dla mnie zagadką ale nie ważne. W nocy jedna z sióstr usłyszała jak by coś wpadło do pokoju przez okno, ale nic nie zauważyła, nagle szmata, która znajdowała się pod zlewem podniosła się do góry, kran się odkręcił i ktos zamoczył tą szmatę widziała to ich mama, bo u nich akurat znajdował się ten kran. Spojrzała a szmata podążała do pokoju dzieci. Ten co wziął te nożyczki dostał ciężki cios w twarz z mokrej ścierki, a drugiego brata ściągneło coś za nogę, aż miał dość długą sznytke na nodze, sama ją również widziałam. I po tym wszystkim znowu coś wyleciało przez okno. było lato wiec otwarte okna sa normalką a na dodatek te stare. Tak zakonczyła się ta historia, kolega na drugi dzień pozbierał wszytkie monety jakie tylko udało mu sie znaleść, nożyczki ( obrączki nie znalazł ) i zakopał w tym samym grobie. Później juz nic sie u nich nie działo Jednak nie popłaca chciwość