14-02-2013, 17:24
Czytam te wasze opowieści od kilku dni, i chwilami byłam naprawdę przerażona tym jakie to cuda się wam przytrafiają! Stwierdziłam ,że też się z wami podzielę historiami bo mam ich całą masę! Zacznę od tego co przytrafiło się mi, nie jest to może straszne ale prawdziwe i z pewnością nie zapomnę tego do końca życia.
Gdy miałam 16 lat zmarł mój tata, stało się to strasznie niespodziewanie on sam uważał ,że będzie żył wiecznie i śmierć go nie dotyczy, zaskoczyła ona zarówno jego jak i nas, nic nie pomogło, leżał 3 tygodnie w szpitalu a ja wraz z rodziną nad jego łóżkiem siedzieliśmy po kilka godzin dziennie, chwilami był przytomny chwilami nie ale doskonale wiedział do czego to wszystko zmierza, w dzień kiedy umarł pożegnał się z nami wszystkimi pomimo ,że nie miał siły mi i mamie dał po całusie a bratu uścisnął rękę, nikt z nas nie podejrzewał ,że to nasze ostatnie spotkanie.
Gdy już zmarł i musieliśmy na chwilę zebrać się do kupy i pomyśleć o pogrzebie zastanawiałam się nad tym co powinnam dać mu do trumny, tata miał kilka swoich atrybutów z którymi był każdego dnia więc w dzień pogrzebu zrobiłam zakupy tego co jest mu według mnie potrzebne: gazeta wyborcza, landrynki, kawa, kupon totolotka i do tego dołączyłam jego okulary. Gdy wracałam z tych zakupów ledwo żywa bo wiedziałam poco to wszystko kupuje nagle nie wiem jakim cudem z jednego z mieszkań rozległ się głos piosenki ze "Skrzypka na dachu". Zdębiałam, stanęłam na środku chodnika i gapiłam się skąd ten dźwięk dochodzi, lokalizacji nie znalazłam ale wiedziałam,że to jakiś znak od niego, przeżycie prawie mistyczne!
Po samym pogrzebie następnego dnia tata przyśnił się mojej mamie i powiedział jej : Ania ,wszystko mi daliście do trumny tak się ciesze ,że niczego nie zapomniałem stąd, ale gdzie chusteczki do nosa? Mama wstała w amoku i nie wiedziała co zrobić , pojechaliśmy na cmentarz pomiędzy płytami przykrywającymi grób znalazłyśmy lukę i te chusteczki tam wrzuciliśmy, już się o to nie dopominał
Jeśli chodzi o spotkanie z nim twarzą w twarz miałam je dwa razy, raz gdy pierwszy raz spałam sama w domu, i raz kiedy wracaliśmy z cmentarza od jego ojca. Ale po kolei, za pierwszym razem spałam w pokoju rodziców, nie wiem czemu no i bać się nie bałam, wręcz wewnętrznie błagałam go ,żeby dał znać ,że nadal istnieje. Przebudziłam się kilka minut po 3 w nocy, spojrzałam przed siebie i zdębiałam. Na fotelu na którym zwykle siadał, w tą dziwnie jasną noc znowu tam był! Myślałam naprawdę ,że dostane zawalu siedział z założonymi rękami i patrzył na mnie tak jak zwykle, w sekundzie zamknęłam oczy i powiedziałam sobie : Jezu tato, jeśli to naprawdę Ty to weź zniknij bo ja zaraz umrę na zawał! Poczekałam chwilę , spojrzałam w tamto miejsce i już go tam nie było.
Za drugim razem wracaliśmy spacerkiem z cmentarza ale z racji dosyć dużego zaludnienia na chodnikach szliśmy jedno za drugim , za mną szła mama i nagle kontem oka patrze za siebie i patrze ,że do mamy ktoś podchodzi myślę, no cóż może jakiś znajomy. Nie spojrzałam na twarz tylko na posturę i buty, ale jakoś nie skojarzyłam. Ten facet sobie idzie za nami i idzie i nagle zaczyna nucić, a ja sobie myślę, matko co za idiota , wszystkich świętych zamiast zachować trochę powagi to idzie chłop i śpiewa, już byłam zła i nagle się odwracam a tam nikogo nie ma, pytam mamy kto szedł koło niej a ona popatrzyła na mnie i mówi : jak to kto szedł? Nikt sama idę już z 5 minut... Dopiero potem skojarzyłam fakty ,że mój tata nałogowo nucił coś pod nosem
Resztę historii opowiem ,obiecuję!
Gdy miałam 16 lat zmarł mój tata, stało się to strasznie niespodziewanie on sam uważał ,że będzie żył wiecznie i śmierć go nie dotyczy, zaskoczyła ona zarówno jego jak i nas, nic nie pomogło, leżał 3 tygodnie w szpitalu a ja wraz z rodziną nad jego łóżkiem siedzieliśmy po kilka godzin dziennie, chwilami był przytomny chwilami nie ale doskonale wiedział do czego to wszystko zmierza, w dzień kiedy umarł pożegnał się z nami wszystkimi pomimo ,że nie miał siły mi i mamie dał po całusie a bratu uścisnął rękę, nikt z nas nie podejrzewał ,że to nasze ostatnie spotkanie.
Gdy już zmarł i musieliśmy na chwilę zebrać się do kupy i pomyśleć o pogrzebie zastanawiałam się nad tym co powinnam dać mu do trumny, tata miał kilka swoich atrybutów z którymi był każdego dnia więc w dzień pogrzebu zrobiłam zakupy tego co jest mu według mnie potrzebne: gazeta wyborcza, landrynki, kawa, kupon totolotka i do tego dołączyłam jego okulary. Gdy wracałam z tych zakupów ledwo żywa bo wiedziałam poco to wszystko kupuje nagle nie wiem jakim cudem z jednego z mieszkań rozległ się głos piosenki ze "Skrzypka na dachu". Zdębiałam, stanęłam na środku chodnika i gapiłam się skąd ten dźwięk dochodzi, lokalizacji nie znalazłam ale wiedziałam,że to jakiś znak od niego, przeżycie prawie mistyczne!
Po samym pogrzebie następnego dnia tata przyśnił się mojej mamie i powiedział jej : Ania ,wszystko mi daliście do trumny tak się ciesze ,że niczego nie zapomniałem stąd, ale gdzie chusteczki do nosa? Mama wstała w amoku i nie wiedziała co zrobić , pojechaliśmy na cmentarz pomiędzy płytami przykrywającymi grób znalazłyśmy lukę i te chusteczki tam wrzuciliśmy, już się o to nie dopominał
Jeśli chodzi o spotkanie z nim twarzą w twarz miałam je dwa razy, raz gdy pierwszy raz spałam sama w domu, i raz kiedy wracaliśmy z cmentarza od jego ojca. Ale po kolei, za pierwszym razem spałam w pokoju rodziców, nie wiem czemu no i bać się nie bałam, wręcz wewnętrznie błagałam go ,żeby dał znać ,że nadal istnieje. Przebudziłam się kilka minut po 3 w nocy, spojrzałam przed siebie i zdębiałam. Na fotelu na którym zwykle siadał, w tą dziwnie jasną noc znowu tam był! Myślałam naprawdę ,że dostane zawalu siedział z założonymi rękami i patrzył na mnie tak jak zwykle, w sekundzie zamknęłam oczy i powiedziałam sobie : Jezu tato, jeśli to naprawdę Ty to weź zniknij bo ja zaraz umrę na zawał! Poczekałam chwilę , spojrzałam w tamto miejsce i już go tam nie było.
Za drugim razem wracaliśmy spacerkiem z cmentarza ale z racji dosyć dużego zaludnienia na chodnikach szliśmy jedno za drugim , za mną szła mama i nagle kontem oka patrze za siebie i patrze ,że do mamy ktoś podchodzi myślę, no cóż może jakiś znajomy. Nie spojrzałam na twarz tylko na posturę i buty, ale jakoś nie skojarzyłam. Ten facet sobie idzie za nami i idzie i nagle zaczyna nucić, a ja sobie myślę, matko co za idiota , wszystkich świętych zamiast zachować trochę powagi to idzie chłop i śpiewa, już byłam zła i nagle się odwracam a tam nikogo nie ma, pytam mamy kto szedł koło niej a ona popatrzyła na mnie i mówi : jak to kto szedł? Nikt sama idę już z 5 minut... Dopiero potem skojarzyłam fakty ,że mój tata nałogowo nucił coś pod nosem
Resztę historii opowiem ,obiecuję!