16-02-2013, 20:47
A warcajac do histori z duchami, opowiem wam wczorajsza wieczorną przygode z czymś?! co nie wiem jak nazwać... O tuż, wczoraj przygotowywalem się do obsrwacji tych już słynnych meteorytów, ale nic nie wypaliło bo bylo niebo zachmurzone i w ogóle bylo ciemno, po za obejsciem domu.... Wiec ja sobie pomyslałem skoro już jestem ubrany i to przejde się na spacerek z pieskiem... bylo ok. godziny 21 wiec ruszylem polną drogą w strone asfaltu, ta samą gdzie widzialem kiedyś tego czarnego psa... Jestem tuz przed górką a tu znienacka mija mnie po mojej lewej stronie ciemny słup, tak jakby jakas 2 metrowa postać - mijamy się, odwaracam się a tu nic za mną! pies miedzyczasie odskoczył na smyczy za miedze na pole jakieś 4 metry i sie polorzył, nie szlo go ruszyć, tak jak by komuś ustepowal miejsca na drodze ze strachu.... A ja? dla mnie to wygladało bardziej na zakąś zwide, trwalo to jakieś 4 sekund... ale ten moj pies mnie zaniepokoił, on nigdy takich numerów nie odwalał... jak by był to człowiek to by szczekał i ani kroku w tył, a tu co było? uległość... później jak wracaliśmy to ciagnoł jak głupi do domu i byl strasznie pobudzony ( dla odmiany dzisiaj lezy plackiem i można go ciagnąć za uszy i nić, nie drgnie)... I teraz nie wiem, co do czego, no fakt jestem chory ciagne trochę nosem, i jestem w stanie uznać to za przewidzenie ale te zachowanie psa mnie nie daje spokoju...