23-02-2013, 16:31
Nie wierzę w niebo/piekło, choć nim mnie matka namiętnie straszyła, gdy byłam dzieckiem.
Wierzę w reinkarnację, czyli ewolucję doskonalenia się duszy, choć ona jest sprzeczna w wiara katolicką. Dla uściślenia do V w. wiara w reinkarnację była dopuszczalna. Sobór Konstantynopolski w 553 uznał tezy zawarte pod reinkarnacją za niezgodne z wiarą chrześcijańską, a głoszoną przez Orygenesa naukę(fudamentalnym instrumentem doskonalenia się duszy jest reinkarnacja, wszyscy ludzie zostaną zabawieni, zbawione zostaną upadłe anioły) za herezję. Cóż, ale o tym, jak mocna w obrębie chrześcijaństwa,pomimo zakazu, jest wiara w reinkarnację, świadczy konieczność przypominania przez kolejnych papieży w różnych homiliach i listach pasterskich o decyzji soboru.
Co do odejścia duszy z planu fizycznego(opuszczenie powłoki cielesnej) wg mnie śmierć jest początkiem nowego i się jej nie boję. Każdy z nas wyczuwa nachodzącą śmierć, następuję wyciszenie, a przy tym wsteczny przegląd życia z oceną swoich uczynków. Samo wyjście duszy, a dokładniej całkowite opuszczenie ciała to czas około 3dni. Po tym następuję oswajanie się z myślą, że już odeszło się z planu fizycznego. Często zdarza się, że taka dusza w swoim zagubieniu próbuje się kontaktować z swoimi bliskimi, ale gdy zrozumie, że jest nie widoczna i nie będzie przywiązania zbytnio mocno do ziemskich spraw odejdzie w inną płaszczyznę. W niej następuję analiza naszego postępowania, podsumowanie tego daliśmy innym z nas. Po tym zapadamy w sen i przechodzimy bezboleśnie w płaszczyznę mentalną. Każdy z nas nim zejdzie ponownie na ziemię ma kontakt z Świadomością Chrystusową, aby zrozumieć, jak wiele się traci żyjąc nieprawidłowo. Po tym wchodzi w stan oczekiwania, gdzie wśród grona naszych opiekunów duchowych czekamy na najbardziej sprzyjające nam warunki, aby ponownie zejść na ziemię.
Oczywiście podkreślę, jest to moje zdanie, i nikomu go nie chce narzucić.
Wierzę w reinkarnację, czyli ewolucję doskonalenia się duszy, choć ona jest sprzeczna w wiara katolicką. Dla uściślenia do V w. wiara w reinkarnację była dopuszczalna. Sobór Konstantynopolski w 553 uznał tezy zawarte pod reinkarnacją za niezgodne z wiarą chrześcijańską, a głoszoną przez Orygenesa naukę(fudamentalnym instrumentem doskonalenia się duszy jest reinkarnacja, wszyscy ludzie zostaną zabawieni, zbawione zostaną upadłe anioły) za herezję. Cóż, ale o tym, jak mocna w obrębie chrześcijaństwa,pomimo zakazu, jest wiara w reinkarnację, świadczy konieczność przypominania przez kolejnych papieży w różnych homiliach i listach pasterskich o decyzji soboru.
Co do odejścia duszy z planu fizycznego(opuszczenie powłoki cielesnej) wg mnie śmierć jest początkiem nowego i się jej nie boję. Każdy z nas wyczuwa nachodzącą śmierć, następuję wyciszenie, a przy tym wsteczny przegląd życia z oceną swoich uczynków. Samo wyjście duszy, a dokładniej całkowite opuszczenie ciała to czas około 3dni. Po tym następuję oswajanie się z myślą, że już odeszło się z planu fizycznego. Często zdarza się, że taka dusza w swoim zagubieniu próbuje się kontaktować z swoimi bliskimi, ale gdy zrozumie, że jest nie widoczna i nie będzie przywiązania zbytnio mocno do ziemskich spraw odejdzie w inną płaszczyznę. W niej następuję analiza naszego postępowania, podsumowanie tego daliśmy innym z nas. Po tym zapadamy w sen i przechodzimy bezboleśnie w płaszczyznę mentalną. Każdy z nas nim zejdzie ponownie na ziemię ma kontakt z Świadomością Chrystusową, aby zrozumieć, jak wiele się traci żyjąc nieprawidłowo. Po tym wchodzi w stan oczekiwania, gdzie wśród grona naszych opiekunów duchowych czekamy na najbardziej sprzyjające nam warunki, aby ponownie zejść na ziemię.
Oczywiście podkreślę, jest to moje zdanie, i nikomu go nie chce narzucić.