02-03-2013, 13:40
Witam, kiedyś miałem taki przypadek, że coś złego się koło mnie kręciło. to było 2 lata temu, kiedy jeszcze mieszkałem w akademiku. Siedziałem do późna nad pracą, mój lokator już dawno spał. Było około 3, nie chciało mi się nad tym siedzieć do rana bo nie miałem żadnego napiętego terminu. Położyłem się za moment spać, był spokój w akademiku. Było strasznie cicho. Położyłem się spać, ale nie mogłem zasnąć przez dłuższą chwilę. Coś mi nie dawało spokoju. podniosłem się z łózka i zauważyłem postać przed łóżkiem mojego lokatora. Była niska i ciemna, było to jak dzień dziecka. W naszym pokoju zawsze panował półmrok bo padało światło z latarni i z bilbordu. Kiedy przypominam tą noc nie pamiętam czy coś mówiłem czy się bałem, gdyż wiem że nie można nigdy się ich bać. Wiem że zaraz po tym złapałem za lampkę i już przed tym jak zapaliłem ją to nie było tej postaci. Po tym do rana nie spałem na szczęście zajęcia były popołudniu. Za dnia wmówiłem sobie że to mi się zdawało, ale był to piątek i miałem spędzić weekend sam, gdyż lokator zawsze wyjeżdżał do domu. Spędziłem ten wieczór normalnie, bez ekscesów alkoholowych. Kiedy miałem już skończyć dzień. Wtuliłem się w pierzyny, choć powiem że musiałem się bać, bo spałem z zapaloną lampką. Kiedy próbowałem zasnąć nagle dobiegał do mnie z łazienki głos(w pokojach mieliśmy własne łazienki). Wołam do mnie po imieniu, był męski. Powtórzył moje imię dwa razy męski głos i raz żeński. Nie zaglądałem do łazienki. Wolałem wykończyć sobie muzykę przez laptopa i zasnąć z włączoną lampką. Po tej nocy nic już takiego się nie powtórzyło do dnia dzisiejszego mam spokój, ale chciałem opowiedzieć Wam co mnie spotkało w pewnym pokoju w akademiku 2 lata temu, dziękuje.