05-04-2013, 10:07
Mi przypomina się kilka historii usłyszanych od teścia:
1) We wrześniu `39 zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich - w jednej z wiosce w której obecnie mieszka teść, zebrano kilku czołowych obywateli i razem z dwoma miejscowymi niemiaszkami poszli do pobliskiego lasu. Po pewnym czasie, gdy znikli z pola widzenia usłyszano strzały, a ci dwaj wrócili. Nigdy ich nie znaleziono, ale czasem przy drodze widywane są białe postacie.
2) Niedaleko istnieje bardzo gęsty las (teraz to podobno jest pikuś a nie mroczny las) i wiążą się z nim dziwne historie. Miejscowi unikali po zmroku tego miejsca.
Zdarzyło się to ok 30-40 lat temu. Nie pamiętam skąd ale wracał tamtędy pewien chłopak na rowerze. Był środek nocy (jesień) i nagle jadąc przez las zobaczył zbliżającą się białą postać (goniącą go). Przycisnął pedały i spogląda, ale postać jest jeszcze bliżej więc zaczyna się modlić. Znów mocniej dociska ale nagle postać jest jeszcze bliżej i w końcu go mija i skręca na skraju lasu. Gość wrócił do domu zlany potem położył się spać.* - cdn
3) Dziadek żony prowadził w polu prace (orał koniem lub coś w tym stylu). Jako, że nie starczyło czasu w dzień, pracował pod wieczór. Żeby nie bać się wziął ze sobą psa. Pies należał do bardzo agresywnych i niezwykle odważnych.
Podczas prac zbliżył się do miejsca, gdzie podobno kogoś podczas wojny zabito. Nagle pies skulił ogon i z wyciem wyrwał do domu. Dziadek stwierdził, że chyba on tez wróci a skończy następnego dnia.
A teraz historia usłyszana od ojca z czasów jego młodości.
Pojechał sobie ojciec na zabawę motorem, wypił parę piwek i wracał do domu. Nagle gdy był pod domem zaczął go gonić wielki pies z czerwonymi oczami. Ojciec wytrzeźwiał momentalnie, wpadł do szopki złapał siekierę i wybiegł na zewnątrz, ale na podwórku nie było niczego.
a teraz uzupełnienie historii nr 2.
* Jesiennego wieczoru chłopaki z wioski poszli sobie wypić na zabawę do sąsiedniej wioseczki z którą mieli lekko na pieńku. Jeden dość mocno zalał się i został wyciągnięty przez miejscowych na zewnątrz. Rozebrano go do kaleson (wersja góra +dół) i miał dostać łomot. Wyrwał się i zaczął uciekać do domu przez "straszny" las biegnąc najszybciej jak się da. Zgadnijcie jaki kolor miały kalesony
1) We wrześniu `39 zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich - w jednej z wiosce w której obecnie mieszka teść, zebrano kilku czołowych obywateli i razem z dwoma miejscowymi niemiaszkami poszli do pobliskiego lasu. Po pewnym czasie, gdy znikli z pola widzenia usłyszano strzały, a ci dwaj wrócili. Nigdy ich nie znaleziono, ale czasem przy drodze widywane są białe postacie.
2) Niedaleko istnieje bardzo gęsty las (teraz to podobno jest pikuś a nie mroczny las) i wiążą się z nim dziwne historie. Miejscowi unikali po zmroku tego miejsca.
Zdarzyło się to ok 30-40 lat temu. Nie pamiętam skąd ale wracał tamtędy pewien chłopak na rowerze. Był środek nocy (jesień) i nagle jadąc przez las zobaczył zbliżającą się białą postać (goniącą go). Przycisnął pedały i spogląda, ale postać jest jeszcze bliżej więc zaczyna się modlić. Znów mocniej dociska ale nagle postać jest jeszcze bliżej i w końcu go mija i skręca na skraju lasu. Gość wrócił do domu zlany potem położył się spać.* - cdn
3) Dziadek żony prowadził w polu prace (orał koniem lub coś w tym stylu). Jako, że nie starczyło czasu w dzień, pracował pod wieczór. Żeby nie bać się wziął ze sobą psa. Pies należał do bardzo agresywnych i niezwykle odważnych.
Podczas prac zbliżył się do miejsca, gdzie podobno kogoś podczas wojny zabito. Nagle pies skulił ogon i z wyciem wyrwał do domu. Dziadek stwierdził, że chyba on tez wróci a skończy następnego dnia.
A teraz historia usłyszana od ojca z czasów jego młodości.
Pojechał sobie ojciec na zabawę motorem, wypił parę piwek i wracał do domu. Nagle gdy był pod domem zaczął go gonić wielki pies z czerwonymi oczami. Ojciec wytrzeźwiał momentalnie, wpadł do szopki złapał siekierę i wybiegł na zewnątrz, ale na podwórku nie było niczego.
a teraz uzupełnienie historii nr 2.
* Jesiennego wieczoru chłopaki z wioski poszli sobie wypić na zabawę do sąsiedniej wioseczki z którą mieli lekko na pieńku. Jeden dość mocno zalał się i został wyciągnięty przez miejscowych na zewnątrz. Rozebrano go do kaleson (wersja góra +dół) i miał dostać łomot. Wyrwał się i zaczął uciekać do domu przez "straszny" las biegnąc najszybciej jak się da. Zgadnijcie jaki kolor miały kalesony