14-04-2013, 10:49
A wracając do historii z duchami.
Lezałam z moim najmlodszym synem w szpitalu w czasie świat Bożego Narodzenia. Na karmienie chodziłam co 3 godziiny na oddział noworodków. W nocy, wychodząc z sali zobaczyłam chłopaka, który na mój widok zaczął uciekać szpitalnym korytarzem w stronę drzwi oddziału. Mnie to nawet nie zdziwiło bo to były czasy, że nie było swobodnego wstępu do rodzących i zmykający przed personelem mąz, który przedarł sie jednak, nie był dziwnym zjawiskiem.
Ale widywałam go regularnie przez wszystkie noce o tej samej porze. Pielegniarki stwierdziły, że to stały gość na oddziale i nie ma eis co martwic. On tam sobie na korytarzu stoi w nocy
Lezałam z moim najmlodszym synem w szpitalu w czasie świat Bożego Narodzenia. Na karmienie chodziłam co 3 godziiny na oddział noworodków. W nocy, wychodząc z sali zobaczyłam chłopaka, który na mój widok zaczął uciekać szpitalnym korytarzem w stronę drzwi oddziału. Mnie to nawet nie zdziwiło bo to były czasy, że nie było swobodnego wstępu do rodzących i zmykający przed personelem mąz, który przedarł sie jednak, nie był dziwnym zjawiskiem.
Ale widywałam go regularnie przez wszystkie noce o tej samej porze. Pielegniarki stwierdziły, że to stały gość na oddziale i nie ma eis co martwic. On tam sobie na korytarzu stoi w nocy