07-10-2015, 07:24
Szczególnie podobały mi się opowieści Le Stelle i Madrugady, ale z przyjemnością przeczytałam cały wątek.
Moja historia spotkania z Tarotem nie jest tak ciekawa jak Wasza, ale mimo to opiszę jak to się odbyło...
Otóż ileś tam lat temu... powiedzmy kilkanaście... hasałam sobie swobodnie po internecie i trafiłam na internetowy sklep ezoteryczny. Z tego co pamiętam - szukałam prezentu urodzinowego dla koleżanki, która wtedy zajmowała się Tarotem, a przy okazji lubiła horrory ...kupiłam jej tarota z wampirami (pamiętam do dziś tamtą talię - to był The Gothic Tarot Josepha Vargo). Szukając talii dla niej stwierdziłam, że te karty są tak piękne... tyle pięknych talii... po prostu podobały mi się obrazki, i ogólnie jakoś tak mnie pociągały - nie zastanawiałam się dużo nad ich znaczeniem, zresztą nigdy wcześniej nie zetknęłam się z Tarotem. I pod wpływem impulsu kupiłam wówczas (zupełnie bez sensu ) talię która podobała mi się najbardziej... była to piękna pastelowa Llewellyn Tarot Anny Marii Ferguson. Ta talia pojechała ze mną wtedy na wakacje na wsi... ale tylko ją sobie przeglądałam - karta po karcie - nie mając pojęcia co poszczególne karty oznaczają i jak się z nich wróży. Dołączona książka była po angielsku - i pomimo że znałam w miarę ten język, to nie pociągało mnie zgłębianie znaczenia tych kart. Nigdy dotąd nie słyszałam czym tak naprawdę jest sam Tarot... jedyny mój kontakt z tymi kartami to było to co usłyszałam od przyjaciółki w liceum - ponieważ jednak ona równocześnie interesowała się czarną magią, satanizmem, okultyzmem - więc tak też mi się kojarzył Tarot ... że jest to coś mrocznego, związanego z satanizmem, narzędzie złej magii itp. ...Myślę że wielu ludziom którzy nic nie wiedzieli o tych kartach tak się one wówczas kojarzyły.
Minęło wiele lat... i znowu trafiłam na stronę internetowego sklepu ezoterycznego. Kompletnie nie pamiętam z jakiego powodu i czego tam szukałam... chyba kadzidełek? Ale "przy okazji" natrafiłam na różnego rodzaju karty do wróżenia. Od razu moją uwagę zwróciły karty Tarota, ale tak jakoś myślałam że to nie dla mnie (m.in. głupoty głoszone na temat kart przez Kościół, no i to kojarzenie Tarota z satanizmem i czarną magią, które "zaszczepiła" we mnie przyjaciółka), że to chyba trzeba mieć specjalne zdolności, że przecież już mam jedną talię i nigdy z niej nie wróżyłam... ale ponieważ czułam, że karty i wróżenie silnie mnie pociągają, więc zamówiłam wtedy karty anielskie Doreen Virtue. Kiedy dostałam je do ręki było bardzo fajnie... ale czułam, że jednak to nie jest do końca to, że te karty są za proste, że jest coś więcej. Chodziłam koło tego Tarota, chodziłam...rozważałam za i przeciw... i w końcu się odważyłam kupiłam dwie książki o Tarocie i talię kart Tarot of Pagan Cats. Kiedy odebrałam przesyłkę - i zaczęłam czytać jakie jest znaczenie poszczególnych kart, historię Tarota... rozpakowałam i wzięłam do ręki talię kart i zaczęłam się im przyglądać, rozważać ich symbolikę - to było jak olśnienie, strzał w dziesiątkę! Zachłysnęłam się tymi kartami, stwierdziłam, że w Tarocie zapisana jest cała historia życia człowieka, że to jest właściwie wiedza będąca połączeniem filozofii, socjologii, teologii, astrologii, matematyki... że w tych kartach jest wszystko! Siedziałam całymi dniami studiując książki, internet, same karty, oglądając programy ezoteryczne... to, że karty DO MNIE (właśnie do mnie!) mówią, że potrafię je czytać - zdawało mi się niezrozumiałym cudem! Karty śniły mi się w nocy, miałam je przy sobie cały dzień, a w nocy kładłam przy łóżku...
Tak więc dla mnie Tarot był miłością nie od pierwszego... a od drugiego wejrzenia. Musiałam do tych kart dojrzeć, no i pokonać też swoje wcześniejsze uprzedzenia... karty jednak cierpliwie na to "poczekały".
O ile wiem, u mnie w rodzinie nikt wcześniej nie wróżył z kart, Babcia tylko namiętnie stawiała pasjanse i miewała prorocze sny... bardzo szczegółowe zresztą. Mama dość długo była zafascynowana astrologią, stawiała horoskopy - porzuciła to dlatego, że astrologia zabierała jej mnóstwo czasu i nie starczało go już na czytanie książek... zdradziła ostatecznie astrologię dla książek. Tak więc - wychodzi na to, że jestem pierwszą wróżką w rodzinie.
Moja historia spotkania z Tarotem nie jest tak ciekawa jak Wasza, ale mimo to opiszę jak to się odbyło...
Otóż ileś tam lat temu... powiedzmy kilkanaście... hasałam sobie swobodnie po internecie i trafiłam na internetowy sklep ezoteryczny. Z tego co pamiętam - szukałam prezentu urodzinowego dla koleżanki, która wtedy zajmowała się Tarotem, a przy okazji lubiła horrory ...kupiłam jej tarota z wampirami (pamiętam do dziś tamtą talię - to był The Gothic Tarot Josepha Vargo). Szukając talii dla niej stwierdziłam, że te karty są tak piękne... tyle pięknych talii... po prostu podobały mi się obrazki, i ogólnie jakoś tak mnie pociągały - nie zastanawiałam się dużo nad ich znaczeniem, zresztą nigdy wcześniej nie zetknęłam się z Tarotem. I pod wpływem impulsu kupiłam wówczas (zupełnie bez sensu ) talię która podobała mi się najbardziej... była to piękna pastelowa Llewellyn Tarot Anny Marii Ferguson. Ta talia pojechała ze mną wtedy na wakacje na wsi... ale tylko ją sobie przeglądałam - karta po karcie - nie mając pojęcia co poszczególne karty oznaczają i jak się z nich wróży. Dołączona książka była po angielsku - i pomimo że znałam w miarę ten język, to nie pociągało mnie zgłębianie znaczenia tych kart. Nigdy dotąd nie słyszałam czym tak naprawdę jest sam Tarot... jedyny mój kontakt z tymi kartami to było to co usłyszałam od przyjaciółki w liceum - ponieważ jednak ona równocześnie interesowała się czarną magią, satanizmem, okultyzmem - więc tak też mi się kojarzył Tarot ... że jest to coś mrocznego, związanego z satanizmem, narzędzie złej magii itp. ...Myślę że wielu ludziom którzy nic nie wiedzieli o tych kartach tak się one wówczas kojarzyły.
Minęło wiele lat... i znowu trafiłam na stronę internetowego sklepu ezoterycznego. Kompletnie nie pamiętam z jakiego powodu i czego tam szukałam... chyba kadzidełek? Ale "przy okazji" natrafiłam na różnego rodzaju karty do wróżenia. Od razu moją uwagę zwróciły karty Tarota, ale tak jakoś myślałam że to nie dla mnie (m.in. głupoty głoszone na temat kart przez Kościół, no i to kojarzenie Tarota z satanizmem i czarną magią, które "zaszczepiła" we mnie przyjaciółka), że to chyba trzeba mieć specjalne zdolności, że przecież już mam jedną talię i nigdy z niej nie wróżyłam... ale ponieważ czułam, że karty i wróżenie silnie mnie pociągają, więc zamówiłam wtedy karty anielskie Doreen Virtue. Kiedy dostałam je do ręki było bardzo fajnie... ale czułam, że jednak to nie jest do końca to, że te karty są za proste, że jest coś więcej. Chodziłam koło tego Tarota, chodziłam...rozważałam za i przeciw... i w końcu się odważyłam kupiłam dwie książki o Tarocie i talię kart Tarot of Pagan Cats. Kiedy odebrałam przesyłkę - i zaczęłam czytać jakie jest znaczenie poszczególnych kart, historię Tarota... rozpakowałam i wzięłam do ręki talię kart i zaczęłam się im przyglądać, rozważać ich symbolikę - to było jak olśnienie, strzał w dziesiątkę! Zachłysnęłam się tymi kartami, stwierdziłam, że w Tarocie zapisana jest cała historia życia człowieka, że to jest właściwie wiedza będąca połączeniem filozofii, socjologii, teologii, astrologii, matematyki... że w tych kartach jest wszystko! Siedziałam całymi dniami studiując książki, internet, same karty, oglądając programy ezoteryczne... to, że karty DO MNIE (właśnie do mnie!) mówią, że potrafię je czytać - zdawało mi się niezrozumiałym cudem! Karty śniły mi się w nocy, miałam je przy sobie cały dzień, a w nocy kładłam przy łóżku...
Tak więc dla mnie Tarot był miłością nie od pierwszego... a od drugiego wejrzenia. Musiałam do tych kart dojrzeć, no i pokonać też swoje wcześniejsze uprzedzenia... karty jednak cierpliwie na to "poczekały".
O ile wiem, u mnie w rodzinie nikt wcześniej nie wróżył z kart, Babcia tylko namiętnie stawiała pasjanse i miewała prorocze sny... bardzo szczegółowe zresztą. Mama dość długo była zafascynowana astrologią, stawiała horoskopy - porzuciła to dlatego, że astrologia zabierała jej mnóstwo czasu i nie starczało go już na czytanie książek... zdradziła ostatecznie astrologię dla książek. Tak więc - wychodzi na to, że jestem pierwszą wróżką w rodzinie.