25-05-2015, 22:48
W zasadzie jakakolwiek "praca duchowa" to praca myślami, nawet modlitwę o oczyszczenie też bym do tego zaliczyła - niektóre z takich technik wspierają się wizualizacją, czyli wyobrażaniem sobie odpowiednich obrazów czy metafor, które mają uruchomić pewne siły drzemiące w człowieku (lub uruchomić inne siły istniejące poza człowiekiem).
Pytając się, czy to działa i czy można sobie zaszkodzić obawiam się, że oczekujesz bardzo prostej i jednoznacznej odpowiedzi, a takiej nie ma.
Z całym szacunkiem dla powyższej wypowiedzi Perełki, każdy oczywiście ma swoje doświadczenia, ja w oparciu o swoje mogę powiedzieć tak:
u jednego działa lepiej, u innego niemal wcale, u poszczególnych jednostek działa wręcz spektakularnie. Jeden potrafi pomóc sobie i innym, drugi potrafi pomagać tylko działając w jednej "sferze", ale już w innej nie (np. potrafi wizualizacjami czy innym sposobem wzbudzenia energii uleczyć skurcz czy jakieś napięcia w ciele, ale nie potrafi wyleczyć czy poprawić zaburzeń pracy narządu).
A najważniejsze w tym wszystkim w moich oczach jest podłoże, na jakim dokonują się lub nie dokonują te (duże lub małe) zmiany, czyli podświadomość... To w niej zanurzone jest źródło problemu i w niej przebiegają żądane przez świadomość zmiany, w ogóle ja jestem zwolenniczką teorii, że nasze "ja" to w istocie nasza podświadomość, która ma charakter chaotycznej dżungli tworzonej m.in. przez przeróżne mechanizmy (korzystne i negatywne, budujące i autodestrukcyjne)... (jeżeli już nie chcemy wchodzić na poziomy wielu wcieleń i duszy noszącej w sobie blizny swoich porażek i poniesionych krzywd)
Rozbudzanie w sobie sił, które - w świadomej ocenie - są pozytywne i twórcze, czasem jest w pełni korzystne dla nas, ale czasem potrafi być jak bezmyślne pociąganie za sznurki, które sami do końca nie wiemy, dokąd prowadzą...
Dlatego - tak ja bym odpowiedziała - sięgając nawet po najbardziej niewinną technikę pracy na energiach (a wizualizacja mająca na celu jakieś działanie jest taką pracą) trzeba mieć świadomość, że tutaj nie ma oczywistych odpowiedzi i uniwersalnych porad, kiedy "coś pójdzie nie tak".
Nie, żebym odradzała i traktowała takie wizualizacje jako coś złego samo w sobie Tak jak napisałam, piszę po prostu ze swojej perspektywy, a jest ona na pewno nieco na bakier z powszechnym mówieniem o "rozwoju duchowym", czyli m.in. aspekty uznawane za świetliste i pozytywne widzę często jako niejednoznaczne i wcale niekoniecznie korzystne, a przede wszystkim jako indywidualne... Ale ja też nie utożsamiam się z opinią, że poprzez cierpienie dusza się rozwija, więc... Niewiele w moim podejściu punktów stycznych z powszechnymi poglądami na tematy duchowości...
Pytając się, czy to działa i czy można sobie zaszkodzić obawiam się, że oczekujesz bardzo prostej i jednoznacznej odpowiedzi, a takiej nie ma.
Z całym szacunkiem dla powyższej wypowiedzi Perełki, każdy oczywiście ma swoje doświadczenia, ja w oparciu o swoje mogę powiedzieć tak:
u jednego działa lepiej, u innego niemal wcale, u poszczególnych jednostek działa wręcz spektakularnie. Jeden potrafi pomóc sobie i innym, drugi potrafi pomagać tylko działając w jednej "sferze", ale już w innej nie (np. potrafi wizualizacjami czy innym sposobem wzbudzenia energii uleczyć skurcz czy jakieś napięcia w ciele, ale nie potrafi wyleczyć czy poprawić zaburzeń pracy narządu).
A najważniejsze w tym wszystkim w moich oczach jest podłoże, na jakim dokonują się lub nie dokonują te (duże lub małe) zmiany, czyli podświadomość... To w niej zanurzone jest źródło problemu i w niej przebiegają żądane przez świadomość zmiany, w ogóle ja jestem zwolenniczką teorii, że nasze "ja" to w istocie nasza podświadomość, która ma charakter chaotycznej dżungli tworzonej m.in. przez przeróżne mechanizmy (korzystne i negatywne, budujące i autodestrukcyjne)... (jeżeli już nie chcemy wchodzić na poziomy wielu wcieleń i duszy noszącej w sobie blizny swoich porażek i poniesionych krzywd)
Rozbudzanie w sobie sił, które - w świadomej ocenie - są pozytywne i twórcze, czasem jest w pełni korzystne dla nas, ale czasem potrafi być jak bezmyślne pociąganie za sznurki, które sami do końca nie wiemy, dokąd prowadzą...
Dlatego - tak ja bym odpowiedziała - sięgając nawet po najbardziej niewinną technikę pracy na energiach (a wizualizacja mająca na celu jakieś działanie jest taką pracą) trzeba mieć świadomość, że tutaj nie ma oczywistych odpowiedzi i uniwersalnych porad, kiedy "coś pójdzie nie tak".
Nie, żebym odradzała i traktowała takie wizualizacje jako coś złego samo w sobie Tak jak napisałam, piszę po prostu ze swojej perspektywy, a jest ona na pewno nieco na bakier z powszechnym mówieniem o "rozwoju duchowym", czyli m.in. aspekty uznawane za świetliste i pozytywne widzę często jako niejednoznaczne i wcale niekoniecznie korzystne, a przede wszystkim jako indywidualne... Ale ja też nie utożsamiam się z opinią, że poprzez cierpienie dusza się rozwija, więc... Niewiele w moim podejściu punktów stycznych z powszechnymi poglądami na tematy duchowości...