07-08-2013, 20:38
Mam kolezanke, jakis czas temu zmarl jej ojciec, czasami ja odwiedzalam, i przy okazji jej ojca, ktory z nia mieszkal, ale nie nzwalabym tego jakas wielka zazyloscia, jednak napewno nazwalabym to zzyciem sie. Moja kolezanka opiekowala sie swoim ojcem do ostatnich dni. Gdy bylam u niej pewnego dnia, wychodzac pozegnalam sie z nimi i jeszcze przy drzwiach odwrocilam sie i spojrzalam na jej ojca. Nazywalam go Panem Dziadkiem. Chcialam jeszcze wrocic i przytulic go mocno do siebie, ale nie zrobilam tego bo jakas mgla sie pojawila miedzy nami. Wyszlam. Pan Dziadek poruszal sie o lasce i gdy rano moja kolezanka nie reagowala na budzik, Pan Dziadek stukal laska w sciane zeby sie obudzila.
Pewnej nocy jak zwykle poszlam spac i nagle slysze stukanie, obudzilam sie i cicho, mysle "co jest", patrze na mojego kota, a ten spi, czyli nie slyszal stukania, odwrocilam sie by dalej spac, i znowu stukanie i taki ciezki oddech, ale kot spal, wstalam poszlam do lazienki byla ok 23,20 idac pomyslalam Pan Dziadek zmarl. Na drugi dzien dzwonie do tej mojej kolezanki, a ona nie odbiera, dobijalam sie do poludnia do niej, w koncu odebrala, pierwsze jej slowa byly "moj ojciec zmarl w nocy", oczywiscie zaraz po pracy do niej pojechalam. Ona nagrywala swojego ojca w szpitalu i jakims cudem zalaczyla to nagranie, i slysze ten sam oddech, ktory slyszalam w nocy, zaniemowilam. Jej ojciec zmarl dokladnie o godz, o ktorej sie to u mnie dzialo.
Nie moglam nic powiedziec, bo bylo tam za duzo osob.
Wrocilam do domu i zapalilam swieczke dla Pana Dziadka, by szedl w spokoju do swiatla, mialam na balkonie taka lampke gdzie palilam swiatlo tym ktorzy odchodzili. Oczywiscie moj kot na balkonie siedzial, a ze bylo juz chlodno i szlam spac, zabralam go na rece i nagle jak moj kot nie wrzasnie, a jego poprostu ktos zlapal za ogon. Powiedzialam "oj Panie dziadku no takie zarty do mojego kocia". I to bylo koniec spotkan z Panem Dziadkiem.
Widac poszedl do Swiatla
Niech spoczywa w spokoju.
Pewnej nocy jak zwykle poszlam spac i nagle slysze stukanie, obudzilam sie i cicho, mysle "co jest", patrze na mojego kota, a ten spi, czyli nie slyszal stukania, odwrocilam sie by dalej spac, i znowu stukanie i taki ciezki oddech, ale kot spal, wstalam poszlam do lazienki byla ok 23,20 idac pomyslalam Pan Dziadek zmarl. Na drugi dzien dzwonie do tej mojej kolezanki, a ona nie odbiera, dobijalam sie do poludnia do niej, w koncu odebrala, pierwsze jej slowa byly "moj ojciec zmarl w nocy", oczywiscie zaraz po pracy do niej pojechalam. Ona nagrywala swojego ojca w szpitalu i jakims cudem zalaczyla to nagranie, i slysze ten sam oddech, ktory slyszalam w nocy, zaniemowilam. Jej ojciec zmarl dokladnie o godz, o ktorej sie to u mnie dzialo.
Nie moglam nic powiedziec, bo bylo tam za duzo osob.
Wrocilam do domu i zapalilam swieczke dla Pana Dziadka, by szedl w spokoju do swiatla, mialam na balkonie taka lampke gdzie palilam swiatlo tym ktorzy odchodzili. Oczywiscie moj kot na balkonie siedzial, a ze bylo juz chlodno i szlam spac, zabralam go na rece i nagle jak moj kot nie wrzasnie, a jego poprostu ktos zlapal za ogon. Powiedzialam "oj Panie dziadku no takie zarty do mojego kocia". I to bylo koniec spotkan z Panem Dziadkiem.
Widac poszedl do Swiatla
Niech spoczywa w spokoju.