Jaki był Wasz pierwszy raz?... ;)
#12

Bardzo podoba mi się Twój opis Uśmiech Jest interesujący, a nie długi Uśmiech

Może i ja się w końcu zbiorę do opisania swojej historii.

Na pewno nie wyrastam z rodziny o ezoterycznych tradycjach. Moje pierwsze zetknięcie się z tarotem miało naturę teoretyczną, nie praktyczną, miałam wtedy też około 12 lat. Pamiętam pewien dzień, siedziałam z mamą i siostrą, kiedy, być może pod wpływem jakiejś gazety lub przeczytanej książki, zaczęły one rozmawiać o tarocie. No, oczywiście głównie mówiła moja mama - sama nie mająca prawie żadnej wiedzy na ten temat. Opowiadała tylko o tym jak o czymś magicznym, tajemniczym, intrygującym, potrafiącym pokazać przyszłość... Wtedy też uprzytomniła sobie, że parę lat wcześniej kupiła jakieś opracowanie na ten temat. Zaczęło się przeczesywanie półek, aż znalazła książeczkę (broszurkę) "Karciane wróżby" Janusza Wilczewskiego (wszystko opisane bardzo ogólnie, książka przedstawiająca nie tylko symbolikę tarota, ale też innych typów kart; ponadto zawierała propozycje kilku rozkładów). Ten jeden wieczór, chociaż nie pamiętam wszystkiego dokładnie, kojarzę jako pełen podniecenia, ekscytacji. Sama idea "wróżenia poprzez karty", poprzez specjalne karty, tak na serio, inaczej niż dziecięce podwórkowe "chodź ci powróżę" z talii klasycznej, wydała mi się niesamowitą możliwością. Zresztą, wtedy podekscytowana byłam nie tylko ja, ale i moja starsza siostra, i mama w sumie również... Oczko Nie miałyśmy oczywiście talii, a chodziło o to, aby jak najszybciej móc sprawdzić, jak to działa, wywróżyć sobie własną przyszłość... Siostra szybko rzuciła się do wykonania talii, którą robiła... z kwadratowych karteczek do notowania (bo były wszystkie równo przycięte), na których po prostu pisała nazwę karty. Nie mam pewności, czy to wszystko miało miejsce tego jednego dnia, czy trwało dwa, trzy dni - za to pamiętam pierwszy rozkład, na jaki się rzuciłyśmy: Rozkład Krzyża (za Juzmą), składający się z 32 kart. Oczywiście, nie muszę chyba pisać, że ten pierwszy rozkład z kart-karteczek był naszym ostatnim, to było spektakularne rozczarowanie... Wielki kobylasty rozkład, a "karty", po wyłożeniu na stół w określonej kolejności, wcale nie przemieniły się magicznie w mówiące zwierciadło, żadna z nas nie dostąpiła również iluminacji...

Dla mojej siostry tarot pozostał intrygujący, ale odległy, ciekawostka, ale "nie dla niej". A dla mnie książeczka Wilczewskiego przez jeszcze kilka lat stanowiła jedyne połączenie z fascynującym mnie światem tarota (nawet do głowy mi nie przyszło, żeby szukać po sklepach jakichś innych opracowań, nie miałam odwagi, o ile w ogóle coś takiego by się znalazło w moim malutkim mieście). Wracałam do niej wielokrotnie, pierwszy raz jakiś rok po opisanym wydarzeniu, kiedy rzuciłam się na rysowanie własnej talii, którą robiłam, nie znając zupełnie tradycji (symbolika tarota marsylskiego, Waite'a, Crowleya). Kiedy skończyłam i zaczęłam próbować "coś z tego zrozumieć", ponownie przytłoczyło mnie ubóstwo opisanych znaczeń, kompletnie nie czułam, o co w temacie chodzi, podziwiałam ludzi, którzy są w stanie spamiętać tak wiele znaczeń tak wielu kart, i jeszcze potem coś z tych znaczeń wywnioskować. Próbowałam robić pierwsze rozkłady rówieśnikom (jako 14-letnia małolata Oczko )... co prawda ja nic z tego nie rozumiałam, ale we wspomnieniach tych osób "podobno się sprawdzało" (chociaż moim zdaniem bardziej wyobraźnia owych ówcześnie dzieci każe im tak myśleć Oczko ). Tak czy inaczej znów były ze 3 lata przerwy, i pierwsze wydruki opisów z internetu, którymi się zachłysnęłam (trzymam do tej pory), szeroko opisane archetypy wielkich arkanów, coś w końcu zaczęło do mnie docierać... Ale nadal informacje były skąpe. Potem poszłam na studia, i - w pewnym momencie - stwierdziłam, że czas zrobić sobie "prawdziwą" własną talię tarota. A kiedy, po długim czasie, skończyłam ją i mogłam zacząć pracować, bardzo szybko zamówiłam Universal Fantasy Tarot... Z tym że moja wiedza na temat historii kart i ich znaczeń była już w owym momencie o wiele głębsza, pełniejsza. Podsumowując, można więc powiedzieć, że najpierw zrobiłam sobie długi okres przygotowawczy... wolny od "najpopularniejszych rozkładów", "tarotowego bhp", "intuicji" w przepowiadaniu przeszłości, mistrzów i nauczycieli Oczko Myślę, że to również rzuca pewne światło na to, jak dzisiaj podchodzę do kart, do robienia rozkładów itd., do moich indywidualnych przekonań związanych z kartami, być może nieco odmiennych od najczęściej głoszonych. Została mi rysa "indywidualnego" podejścia.. Oczko To tyle jeśli chodzi o moje początki...

Edit: ort.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Jaki był Wasz pierwszy raz?... ;) - przez aisha - 14-08-2013, 01:18
RE: Jaki był Wasz pierwszy raz... z Tarotem? ;) - przez Artur - 18-04-2017, 12:24
RE: Jaki był Wasz pierwszy raz... z Tarotem? ;) - przez Le Stelle - 18-04-2017, 16:18
RE: Jaki był Wasz pierwszy raz... z Tarotem? ;) - przez tarot55557 - 02-01-2018, 14:29
RE: Jaki był Wasz pierwszy raz?... ;) - przez Intense - 24-04-2019, 14:55
Początki z Tarotem - przez Wiedźma88 - 28-11-2017, 14:54



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 8 gości