" Dom Bartmanów " - kryminał w/g Mikesza ...
#8

VII.

Zdałem sobie sprawę, że ostatnie godziny zmieniły mój stosunek do Marii. Jeszcze wczoraj sądziłem, że nasz związek słabnie. Analizując dzisiejsze wydarzenia, stwierdziłem, że chyba jednak tak nie jest i sam nie wiedziałem dlaczego, moje uczucie do kobiety ożyło, z powrotem przybrało barwę. Bałem się o nią.
Siedząc w milczeniu w policyjnym busie, zrozumiałem, że nadal ją kocham. Niebezpieczny incydent wstrząsnął mną i pozwolił popatrzeć inaczej na związek. Nagle znów zaczęło mi zależeć na kochance, bałem się o nią i pragnąłem być teraz jak najbliżej niej. Rzucona iskra w postaci dramatycznych przeżyć i lęk przed utratą dziewczyny, spowodował niespodziewany przypływ miłości do partnerki. Pomyślałem, że muszę ją za wszelką cenę odnaleźć.
- Co pan tak spochmurniał ...? – wyrwał mnie z rozmyślań major policji. – Adrenalina przestała działać ? Zmęczony ...? Już dojeżdżamy. Czy to gdzieś tutaj mieszka pana koleżanka ?
- Chyba pan nie sądzi, że ona jest teraz w domu ? Szkoda pana czasu ! Lepiej byłoby, abyśmy skupili się wokół posiadłości tych wariatów ... – złościłem się, idąc z Jonsonem po schodach starej kamienicy. – To bez sensu ... !
Na ostatnim piętrze, na zaadoptowanym strychu mieszkała Maria. Mieszkanie było malutkie, ale bardzo gustownie urządzone. Bywałem tam niejednokrotnie.
- Niech pan nie marudzi, ma pan klucze, to nich otwiera ... – popędzał mnie policjant.
Kiedy otworzyłem drzwi, natychmiast jasna smuga światła wpadła na ponury, ciemny korytarz.
- Aha, chyba jest ktoś w domu ... – stwierdził Jonson i wszedł do środka.
Po lewej stronie wisiało duże lustro, dalej były wieszaki i szafka z szufladkami. Na wprost znajdował się pokój, a po prawej stronie była skromna kuchnia.
- Czyjaś torebka ...! – zauważył major.
Podniósł ją z podłogi i zaglądnął do środka.
- Czy to własność pani Marii ?- zapytał. – Jej prawo jazdy, paszport, portfel ... Jest nawet telefon komórkowy. Czy u Bartmanów pana koleżanka miała ze sobą tę torebkę ?
Rzuciłem się do pokoju i oniemiałem ! Na łóżku leżała moja dziewczyna ! Przykryta po samą szyję, mocno spała.
- Co to ma znaczyć ...? – zapytał mnie zdziwiony policjant. - Jednak pana dziewczyna jest w domu ! Jak się tu znalazła ...?
- Nie mam pojęcia ... – bąknąłem zaskoczony, klękając przy kobiecie. - To się w głowie nie mieści ! Przecież pół godziny temu była nieprzytomna w rękach Bartmanów !
- Musi mi pan tą sytuację wyjaśnić ! – głos majora był stanowczy.
- Nie potrafię tego zrobić, ale strasznie się cieszę, że jest cała i chyba nic jej nie jest ! Mario ! Obudź się ...! – klepałem po policzku śpiącą kobietę. – Kochanie ...już wszystko dobrze ... już po wszystkim ...
- Cóż ... – westchnął policjant. – Zguba się odnalazła. Nic tu już po mnie. Proszę wszystko przemyśleć i jutro dać mi dokładny raport na piśmie. Tylko proszę się

-28-

dobrze zastanowić, co pan napisze i wszystko dokładnie sobie przypomnieć ! Mówiąc szczerze, sam nie wiem, co o tym myśleć ... Pan i Bartman twierdzicie zupełnie coś innego.
- Komu pan wierzy ...? Mnie czy temu szaleńcowi ...? Jestem przy zdrowych zmysłach ! Nie rozumiem, jakim cudem ...
- A jednak fakty przeczą temu, co pan mówi. Wszystko zaś o czym opowiadał Bartman, zgadza się ... – stwierdził Jonson, rozkładając ręce.
Odwrócił się do mnie plecami, nacisnął klamkę drzwi wyjściowych i zawahał się.
- Sam już nie wiem ... – mruknął. – Czekam na pana raport jutro w południe. Dobranoc – rzekł i wyszedł z mieszkania.
Zostałem sam ze śpiącą kobietą. Ufff ...
Zastanawiałem się. Prawdopodobnie Bartman z pomocą kamerdynera przetransportował dziewczynę do jej domu, w chwili, gdy dzwoniłem do majora. Właściciel nieruchomości zrozumiał, że nie wywinie się od swoich przestępczych – jeszcze nie wiadomo było – jakich zamiarów. Po mojej ucieczce, nic innego nie mógł zrobić. Wiedział, że sprowadzę policję. Postanowił więc grać głupigo, iść w zaparte, wszystkiemu zaprzeczać, wycofać się ze swoich planów wobec nas i oddać Marię . I taki plan powiódł mu się w stu procentach ! Nic nie można było mu zrobić. Ani oskarżyć, ani nic udowodnić. Proste i sprytne !
- Mario, obudź się ...! Ocknij się wreszcie ! – szarpałem za ramię dziewczynę.
Ona otworzyła na moment nieprzytomne oczy i wolno poruszyła bladymi ustami. Chyba chciała coś powiedzieć.
- Już wszystko dobrze, kochanie ... już dobrze ... – pocałowałem ją w policzek i głaskałem po włosach.
Spostrzegłem, że jest pod kocem zupełnie naga. Leżała na boku i wyglądała ślicznie. Zamknęła oczy z powrotem i zasnęła.
Robiąc sobie gorącą herbatę, ponieważ strasznie zmarzłem, zastanawiałem się, dlaczego nas uśpiono ? W jakim celu ... ?! Nie rozumiałem tego ...
Zapaliłem papierosa, potem zdjąłem buty i wszedłem do łazienki. Byłem rad, że już to wszystko mamy za sobą. Mały koszmar minął. Pomyślałem także, że chyba nie prześpię dzisiejszej nocy. Chciałem czuwać nad kobietą i miałem nadzieję, że będzie z nią wszystko dobrze i nie będę zmuszony wzywać karetki pogotowia.
Zapragnąłem udowodnić Bartmanowi jego przestępcze cele. Wciągnięty do gry przez majora Jonsona, chciałem doprowadzić ją do końca. Nie pozwolę, aby moja dziewczyna stała się ofiarą jakiegoś wariata, a ja okazał się zwykłem dupkiem i frajerem. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej historii i przystąpić do kontrataku.
Każdy zamachowiec na ludzkie życie musi ponieś konsekwencje i karę. Ja postanowiłem zrobić wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość. Nie pozwolę sobie na kpienie z prawa, z samego siebie i mojej partnerki. Zwyrodnialców doprowadzę przed oblicze sądu.
Westchnąłem zmęczony i pocałowałem Marię w usta. Ta poruszyła się niespokojnie. Powoli budziła się.
- Leon ... ? Co się stało ...? Gdzie ja jestem ...? O, Boże, jak mnie boli głowa !
Podniosła się na łokciach i rozejrzała dookoła.
- Dlaczego ja jestem naga ...?
- Kochanie, już wszystko w porządku. Odpoczywaj. Nic ci nie jest, zaaplikowali ci jakieś środki nasenne, ale już nic ci nie grozi ...– przemawiałem do dziewczyny.
Znów zaparzyłem herbatę i położyłem ją na stoliczku obok.
- Napij się, to ci dobrze zrobi...
- Możesz mi powiedzieć, co się stało ? – kobieta powoli jakby trzeźwiała.

-29-

- Chciałbym to też usłyszeć od ciebie – odrzekłem. – Po wypiciu ginu, urwał mi się film. Ocknąłem się parę godzin później na łóżku w pokoju, a ty leżałaś obok mnie bez świadomości. I tobie podano jakieś środki ... ! Wiesz, ci Bartmanowie, to jakieś pieprzone świry ...! Uśpili nas, ale nie mam pojęcia dlaczego ... ?!
Dokładnie opowiedziałem, co dalej zaszło. O wejściu małżeństwa do pokoju, o ich rozmowie, pobieraniu krwi przez Ritę, o krótkiej szamotaninie z właścicielem zameczku, ucieczce do piwnicy, a potem z tego nieszczęsnego domu. Powiedziałem, jak zawiadomiłem majora Jonsona, o rychłym przybyciu policjantów do domu złoczyńców i niespodziewanej reakcji Barmanów na pytania policjanta. Na koniec o przyjeździe do jej mieszkania i zaskoczeniu, że jego właścicielka śpi w swoim pokoju.
- I zostawiłeś mnie tam samą, nieprzytomną ...? Skazałeś na pastwę obłąkańców ...? – obruszyła się Maria, siadając zaciekawiona na brzegu łóżka i okrywając się kocem. – Jak mogłeś ...!
- Nie miałem szans w walce z dwoma mężczyznami ! Nie jestem Brucem Lee ani Chuckiem Norisem. Wydało mi się, że rozsądniej będzie powiadomić Policję !. Byłaś nieprzytomna, jak miałbym cię stamtąd wynieś ...?
Przyznała mi rację. Napiła się herbaty i wolno wstała.
- Czego od nas chcieli ... ?! Nic nie rozumiem ...
- Pewnie tego samego, co od dziewczynki i porucznika ...
Maria westchnęła, złapała się za głowę.
- Już czuję się lepiej, ale muszę pójść do łazienki. Co z moimi rzeczami ? Zostały tam ?
- Obawiam się, że tak.
- A moje pieniądze, dokumenty ...?
- Twoja torebka jest tutaj w mieszkaniu. Nic nie zginęło.
- Wiedzieli gdzie mieszkam, bo zajrzeli na adres w paszporcie !
Usłyszałem z łazienki szum lejącej się wody. Po dziesięciu minutach kobieta wyszła w podomce odmieniona. Jej twarz odzyskała kolory, a ruchy młodzieńczą sprawność. Siadła w fotelu i opowiedziała mi swoje przeżycie.
- Pod pretekstem sprawdzenia, czy żyjesz, udało mi się wymknąć z tego zameczku. Bałam się tego dużego faceta, miałam go serdecznie dość. To jakiś zboczeniec ... ! Było bardzo zimno, a ja wybiegając zdążyłam zarzucić na siebie tylko mój płaszczyk. Popędziłam jak oszalała, nawet przeskoczyłam mur, ale na ulicy zaczepili mnie jakieś agresywne lumpy ... – opowiadała Maria, wycierając długie włosy ręcznikiem. – Aby się od nich uwolnić, głupia przestraszyłam się i przeskoczyłam z powrotem ogrodzenie. Za nim czekał na mnie ten okropny kamerdyner ! Nie miałam już sił dalej uciekać, było mi tak strasznie zimno ...! Facet zaprowadził mnie z powrotem do zameczku. Jak ja się potwornie czułam ! Bartmanowie dopytywali się, dlaczego to zrobiłam, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć ! Dali mi do wypicia herbatę i jakieś tabletki, niby na przeziębienie, po których poczułam się bardzo dziwnie. Chciałam jeszcze zadzwonić, ale telefon na dole był popsuty, a moja komórka nie działała ...
- I co było dalej ? – pytałem zaciekawiony.
- Gdy połknęłam tabletki, stałam się kompletnie bezwolna, trudno to opisać, wrażenie było niesamowite ! Chwileczkę ... przypominam sobie coś ... ten staruch chyba mnie dotykał, no wiesz gdzie ... O rany, sama nie wiem ...Od tego momentu już nic nie pamiętam ... – zdawała relację dziewczyna.
Zadumałem się. Obawiałem się, że dziewczyna mogła zostać wykorzystana seksualnie. Co za wredny typ !
- Wszystko wskazuje na to, że moje przypuszczenia wydają się trafne...

-30-

- Jakie przypuszczenia ? Co tu jest grane ? Nic nie kapuję ! Czego w końcu ci Bartmanowie mogli chcieć od nas ?
- Od ciebie na pewno jednego. Bardzo spodobałaś mu się. To jakiś stary zboczeniec ! Przecież widziałaś, jak na ciebie patrzył i gadał ! Naprawdę, nic ci nie jest ...?
- Nie ... nic ...
- Podczas mojej ucieczki przewieźli cię do twojego mieszkania, ponieważ ich zamiary nie powiodły się. Wiedzieli, że zaraz ściągnę policję. Wszystkiemu zaprzeczyli, wycofali się ze swych zbrodniczych zamiarów, a major im uwierzył ...!
- Jakich celów ?
- Na razie nie mam pojęcia. Z pewnością chcieli nam coś zrobić i to ma związek z zaginięciem poszukiwanych przez nas osób ! Ale ja to wyjaśnię ! Nie pozwolę z nas robić osłów ! Tylko jak to zrobić ...?
- Daj spokój Leon. Było, minęło. Ja mam dość tej sprawy. Ponieśliśmy porażkę. Nic nie da się zrobić. Ważne, że nam nic się nie stało ... – odpowiedziała pani adwokat. – Ja nic nie wyczułam ... byłam tym razem taka bezradna ... !
- Nie możemy tej historii tak zostawić ! – nie zgadzałem się z moją wspólniczką.
- Niech teraz policja zajmuje się Bartmanami. Czuję się wykończona ! Nie chcę mieć z nimi już nic wspólnego ! Ale dlaczego ja nic nie przeczuwałam ... ? Czyżbym traciła swoje zdolności ...? – martwiła się kobieta.
Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Pocałowałem.
- Dziś w południe jesteśmy umówieni z majorem. Musimy zdać mu szczegółowy raport z tej nieszczęsnej wizyty ... – szepnąłem jej do ucha.
Potem poszliśmy położyć się spać. Obudziliśmy się po jedenastej, napisałem szybko raport, zjedliśmy co nieco i godzinę później zjawiliśmy się w kwaterze Jonsona. O dziwo, czuliśmy się całkiem dobrze.

C. d. n ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości