A wg Was to jakie jest to niebo po smierci..?
#42

Rotfl z cyklu.... znalezione przypadkiem w necie - warte przeczytania Oczko

Natuzza: Łącznik Zaświatów

Chciałbym zaproponować Wam lekturę artykułu poświęconego doświadczeniom kalabryjskiej mistyczki Natuzzy Evolo z duszami zmarłych. Jej świadectwo odpowiada w 100% doktrynie katolickiej odnośnie życia pozagrobowego (autorem artykułu jest ksiądz katolicki), co jednak nie ujmuje jego autentyczności i w wielu aspektach pokrywa się z naukami innych świadków istnienia życia po drugiej stronie kurtyny śmierci.
Wiele lat temu rozmawiałem ze znanym, charyzmatycznym kapłanem, założycielem cenionej przez kilku biskupów organizacji kościelnej. W pewnym momencie zaczęliśmy dzielić się opiniami na temat Natuzzy Evolo. Z największym zdumieniem usłyszałem, że – zdaniem wspomnianego duchownego – Natuzza parała się dochodowym spirytyzmem. Głęboko nie zgadzałem się z tą opinią, ale z szacunku do niego, nie odpowiedziałem, uważając, że tego rodzaju krzywdząca opinia wynika z niegodnej zazdrości wobec biednej analfabetki, do której każdego miesiąca zwracały się tysiące ludzi, otrzymując zawsze ulgę dla ducha i dla ciała. Przez lata starałem się poznać relację między Natuzzą a zmarłymi i zrozumiałem, że kalabryjskiej mistyczki nie można w żadnym wypadku nazwać „medium”. Natuzza, bowiem, nie wzywa zmarłych, prosząc aby do niej przyszli, lecz dusze ukazują się jej wyłącznie z własnej woli, oczywiście za bożym pozwoleniem.
Kiedy ludzie prosili ją o przesłania lub odpowiedzi zmarłych na swoje pytania, Natuzza odpowiadała wówczas niezmiennie, że spełnienie takiej prośby nie zależy od niej, ale wyłącznie od bożego zezwolenia i zachęcała ich do modlitwy do Pana Jezusa, aby ich pobożna prośba została spełniona. W rezultacie niektóre osoby uzyskiwały przesłania od zmarłych z ich rodzin, inni zaś nie byli wysłuchiwani, mimo że Natuzza pragnęła spełnić prośby wszystkich. Poza tym jej anioł stróż informował ją zawsze, czy konkretne dusze potrzebują w zaświatach wstawiennictwa lub mszy świętych.
W historii duchowości katolickiej zjawisko ukazywania się dusz z nieba, czyśćca lub czasami również z piekła, miało miejsce w życiu wielu mistyków i świętych kanonizowanych. Jeśli chodzi o czyściec, to możemy wymienić św. Grzegorza Wielkiego, który dał początek tradycji odprawiania przez miesiąc mszy, zwanych od jego imienia „mszami gregoriańskimi”, św. Gertrudę, św. Teresę z Avila, św. Małgorzatę z Kortony, św. Brygidę, św. Weronikę Giuliani i bardziej nam współczesnych: św. Gemmę Galgani, św. Faustynę Kowalską, Teresę Newmann, Marię Valtorta, Teresę Musco, św. Ojca Pio z Petrelciny, Jadwigę Carboni, Marię Simma i wielu innych. Należy podkreślić, że podczas gdy w przypadku wymienionych mistyków celem objawień dusz czyśćcowych było utwierdzenie ich w wierze i skłonienie do gorliwszych modlitw w ich intencji, oraz pokuty, co miało pomóc cierpiącym duszom w szybszym dostaniu się do nieba, tak jeśli chodzi o Natuzzę, poza tym wszystkim, Bóg wyznaczył jej jeszcze jeden cel związany z darem kontaktowania się z duszami czyśćcowymi: niesienie pociechy ludowi katolickiemu w okresie, w którym, tak w katechezie jak i homiletyce, temat czyśćca jest niemal zupełnie nieobecny, oraz utwierdzanie chrześcijan w wierze, że dusza istnieje po śmierci i przypominanie o obowiązku niesienia pomocy Kościołowi pokutującemu przez Kościół pielgrzymujący.

Zmarli potwierdzali Natuzzy istnienie czyśćca, nieba i piekła, gdzie trafiali po śmierci, w nagrodę lub za karę za ich postępowanie za ziemskiego życia. Natuzza potwierdzała w swoich wizjach tysiącletnie nauczanie katolicyzmu, że natychmiast po śmierci dusza zmarłej osoby jest prowadzona przez jej anioła stróża przed oblicze Boga, gdzie poddawana jest doskonałemu osądowi obejmującemu wszystkie, najmniejsze nawet szczegóły jej życia. Te dusze, które trafiały później do czyśćca, prosiły zawsze, za pośrednictwem Natuzzy, o modlitwę, jałmużnę, dobre uczynki w ich intencji, lecz przede wszystkim o msze święte, które skracały okres ich cierpień.

Według Natuzzy czyściec nie jest żadnym miejscem, lecz wewnętrznym stanem duszy, która odbywa pokutę “w tych samych miejscach ma Ziemi, gdzie żyła i grzeszyła”, a zatem również w domu, który zamieszkiwała. Czasami dusze “tworzą” swoje czyśćce w kościołach, kiedy minął dla nich okres najcięższych mąk. Czytelnik nie powinien dziwić się tym stwierdzeniom Natuzzy, gdyż mistyczka bezwiednie powtarzała to, co na ten temat pisał papież Grzegorz Wielki w swoim dziele Dialogi. Cierpienia czyśćcowe, mimo, ulgi niesionej przez anioła stróża, bywają bardzo ciężkie. Obrazuje to pewna historia opowiedziana przez Natuzzę. Pewnego razu zobaczyła ona duszę, którą zapytała, gdzie się znajduje. Zmarły odparł, że przebywa wśród płomieni w czyśćcu. Mistyczka, widząc, że dusza jest radosna i spokojna, stwierdziła, że kłamie. W odpowiedzi zmarły oświadczył, że płomienie czyśćcowe nosi ze sobą, gdziekolwiek by się nie udał. W chwili, gdy to powiedział Natuzza zobaczyła płomienie otaczające duszę. Przekonana, że ma do czynienia z halucynacją, zbliżyła się do zmarłego i została ogarnięta bijącym od niego żarem, który wywołał u niej bolesne poparzenia gardła i ust. W konsekwencji Natuzza miała poważne trudności w odżywianiu się przez czterdzieści dni i była zmuszona zwrócić się o pomoc do dr Giuseppe Domenico.
Natuzza spotkała wiele dusz ludzi sławnych i zupełnie nieznanych. Ona, która zawsze mówiła o sobie, że jest niewykształcona, spotkała również Dantego Aligheri, który wyznał jej, że zanim osiągnął niebo spędził w czyśćcu trzysta lat, ponieważ, mimo, że pieśni Boskiej Komedii tworzył pod bożym natchnieniem, niestety dał upust swoim sympatiom i antypatiom, przypisując określonym postaciom zasługi lub winy. Tym właśnie Dante zasłużył sobie na trzy wieki czyśćca, które spędził na Zielonej Łące, nie cierpiąc jednak innych mąk, jak ta, która wynika z tęsknoty za Bogiem.
Zebrano liczne świadectwa spotkań Natuzzy z duszami Kościoła pokutującego. Prof. Pia Mandarino z Cosenzy wspomina: <<W następstwie śmierci mojego brata Mikołaja, która miała miejsce 25 stycznia 1968 roku, popadłam w depresję i straciłam wiarę. Wysłałam informację do ojca Pio, którego od dawna znałam: “Ojcze, chcę odzyskać moją wiarę!”. Z nieznanych mi powodów nie otrzymałam odpowiedzi. W sierpniu po raz pierwszy odwiedziłam Natuzzę. Powiedziałam jej: “Nie chodzę do kościoła i nie przyjmuję komunii świętej”. Natuzza roześmiała się, pogłaskała mnie i powiedziała: “Nie przejmuj się. Wkrótce nadejdzie czas, gdy nie będziesz się mogła bez niej obejść. Twój brat będzie zbawiony. Zmarł śmiercią męczennika. Teraz potrzebuje modlitw; klęczy przed obrazem Maryi i modli się. Cierpi ponieważ klęczy”. Słowa Natuzzy uspokoiły mnie. Jakiś czas później, dzięki ojcu Pellegrino dotarła do mnie odpowiedź ojca Pio: “Twój brat będzie zbawiony. Teraz potrzebuje twoich modlitw”. To była taka sama odpowiedź! Jak przepowiedziała mi Natuzza, odzyskałam wiarę i zaczęłam ponownie uczęszczać na mszę i przystępować do sakramentów. Około czterech lat temu dowiedziałam się od Natuzzy, że Mikołaj poszedł do nieba, zaraz po uroczystości Pierwszej Komunii jego trzech siostrzeńców, którzy w San Giovanni Rotondo, ofiarowali te uroczystość w intencji wuja>>.
Antonietta Polito z Briatico przytacza następujące świadectwo na temat relacji Natuzzy z zaświatami: <<Pokłóciłam się z moją krewną. Niedługo potem udałam się do Natuzzy, która położywszy mi rękę na ramieniu, zapytała: „Kłóciła się pani?” „Skąd pani o tym wie?” „Powiedział mi o tym brat (zmarły) tej osoby. Polecił, aby przekazać pani prośbę, by pani zaprzestała kłótni, bo on cierpi z tego powodu”. Wcześniej nie rozmawiałam o tym wydarzeniu z Natuzzą, która z nikąd nie mogła się o tym dowiedzieć. Powiedziała mi nazwisko osoby, z którą się pokłóciłam. Innym razem Natuzza oświadczyła i odnośnie tego samego zmarłego, że był zadowolony, gdyż jego sistra zamówiła msze gregoriańskie w jego intencji. „Kto pani o tym powiedział?” – zapytała Antonietta. „Zmarły”. Dużo wcześniej poprosiłam o informacje odnośnie mojego ojca, Vincenzo Polito, zmarłego w 1916 roku. Natuzza zapytała mnie, czy mam przy sobie jego zdjęcie, ale odparłam, że nie, gdyż w tamtych czasach jeszcze ich nie robiliśmy. Podczas następnego spotkania Natuzza oświadczyła, że mój ojciec jest w niebie, gdyż chodził na mszę świętą rano i wieczorem. Osobiście nic nie wiedziałam o tym jego zwyczaju, gdyż gdy zmarł miałam dopiero dwa lata, ale matka – którą o to zapytałam – potwierdziła, prawdomówność Natuzzy>>.

Pani Teresa Romero z Portosalvo wspomina: <<5 września 1980 roku zmarła moja ciotka. W dniu jej pogrzebu moja przyjaciółka udała się do Natuzzy, którą zapytała o zmarłą. „Jest zbawiona!” – odparła Natuzza. Czterdzieści dni później osobiście pojechałam do mistyczki, ale zapomniałam o ciotce i nie zabrałam ze sobą jej zdjęcia. Gdy się spotkałyśmy, Natuzza od razu powiedziała: „Czy wiesz Tereso, kogo wczoraj widziałam? Twoją ciotkę, tę staruszkę, która zmarła jako ostatnia (Natuzza nigdy jej nie poznała). Powiedziała mi: „Jestem ciotką Teresy. Proszę jej powiedzieć, że jestem zadowolona z tego, co dla mnie czyni, że otrzymuję owoce wszystkich jej dobrych uczynków, które spełnia w mojej intencji oraz, że modlę się za nią. Oczyściłam się na Ziemi”. Moja ciotka, w chwili śmierci, była ślepa i sparaliżowana leżała w łóżku>>.

Pani Anna Maiolo zamieszkała w Gallico Superiore opowiada: <<Gdy udałam się do Nanuzzy pierwszy raz, po śmierci mojego syna, ta powiedziała mi: "Pani syn znajduje się w miejscu pokutnym, co z resztą czeka nas wszystkich. Szczęśliwy ten, kto może iść do czyśćca, gdyż są i tacy, którzy idą do piekła. Potrzebuje on dobrych uczynków, dużo dobrych uczynków!” Wówczas podjęłam wiele inicjatyw w intencji mojego syna: dałam na wiele mszy, ufundowałam statuę Matki Boskiej Wspomożycielki, która stanęła u sióstr, kupiłam kielich i kadzielnicę ku jego pamięci. Kiedy wróciłam do Nanuzzy, ta mi powiedziała: „Pani synowi niczego więcej już nie trzeba”. „Jak to, przecież ostatnim razem powiedziała mi pani, że mój syn potrzebuje wiele dobrych uczynków?” „Wystarczy to, co pani zrobiła”. Ja nie informowałam jej o niczym, co zrobiłam dla syna>>.
Pani Maiolo kontynuuje swą opowieść: <<7 grudnia 1981 roku, w wigilię święta Niepokalanego Poczęcia, po nowennie, wracałam do domu w towarzystwie przyjaciółki, pani Anny Giordano. W kościele modliłam się do Jezusa i Maryi tymi słowami: „Jezu mój, Maryjo moja, dajcie mi, proszę, jakiś znak, gdy mój syn dostane się do nieba”. Byłam blisko swojego domu i żegnałam się właśnie z przyjaciółką, gdy nagle zobaczyłam na niebie, nad moim domem, świecącą sferę wielkości księżyca, która przez kilka sekund się poruszała, po czym znikła. Zdawało mi się, że niezwykły obiekt pozostawił po sobie błękitny ślad. „Matko święta, co to było!” – krzyknęła pani Giordano, przestraszona jak ja. Pobiegłam do domu po córkę, ale gdy przyszłyśmy na miejsce, tajemnicze zjawisko już się skończyło. Następnego dnia zadzwoniłam do obserwatorium geofizycznego regionu Reggio Kalabria, z zapytaniem czy poprzedniego wieczora miało miejsce jakieś zjawisko atmosferyczne lub zaobserwowano jakąś spadającą gwiazdę dużych wymiarów. Odpowiedziano mi, że nic takiego nie miało miejsca. „Widziała pani przelatujący samolot” – dodawano, lecz to co zaobserwowałyśmy z przyjaciółką nie miało nic wspólnego z samolotami, była to bowiem świetlista sfera przypominająca wyglądem księżyc. 30 grudnia udałam się z córką do Natuzzy. Opowiedziałam jej całą historię, a ona wytłumaczyła mi: „To była manifestacja pani syna, który wstępował do nieba”. Mój syn zmarł 1 listopada 1977 roku, a 7 grudnia 1981 roku poszedł do nieba. Jeszcze przed tym wydarzeniem Natuzza zapewniała mnie, że mój syn czuje się dobrze i gdybym zobaczyła gdzie on się znajduje, z pewnością bym mu poradziła: „Kochany synu zostań, tam gdzie jesteś” i modliła się o swoje pogodzenie się z losem. Kiedy poskarżyłam się, że mój syn nie zdążył przystąpić do sakramentu bierzmowania, Natuzza odpowiedziała: „Ale miał czyste serce”.

Profesor Antonio Granata, wykładowca na Uniwersytecie w Cosenza, przytacza swoje doświadczenie związane z kalabryjską mistyczką: <<We wtorek 8 czerwca 1982 roku, podczas rozmowy z Natuzzą, pokazałem jej fotografie dwóch moich ciotek, Fortunaty i Flory, które zmarły kilka lat temu, do których byłem bardzo przywiązany. Wymieniliśmy wówczas kilka zdań. „To są moje dwie ciotki, które zmarły kilka lat temu. Co się z nimi dzieje?” – zapytałem. “Są w bezpiecznym miejscu” – odparła. “W raju?” “Jedna (Natuzza wskazała na ciotkę Fortunatę) jest na Zielonej Łące; druga (wskazała na ciotkę Florę) klęczy przed obrazem Maryi. W każdym bądź razie obie będą zbawione”. „Czy potrzebują modlitwy?” “Możecie skrócić ich czas oczekiwania” – rzekła Natuzza i uprzedzając kolejne pytanie dodała: „Wiesz jak to zrobić? Trzeba odmówić kilka razy różaniec, modlić się za nie w ciągu dnia, kilkakrotnie przystąpić do komunii świętej, a gdy zdarzy się panu zrobić jakiś dobry uczynek, proszę ofiarować go w ich intencji”.
W pierwszych dniach lipca następnego roku udałem się na pielgrzymkę do Asyżu organizowaną przez braci franciszkanów. Dowiedziałem się tam więcej na temat odpustu Porcjunkuli, który wprawdzie od lat znałem w sposób powierzchowny (wielokrotnie odwiedziłem Porcjunkulę), ale nie mając wiary, nie przypisywałem mu żadnego znaczenia. Tym razem jednak uznałem odpust zupełny za coś wspaniałego, “nie z tego świata”, i postanowiłem natychmiast uzyskać go w intencji moich zmarłych ciotek. Dziwnym zrządzeniem losu nie udało mi się uzyskać informacji odnośnie zasad związanych z tym odpustem zupełnym: myślałem, że można uzyskać go każdego dnia w roku i tak właśnie postąpiłem, ofiarując go za obie ciotki. Na szczęście kilka tygodni później, w swojej parafii, znalazłem broszurkę, w której opisane były warunki uzyskania odpustu w dniach 1 i 2 sierpnia, dla jednej osoby. 1 sierpnia 1982 roku, po wielu przygodach ( niełatwo jest wyspowiadać się i przyjąć komunię w sierpniu), poprosiłem o odpust zupełny w intencji ciotki Fortunaty. W środę, 1 września, ponownie udałem się do Natuzzy, pokazałem jej zdjęcia zmarłych ciotek, przypomniałem słowa, które wypowiedziała podczas mojej ostatniej wizyty i nawiązałem do odpustu Porcjunkuli. „Odpust Porcjunkuli” – mruknęła Natuzza, po czym spojrzawszy jeszcze raz na zdjęcia oświadczyła bez wahania: „Ta jest już w raju ( wskazała na zdjęcie ciotki Fortunaty), a ta jeszcze nie ( pokazała na zdjęcie ciotki Flory).” Zaskoczony i zadowolony zapytałem dla pewności: „Czy to dzięki odpustowi?”„Tak” – odparła Natuzza. „Dzięki odpustowi Porcjunkuli.” Chciałbym dodać, że historia ta zdumiała mnie i pocieszyła. Zdumiała, że tak wielka łaska została okazana przy niewielkim wysiłku z mojej strony; pocieszyła i uszczęśliwiła, gdyż modlitwa takiego grzesznika jak ja została wysłuchana. Czuję, że przypieczętowało to mój powrót na łono Kościoła. 1 listopada poprosiłem o odpust zupełny w intencji drugiej ciotki. Już 18 listopada otrzymałem wiadomość od Natuzzy, która brzmiała: „Teraz (Flora) przebywa w raju, na Zielonej Łące; dostała się tam dzięki wstawiennictwom>>.
Wspomina dr Franko Stilo: << W roku 1985 lub 1984 udałem się do Natuzzy. Pokazałem jej zdjęcia moich bliskich zmarłych: ciotki i dziadka. Na widok zdjęcia ciotki, Natuzza natychmiast, nie zastanawiając się nawet przez chwilę, rozpromieniła się i oświadczyła: „ Ta osoba jest święta i przebywa w raju z Maryją”. Gdy zobaczyła zdjęcie mojego dziadka, wyraz jej twarzy zmienił się: „On bardzo potrzebuje wstawiennictwa” – powiedziała. Byłem zaskoczony szybkością i pewnością odpowiedzi Natuzza. Moja ciotka, Antonietta Stilo, urodzona 3.3.1932 roku, zmarła 8.12.1980 roku w miejscowości Nicotera, była od dzieciństwa osobą bardzo religijną. Gdy miała 19 lat udała się do Neapolu aby zostać zakonnicą, ale wkrótce zachorowała i musiała zrezygnować z realizacji tego pragnienia. Mimo to, przez całe życie była dobra i uczynna dla innych, a swoje cierpienia ofiarowywała zawsze Panu. Tymczasem mój dziadek, Józef Stilo, ojciec wspomnianej ciotki, urodzony 5.4.1890 roku, zmarły 10.6.1970 roku, nigdy się nie modlił, nie uczęszczał na mszę świętą, czasami bluźnił i prawdopodobnie nie wierzył w Boga. Oczywiście Natuzza nie mogła o tym wiedzieć, dlatego byłem zdumiony niezwykłą szybkością z jaką udzieliła mi odpowiedzi.>>

Profesor Valerio Marinelli, autor liku książek na temat Natuzzy Evolo, zapytał ją kiedyś: “Czy dusze czyśćcowe cierpią zimno?” „Tak – odparła – również wiatr i mróz. Ich kara zależy od rodzaju popełnionych grzechów. Na przykład pyszni, próżni i zadufani w sobie są zanurzeni w śmierdzącym błocie. Czas w zaświatach jest taki sam ja na tutaj, tyle, że zdaje duszom się płynąć wolniej z powodu ich cierpienia. Nikt nie zna tajemnic tamtego świata, a naukowcy znają jedynie tysięczną część ziemskiej rzeczywistości”.
Doktor Ercole Versace, zamieszkały w Reggio Kalabria, wspomina: <<Pewnego poranka, wiele lat temu, modliłem się wraz z moją żoną i Natuzzą w kaplicy, w Paravati. Oprócz nas trojga w kaplicy nie było nikogo. W pewnym momencie Natuzza rozpromieniła się na twarzy i zapytała mnie: „Czy miał pan brata, który zmarł, gdy był mały?” „Tak” – odparłem. “Dlaczego pani pyta?” “Bo jest tu z nami!” “Tak? A gdzie? “Na przepięknej, zielonej łące”. Chodziło o mojego brata Alberta, który zmarł w wieku piętnastu lat, 21 maja 1940 roku, w następstwie zapalenia wyrostka robaczkowego, w czasie gdy uczył się we Florencji, w Collegio Della Quercia. Natuzza nie dodała nic więcej>>.
Siostra Cordiano ze zgromadzenia Misjonarek Katechizmu, opowiada: <<Wielokrotnie pytałam Natuzzę o moich zmarłych krewnych. Gdy zapytałam ją o moją matkę, natychmiast pełna radości oznajmiła: „Jest w niebie. To była święta kobieta!” Na pytanie o ojca odparła: „Odpowiem siostrze przy następnej wizycie”. Kiedy do niej doszło, Natuzza powiedziała mi: „ Niech kapłan odprawi za niego mszę 7 października, wówczas pójdzie do nieba!” Byłam bardzo poroszona tą informacją, gdyż 7 października jest święto Matki Boskiej Różańcowej, a mój ojciec miał na imię Rosario (Różaniec). Natuzza nie znała imienia mojego ojca.>>
Warto w tym miejscu przytoczyć fragment wywiadu, jaki kalabryjska mistyczka udzieliła w 1984 roku znanemu profesorowi Luigiemu Maria Lombardi Satrianiemu, wykładowcy antropologii, skłaniającemu się ku marksizmowi, który jednak zawsze szanował Natuzzę Etolo. Razem z nim wywiad przeprowadziła dziennikarka Maricla Boggio. Pytanie oznaczymy literą „P”, odpowiedź literą „O”. Oto jego treść:
„P – Natuzzo, odwiedziło cię już tysiące osób i wciąż napływają nowe. Z czym przychodzą, jakie problemy pani zawierzają, o co proszą?
O – Proszą o informacje dotyczące choroby. Czy diagnoza lekarska była słuszna. Pytają o zmarłych, czy są w niebie, czy w czyśćcu, czy potrzebują pomocy.
P – A pani jak i im odpowiada? Na przykład, jeśli chodzi o zmarłych?
O – W przypadku zmarłych, to rozpoznaję ich, jeśli widziałam ich 2-3 miesiące wcześniej; jeśli widziałam ich rok wcześniej, to już ich nie pamiętam, ale jeśli widziałam ich niedawno, to ich pamiętam i rozpoznaję przy pomocy zdjęcia.
P – Czyli, ktoś pokazuje pani fotografię, a pani potrafi powiedzieć, gdzie ta zmarła osoba się znajduje?
O – Tak, gdzie dana dusza przebywa, czy jest w niebie, czy w czyśćcu, czy czegoś potrzebuje, albo czy chce przekazać rodzinie jakąś informację.
P – Czy może pani przekazać zmarłym informację od ich żyjących członków rodziny?
O – Tak, od żywych też.
P- Czy kiedy dana osoba umiera, to może ją pani od razu zobaczyć, czy nie?
O – Nie, dopiero po czterdziestu dniach.
P – A gdzie dusze przebywają przez pierwsze czterdzieści dni?
O – Nie mówią gdzie. Nigdy o tym nie rozmawiają.
P – Mogą wówczas być w czyśćcu, w raju lub w piekle?
O – Tak, również w piekle.
P – A może jeszcze w innym miejscu?
O – Dusze mówią, że ich czyściec znajduje się na Ziemi, tam gdzie żyli i popełniali grzechy.
P – Czasami mówi pani o zielonej łące. Czym jest ta Zielona Łąka?
O – Dusze mówią, że to jest przedsionek raju.
P – Jak pani udaje się rozróżnić, czy dane osoby są żywe, czy umarłe? Przecież widzi je pani jednocześnie.
O – Nie zawsze je rozróżniam. Wiele razy podałam krzesło osobie zmarłej, bo nie potrafiłam odróżnić czy jest żywa, czy umarła. Odróżniam tylko dusze, które przychodzą z nieba, bo unoszą się nad ziemią. Inne biorę za żywe. Ileż to razy zdarza mi się podać im krzesło i usłyszeć: „Nie potrzebuję krzesła, gdyż jestem duszą z innego świata”. Potem taka dusza mówi mi o obecnym członku rodziny. Bywa bowiem często tak, że kiedy przychodzi do mnie żywy człowiek, towarzyszy mu zmarły brat czy ojciec i mówi mi wiele rzeczy, które chciałby przekazać synowi.
P – Czy tylko pani słyszy głosy zmarłych? Czy mogą je usłyszeć również inne osoby obecne w pokoju?
O – Nie, tylko ja; potem powtarzam to, co słyszę.

Naukowiec Valerio Marinelli, który przez długi czas badał zjawiska paranormalne związane z osobą Natuzza, zbierając liczne świadectwa, wspomina: <<W 1985 roku pani Jolanda Cuscianna, zamieszkała w Bari, poprosiła mnie bym zapytał Natuzzę o los jej mamy, Camelii Tritto, która zmarła we wrześniu 1984 roku. Kobieta ta należała do Świadków Jehowy i córka martwiła się o jej zbawienie. Już ojciec Pio, kiedy Camelia jeszcze żyła, oświadczył Jolandzie, że jej matka będzie zbawiona, ale ta chciała uzyskać potwierdzenie u Natuzzy. Mistyczka, której nie powiedziałem o odpowiedzi ojca Pio, a jedynie poinformowałem ją, że zmarła należała do Świadków Jehowy, zapewniła mnie, iż dusza ta będzie zbawiona, ale potrzebuje wstawiennictwa. Pani Cuscianna dużo modliła się za swoją mamę i zamówiła w jej intencji msze gregoriańskie. Rok później zapytana o jej los Natuzza oświadczyła, że dusza ta poszła do nieba>>.
Profesor Marinelli porusza również temat czyśćca: << Ojciec Michał zapytał ją później na ten temat. Natuzza odpowiedziała, iż rzeczywiście cierpienia czyśćcowe mogą być bardzo bolesne, do tego stopnia, że mówi się o „ogniu czyśćcowym”, gdy chce się wyrazić natężenie tego cierpienia. Dusze czyśćcowe mogą otrzymać pomoc od żyjących, ale nie od innych dusz zmarłych, nawet tych, które przebywają w raju. Jedynym wyjątkiem jest tu Maryja Dziewica. Natuzza dodała, że podczas celebracji mszy świętej liczne dusze gromadzą się w kościołach, czekając, niczym żebracy, na modlitwę kapłana w ich intencji. 1 października 1997 roku miałem okazję spotkać Natuzzę w Domu Spokojnej Starości, w obecności ojca Michała. Wróciłem wówczas do tego tematu. Zapytałem ją, czy to prawda, że cierpienia na Ziemi są niczym w porównaniu z mękami w Czyśćcu. Mistyczka odpowiedziała, że cierpienia czyśćcowe odpowiadają grzechom popełnionym przez konkretną duszę. Cierpienia ziemskie, jeśli są przyjęte z cierpliwością i ofiarowane Bogu, posiadają ogromną wartość i mogą znacznie skrócić okres przebywania duszy w czyśćcu: miesiąc cierpienia na Ziemi mógłby, przykładowo, skrócić okres przebywania w czyśćcu o rok, jak miało to miejsce w przypadku mojej matki. Natuzza przypomniała mi, że dzięki cierpieniu, które moja mama znosiła z powodu choroby przed swoją śmiercią, uniknęła ona części cierpień czyśćcowych i niemal natychmiast udała się na Zieloną Łąkę, gdzie nie ogląda się jeszcze Boga, ale już się nie cierpi. Cierpienia w czyśćcu, dodała Natuzza, mogą być czasami bardziej dotkliwe od tych w piekle, lecz dusze znoszą je chętnie, gdyż wiedzą, że wcześniej czy później oglądać będą oblicze Boga i ta pewność je umacnia. Poza tym są one wspomagane modlitwami i dobrymi uczynkami, co niesie im ulgę i skraca ich męki. Czasami pociesza je ich anioł stróż. Jednak pewna dusza, która ciężko zgrzeszyła, przez długi czas pozostawała w niepewności co do swego zbawienia. Znajdowała się ona na skraju przepaści: z jednej strony rozciągała się ciemność, z drugiej morze, a z trzeciej ogień; dusza te nie wiedziała, czy był to czyściec, czy też piekło. Dopiero po czterdziestu latach dowiedziała się, że będzie zbawiona, co napełniło ją wielkim szczęściem>>.
don Marcello Stanzione

źródło: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.pontifex.roma.it">http://www.pontifex.roma.it</a><!-- m -->
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości